Szczerze powiedziawszy, to było dobre pytanie, jak sobie wyobrażam nasze wesele, nasz ślub całą ceremonię. Nie zastanawiałem się szczerze, jak chciałbym, aby wyglądała całą ceremonią zaślubin, jakoś tak nie było okazji, by się nad tym zastanowić.
- Jak sobie je wyobrażam, na pewno będzie najszczęśliwszym i najbardziej stresującym dniem w naszym życiu, ale jednocześnie chciałbym, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Piękna przystrojona sala, muzyka, oczywiście rodzina i znajomi, dobre jedzenie, my i zabawa do rana - Widziałem ten dzień dobrze, nawet bardzo dobrze już wiedząc, jak wszystko będzie wyglądało, mój plan w głowie był ułożony i zapięty na ostatni guzik, mógłbym już dziś brać ślub z nim bez zastanowienia, kocham go i tylko to ma znaczenie.
- Wygląda na to, że masz już jakiś plan w głowie - Dostrzegł, uważnie mi się przyglądając.
- Trochę tak, bo wiesz, byłem już na wielu weselach i doskonale wiem, co mi się w nich podobało a co wręcz przeciwnie nie, z tego więc powodu wiem, co chcę i wiem, czego nie chciałbym mieć na weselu - Wytłumaczyłem, uśmiechając się szeroko do mojego lisiego skarba.
- Dobrze, przynajmniej wiem, że w tej kwestii mogę na tobie polegać - Uznał, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej, przytulając się do mnie, palcami głaszcząc mój tors.
- Możesz, obiecuję, że cię nie zawiodę - Zapewniłem go, głaszcząc po miękkich włosach, wpatrując się w sufit. - A ty nie masz żadnych wyobrażeń? Wiem, że wesela to nie twoja bajka, ale na pewno coś chciałbyś, aby było na naszym weselu, tak jak ty sobie to wyobrażasz - Zapytałem, ciekawy tego, jak on chciałbym, aby wyglądało nasze wesele.
Moja Karocia milczała długo, zastanawiając się nad moim pytaniem, najwidoczniej nie mając żadnego pomysłu, nie za bardzo mnie to dziwiło, nigdy może nawet nie był na weselu, biorąc pod uwagę jego rodzinę, która normalna nie jest..
Mój narzeczony w końcu westchnął cicho, unosząc głowę, tak by spojrzeć w moje oczy.
- Chcę tylko abyśmy w ten dzień byli razem, nic więcej nie ma dla mnie znaczenia - Wyznał, przysuwając się do mnie, aby ucałować moje usta.
Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc jego słowa, które naprawdę mi się podobały, nasza ceremonia zaślubin to będzie wyjątkowy czas, w którym oboje przed bogiem obiecamy, że będziemy razem na dobre i złe, ach jak bardzo bym chciał, by to stało się już. I pomyśleć, że kiedyś nawet nie chciałbym myśleć o ślubie z kimkolwiek a teraz? Teraz nie mogę się tego doczekać, niesamowite jak moja Karotka mnie zmieniła.
Zadowolony rozmawiałem z moim narzeczonym, aż do późnego wieczora ciesząc się sobą, nie było wreszcie nikogo kto, by nam przeszkodził, żadnych dzieci, żadnych zwierząt, tylko my i to było najważniejsze.
Następny dzień zaczął się dość szybko, bo już od rana by nie traci czasu, wyszedłem z gospody z zamiarem poznania się bliżej z ludźmi i wyciągnięcia z nich tego, co było mi najpotrzebniejsze. Dziwne w tym wszystkim było to, że ci ludzie nic złego o królu nie wspominali, wręcz przeciwni mówili oni zbyt dobrze, a to było naprawdę dziwne. To znaczy, Król był w porządku człowiekiem, ale żaby mówić o nim jak o bogu to już była przesada.
Trochę zaskoczony, a jednocześnie czując się z tym źle, wróciłem do gospody, gdzie czekał mój narzeczony, ciesząc się jego obecnością w tym miejscu.
- I jak ci poszło? - Zapytał, zaciekawiony przyglądając mi się uważnie.
- Dobrze, źle, sam nie wiem - Odpowiadając na pytanie Karotki, usiadłem na łóżku, ciężko wzdychając.
- Dlaczego nie wiesz, coś się stało?
- Nie, niby nic ci ludzie są tacy dobrzy, tak dobrze mówią o Królu, a ja tu jestem tylko po to, by wyciągać od nich informację, to nie jest fajne, ja mam sumienie - Wyjaśniłem, ciężko przy tym wzdychając, nigdy nie chciałem być szpiegiem ani spiskować przeciwko ludziom, ale co mam zrobić? To rozkaz króla a ja nic nie mogę na to poradzić. Rany jednak ta praca u króla wcale nie jest tak wspaniała, jak sobie ją na początku wyobrażałam.
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz