piątek, 3 grudnia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Byłem bardzo, ale to bardzo zaskoczony tym, co zobaczyłem, jednocześnie nic nie rozumiejąc, urodziny? Naprawdę postanowili i odprawić urodziny? Ale po co? Anioły ich nie obchodzą, a ja sam w ogóle tego nie potrzebuję. To znaczy miło i to bardzo miło z ich strony, że aż tak się postarali, ale nie musieli, zdecydowanie nie musieli i bez tego świetnie bym sobie rodził.
- Mamo, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - Yuki pośpieszył mnie, z niecierpliwością czekając na tort, może chciał go zjeść, szczerze przyznam i ja miałem na niego wielką ochotę, lubię słodycze i to sprawia, że mam jeszcze większą ochotę na ten tort.
Zamykając na chwilę oczy, zażyczyłem sobie, abyśmy już zawsze byli razem, zdmuchują świeczki, po których rozszedł się głośny dźwięk klaskania. Tak powinno być? Nie wiem, to dziwne pierwszy raz to obchodzę i chociaż mój mąż i syn miewali urodziny, nie pamiętam, by ktoś klaskał, a może klaskał, tylko tego nie pamiętam, mniejsza to dziwne, ale znośne.
- Wszystkiego najlepszego - Pierwsza zwróciła się do mnie Alisha, która podarowała mi małe pudełeczko, prosząc, bym otworzył je jutro wraz z mężem, na co zgodziłem się bez zastanowienia, szczerze mówiąc, nie chciałem prezentów, nie na tym polegając urodziny, a przynajmniej takie miałem wrażenie, wystarczy mi towarzystwo osób które kocham i lubię. Po Alishy z prezentem i życzeniami podeszła Lailah wręczając mi książkę o nieodkrytych dotąd lądach, to całkiem ciekawe, gdy ludzie nazywają coś nie odkrytym lądem, ale o nim wiedzą, w takim wypadku jest odkryty prawda? Sam nie wiem nieważne. Podziękowałem pani jeziora za książkę, którą na pewno chętnie przeczytam, odkładając ją w tej chwili na bok, obok prezentu od Alishy by nic się mu nie stało. Następną osobą był Yuki, który wręczył mi ręcznie robioną bransoletkę, która wyglądała przepięknie, zawsze doceniałem prace ręczną, są wyjątkowo piękne i robione prosto od serca, a to przecież jest najważniejsze.
Zadowolony z prezentu syna mocno przytuliłem go do siebie, całując w czoło, by podziękować za wspaniały prezent, a pomyśleć, że taka drobna rzecz a cieszy.
Ostatnią osobą, która do mnie podeszła był mój mąż, uśmiechając się do mnie szeroko, sprawdzając zapewne, czy aby na pewno się na niego nie gniewam.
- I jak ci się podoba? - Zapytał, kładąc dłonie na moich biodrach.
- O dziwo jest bardzo przyjemnie - Wyznałem, uśmiechając się do mojego męża.
- W takim razie bardzo się cieszę - Gdy to mówił, włożył dłoń do kieszeni, z której po chwili wyciągnął małe pudełeczko. - Wszystkiego najlepszego - Podał mi pudełeczko, które z ciekawością otworzyłem.
- Sorey, nie musiałeś - Wyznałem, gdy moje usta szeroko się uśmiechnęły, widząc piękny błyszczący pierścionek.
- Ale bardzo chciałem, podoba ci się? - Spytał, zakładając pierścionek na palec, gdzie znajdowała się obrączka, pięknie razem wyglądając.
- Tak, bardzo mi się podoba dziękuję - Zachwycony prezentem złączyłem nasze usta w pocałunku, nie przejmując się widownią, która znajdowała się w pomieszczeniu. To będę moje pierwsze i chyba wymarzone urodziny.
Nie pomyliłem się mój mąż i syn pomyśleli o wszystkim, nie dopuszczając do tego, aby ktokolwiek ze znajdujących się tu gości się nudził, to był wspaniały dzień, pyszne jedzenie i miła atmosfera do tego jeszcze dobry alkohol i min do szczęścia nie było trzeba.
Do pokoju wróciliśmy bardzo późnym wieczorem, gdy urodziny zakończyły się, a ja z całkiem dobrym humorem usiadłem na łóżku, patrząc na męża. O dziwo wciąż nie byliśmy zmęczeni mimo godziny, która by na to wskazywała.
- Nie podejrzewałbym ani ciebie, ani Yuki'ego o takie coś, przeszliście samych siebie - Wyznałem, gdy Sorey usiadł obok mnie.
- Czasem i my potrafimy zaskoczyć - Ucałował mnie w policzek, uśmiechając się ciepło.
- I to bardzo - Przyznałem wstając z łóżka, alkohol trochę szumiał mi w głowie, ale to nic i z tym sobie jakoś poradzę. - Teraz ja ci się jakoś odwdzięczę - Dodałem, podchodząc do szafy, z której wyciągnąłem suknie balową od Alishy, którą dostałem kiedyś. Pozwalając mu patrzeć, jak przebieram się w nią, tym razem radząc sobie bez jego pomocy. Byłem w lepszej kondycji, dlatego sam sobie z nią poradziłem, nie odczuwając tego ciężaru, który czułem, gdy byłem znacznie chudszy.
Ubrany podszedłem tylko do męża, by zapiął suknie, rozpuszczając moje długie włosy, opadające na plecy odwracając się w jego stronę z uśmiechem.
- W zamian za tak wspaniały wieczór pozwolę ci nacieszyć oczy tą piękną sukienką - Wyjaśniłem, poprawiając swoją grzywkę.
- Mogę tylko nacieszyć oczy? - Dopytał, wyciągając ręce, by uchwycić końcówki moich długich włosów.
- Oczywiście, że nie. Jeśli zechcesz, możesz również mnie dotknąć i nie tylko dotknąć, wszystko zależy od twoich upodobań - Wymruczałem, kładąc jego dłonie na moich biodrach.
- To znaczy, że mogę zrobić wszystko? - Na to pytanie kiwnąłem twierdząco głową, zbliżając się do jego ust, by je ucałować.
- Pozwolę ci, zrobić co tylko zechcesz - Obiecałem, słodko się przy tym uśmiechając.
- I tak bez bilecika? - Udał zaskoczonego.
- Bez, bilecik użyjesz kiedy indziej, o ile nie zapomnisz - Troszeczkę uszczypliwie odpowiedziałem na pytanie męża, mając ochotę się chwileczkę podroczyć, w końcu to nic złego oboje się nie obrazimy, a ja z tak dobrym humorem miałem ochotę na igraszki słownie i fizyczne pod warunkiem, że mój najdroższy również ma na to siłę i ochotę, nic na silę, tylko to, na co mamy ochotę i siłę, równie dobrze możemy iść spać, a i za to się nie obrażę już i tak dostałem dziś dużo atrakcji i, mimo że mam ochotę na więcej, wcale nie muszę jej dostać i bez tego przeżyję..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz