piątek, 24 grudnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Bez wahania chwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego delikatnie. Zdecydowanie wolałbym spędzić z nim jeszcze trochę czasu, jego zdecydowanie nie będzie mi za mało. Gdyby tylko nie ta praca... ale lepiej, by porządnie wykonał swoje zadanie, niż aby król później miał się na niego denerwować. Ja sobie jakoś przez ten czas jakoś poradzę. Posiedzę sobie w gospodzie i porobię... rzeczy. To brzmi bardzo interesująco. 
Kiedy moja rozgrzana dłoń dotknęła dłoni Taiki’ego, która była lodowata i jeszcze lekko mokra, zadrżałem. Zdecydowanie w tej chwili przeszła mi jakakolwiek ochota na przytulenie się do niego. Zachciało mu się pływać na początku wiosny... kto tak właściwie pływa o takiej porze roku? Gdyby chociaż było jakoś specjalnie ciepło, ale nie, było całkiem... normalnie. A przynajmniej dla mnie, bardzo cieszyłem się z tego, że zdecydowałem się na założenie tego golfa. Mimo wszystko mnie było jeszcze zimno i już się nie mogę doczekać lata. Stęskniłem się troszkę za upałami. 
- Mogłeś się chociaż trochę rozgrzać – bąknąłem mając wrażenie, że cały ten chłód z jego ciała przechodzi także na mnie. 
- Mnie tam jest ciepło – uśmiechnął się do mnie szeroko, nie widząc w tym żadnego problemu. Jak to nie jest mu zimno, skoro on jest cały zimny...? Wszystkie smoki są takie dziwne, czy tylko mój ukochany? 
Cóż, przynajmniej przez jakiś czas mogłem sobie popodziwiać ładne widoki. Ten przywilej akurat bardzo mi się podobał, dobrze, że teraz te widoki mogę podziwiać tylko i wyłącznie ja. Miałem tę świadomość, że nie byłem jedynym, który dostąpił tego zaszczytu, ale jakoś nie za bardzo się tym przejmowałem. Co najwyżej byłem ciekaw, ile osób Taiki miał przede mną. I czy ktoś szczególny zapadł mu w pamięć. I jeżeli tak, to dlaczego. Nie wiedziałem, czy to była zwyczajna lisia ciekawość czy też może cos było ze mną nie tak – bardziej skłaniałem się do tej drugiej opcji – dlatego też nie zadawałem mu tego pytania. Odkąd Taiki zaproponował, byśmy zajęli się przygotowaniem do ślubu, trochę częściej się nad tym zastanawiałem. Dlaczego, spośród tylu osób, Taiki wybrał akurat mnie? Jest perfekcyjny zarówno jeżeli chodzi o wygląd, jak i charakter. A ja jestem... cóż po prostu jestem. Chyba nie mam za wiele do zaoferowania. 
- Mam nadzieję, że przez tę głupią kąpiel się nie przeziębisz – burknąłem, nadal mocno się o niego martwiąc. On się może z tego śmiać, ale ja naprawdę miałem wobec tego złe przeczucia. Gdybym ja zażył takiej kąpieli, najpewniej nabawiłbym się zapalenia płuc albo czegoś równie złego. Taiki’ego pewnie to nie czeka, on ma zdecydowanie większą odporność ode mnie. 
- Nie przeziębię się, a wręcz przeciwnie. Będę jeszcze bardziej zdrowy – mówiąc to, wypiął z dumą pierś. 
- Jestem pewien, że jutro obudzisz się z katarem. Albo z kaszlem. Jak nie z jednym i drugim – prychnąłem cicho, poprawiając kołnierzyk swojego cudownie ciepłego golfiku. Jak dobrze, że go nie posłuchałem i jednak założyłem coś cieplejszego niż zwykła koszula. 
- Skoro tak, to może się założymy? – słysząc jego propozycję zmarszczyłem brwi i dałem mu znać, by kontynuował. – Jeżeli jutro będę czuł się choć odrobinkę gorzej i jakiś z tych symptomów, które wcześniej wymieniłeś, pojawi się u mnie, to spełnię jedno z twoich życzeń bez żadnego gadania. I ty spełnisz moje życzenie, jeżeli to ja będę miał rację. 
- To trochę bez sensu. Nie mam pomysłu, co mógłbym sobie życzyć od ciebie. No i też sam zrobiłbym dla ciebie wszystko – odpowiedziałem, nie widząc w tym większego sensu. Do tej pory zrobiłem dla niego wszystko, o co kiedyś nawet bym siebie nie podejrzewał. 
- Jestem przekonany, że znalazłbym kilka rzeczy, przed którymi normalnie byś się wzbraniał – zauważając w jego oku ten dziwny błysk, zaniepokoiłem się nieco. Co mu chodziło po głowie? Nie byłem pewien, czy chciałem to wiedzieć. 
- Skoro ten zakład poprawi ci humor, no to dobrze, przystaję na niego – odpowiedziałem, nie za bardzo będąc co do niego przekonany. Wygram, czy przegram, dla mnie to nie ma większego znaczenia. 
- Żebyś tylko później nie żałował – czy on próbował mnie nastraszyć? Cóż, jeżeli tak, to nie za bardzo mu się udało. 
Przez całą drogę do gospody ciągle się droczyliśmy, bardzo miło spędzając ze sobą czas. Czemu nie mogło być tak zawsze...? To był bardzo miły sposób na spędzanie czasu. Jednak to, co dobre szybko się kończy i w końcu Taiki doprowadził mnie do gospody. Dobrze, że nie kazał mi wrócić tutaj samemu, bo na pewno nie dałbym sobie rady i pewnie bym się tutaj zgubił. 
- Postaram się wrócić do ciebie z obiadem, ale jakby mi coś długo zajęło i wziął cię głód, to możesz sobie coś kupić – powiedział, podając mi klucz do naszego pokoju oraz sakiewkę z monetami. – I jak by ci się bardzo nudziło, możesz trochę pozwiedzać, nie musisz siedzieć cały czas w pokoju. 
- Chyba wolałbym nigdzie się bez ciebie nie ruszać. Już dwukrotnie przekonałem się, że nie kończy się to dla mnie za dobrze – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Za pierwszym razem zostałem uprowadzony przez Nadię, za drugim miałem zostać sprzedany jako niewolnik i szczerze, troszkę boję się, co mogłoby się stać za trzecim razem. – Wracaj szybko i uważaj na siebie – dodałem, stając na palcach i całując go w policzek. Jak dobrze, że jednak urosłem, jeszcze rok temu stając na palcach najpewniej dosięgnąłbym najwyżej linii jego żuchwy. Bycie wyższym jednak ma swoje dobre strony.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz