Nasz syn w bardzo dobrym nastroju wbiegł do naszej sypialni z ciasteczkami, tym razem znów zapominając o pukaniu, tym razem jednak przymknąłem na to oko, niezwracającą na to zbyt wielkiej uwagi błyskawicznie wręcz zarażając się jego radością, której było aż tak wiele. Szczerze powiedziawszy, podczas swojego okresu dojrzewania uśmiechałem się, rzadko nawet rzadziej niż bym chciał, a przecież powinienem uśmiechać się więcej i częściej, chociażby dla rodziny, która ewidentnie widzi, że coś jest ze mną nie tak.
Cicho wzdychając, z powodu swojego okropnego czasem zachowania chciałem odezwać się do chłopca, by przeprosić go, za to, jak ostatnio się zachowuję, jednak nie zdążyłem, gdy to nasz mały synek odezwał się jako pierwszy, proszą mnie o wspólną zabawę i wybudowanie bazy z poduszek, jak więc mogłem mu odmówić? Sęk w tym, że nie mogłem, to mój mały synek muszę spełniać jego prośby, chcąc wynagrodzić mu moje zachowanie, które ostatnio najlepsze nie jest.
Chłopiec ucieszył się ze wspólnej zabawy, zbierając wszystkie możliwe poduszki, gdy ja spokojnie pozbierałem koce, pomagając mu zbudować bazę, w której razem się schowaliśmy, opowiadając sobie „straszne historie” które nic wspólnego ze strachem nie miały.
Tak więc bawiliśmy się aż do chwili, w której pojawił się w sypialni Sorey, przerywając nam te jakże straszne historie.
- Tato, opowiadamy sobie z mamą straszne historie i jemy ciasteczka - Zawołał, rozbawiony Yuki chwytając talerzyk w ręce, by podać go tacie chcąc, by skosztował wypieków kobiety.
- A z jakiej to okazji dostałeś ciasteczka? - Sorey biorąc jedno do ręki, zadał proste pytanie, które mi całkiem wyleciało z głowy, a przecież powinienem był zapytać, a może nie powinienem, sam już nie wiem.
- Z okazji twoich urodzin, miałem przynieść je jutro, ale nie mogłem się powstrzymać, nie masz mi tego za złe? - Spytał, delikatnie skruszony chłopiec, patrząc oczkami zbitego psa na męża.
- Nie, ależ oczywiście, że nie, zastanawiam się tylko, skąd o nich wiedziała - Przysłuchiwałem się rozmowy męża i syna, z której wynikało, że Yuki powiedział o urodzinach swojego taty, prosząc mamę Emmy o upieczenie dla niego ciastek, to dopiero był słodki prezent.
Sorey wzruszył się, z gestu chłopca mocno przytulając go do siebie, a mówi się, że drobne gesty nie cieszą, a jednak cieszą i to bardziej niż możemy sobie wyobrazić.
Po tej chwili wzruszeń wróciliśmy do zabawy, spędzając resztę dnia wspólnie na zabawach i innych przyjemnościach naturalnie bezpiecznych dla dziecka.
Następny dzień dla mnie zaczął się bardzo pracowicie, musiałem bowiem wstać wcześniej od męża, by przygotować mu pyszne śniadanko i to własnoręcznie robione nie zapominając o prezencie, który miałem przygotowany już od jakiegoś czasu, w planach jednak miałem zamiar podarować mu go dziś, zostawiając na tacy z jedzeniem.
Wczesnym rankiem więc ubrałem się, rozczesałem włosy, wychodząc po cichu z pokoju, by skierować się do kuchni, gdzie na moje szczęście nikogo nie było, pozwalało mi to więc przygotować jedzenie dla śpiącego jeszcze męża. Tosty z jajkiem, sałatka z pomidorów i owoce, których było dużo więcej niż zazwyczaj tak bym i ja mógł troszeczkę się nimi najeść.
Zadowolony postawiłem wszystko na tacy, przypominając sobie o herbacie, którą przygotowałem, chwile później stawiając na tacy, zastanawiając się, czy aby na pewno wszystko zostało przeze mnie przygotowane. Po upewnieniu się, że tak jest, wyszedłem niezauważony z kuchni, wracając do pokoju, gdzie po cichu przełożyłem wszystko z tacy na stole, kładąc obok talerza jedno małe pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik z trzema białymi piórkami i mały ręcznie napisany bilecik przyzwalający mojemu ukochanemu mężowi przez jeden cały wybrany dzień prosić mnie, o co tylko chce, a ja w tym jednym jedynym dniu zrobię dla niego wszystko, na co tylko będzie miał ochotę.
Dumny z siebie i swojego zrealizowanego planu podszedłem do męża, nachylając się nad nim, aby ucałować delikatnie jego usta, cichutko szepcząc do ucha.
- Skarbie zrobiłem śniadanie - Wyszeptałem mu do ucha, łagodnie się uśmiechając. Pragnąc, by dzień jego urodzin był wyjątkowy i tak wspaniały, jak on sam.
<Pasterzyku? C:>
Cicho wzdychając, z powodu swojego okropnego czasem zachowania chciałem odezwać się do chłopca, by przeprosić go, za to, jak ostatnio się zachowuję, jednak nie zdążyłem, gdy to nasz mały synek odezwał się jako pierwszy, proszą mnie o wspólną zabawę i wybudowanie bazy z poduszek, jak więc mogłem mu odmówić? Sęk w tym, że nie mogłem, to mój mały synek muszę spełniać jego prośby, chcąc wynagrodzić mu moje zachowanie, które ostatnio najlepsze nie jest.
Chłopiec ucieszył się ze wspólnej zabawy, zbierając wszystkie możliwe poduszki, gdy ja spokojnie pozbierałem koce, pomagając mu zbudować bazę, w której razem się schowaliśmy, opowiadając sobie „straszne historie” które nic wspólnego ze strachem nie miały.
Tak więc bawiliśmy się aż do chwili, w której pojawił się w sypialni Sorey, przerywając nam te jakże straszne historie.
- Tato, opowiadamy sobie z mamą straszne historie i jemy ciasteczka - Zawołał, rozbawiony Yuki chwytając talerzyk w ręce, by podać go tacie chcąc, by skosztował wypieków kobiety.
- A z jakiej to okazji dostałeś ciasteczka? - Sorey biorąc jedno do ręki, zadał proste pytanie, które mi całkiem wyleciało z głowy, a przecież powinienem był zapytać, a może nie powinienem, sam już nie wiem.
- Z okazji twoich urodzin, miałem przynieść je jutro, ale nie mogłem się powstrzymać, nie masz mi tego za złe? - Spytał, delikatnie skruszony chłopiec, patrząc oczkami zbitego psa na męża.
- Nie, ależ oczywiście, że nie, zastanawiam się tylko, skąd o nich wiedziała - Przysłuchiwałem się rozmowy męża i syna, z której wynikało, że Yuki powiedział o urodzinach swojego taty, prosząc mamę Emmy o upieczenie dla niego ciastek, to dopiero był słodki prezent.
Sorey wzruszył się, z gestu chłopca mocno przytulając go do siebie, a mówi się, że drobne gesty nie cieszą, a jednak cieszą i to bardziej niż możemy sobie wyobrazić.
Po tej chwili wzruszeń wróciliśmy do zabawy, spędzając resztę dnia wspólnie na zabawach i innych przyjemnościach naturalnie bezpiecznych dla dziecka.
Następny dzień dla mnie zaczął się bardzo pracowicie, musiałem bowiem wstać wcześniej od męża, by przygotować mu pyszne śniadanko i to własnoręcznie robione nie zapominając o prezencie, który miałem przygotowany już od jakiegoś czasu, w planach jednak miałem zamiar podarować mu go dziś, zostawiając na tacy z jedzeniem.
Wczesnym rankiem więc ubrałem się, rozczesałem włosy, wychodząc po cichu z pokoju, by skierować się do kuchni, gdzie na moje szczęście nikogo nie było, pozwalało mi to więc przygotować jedzenie dla śpiącego jeszcze męża. Tosty z jajkiem, sałatka z pomidorów i owoce, których było dużo więcej niż zazwyczaj tak bym i ja mógł troszeczkę się nimi najeść.
Zadowolony postawiłem wszystko na tacy, przypominając sobie o herbacie, którą przygotowałem, chwile później stawiając na tacy, zastanawiając się, czy aby na pewno wszystko zostało przeze mnie przygotowane. Po upewnieniu się, że tak jest, wyszedłem niezauważony z kuchni, wracając do pokoju, gdzie po cichu przełożyłem wszystko z tacy na stole, kładąc obok talerza jedno małe pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik z trzema białymi piórkami i mały ręcznie napisany bilecik przyzwalający mojemu ukochanemu mężowi przez jeden cały wybrany dzień prosić mnie, o co tylko chce, a ja w tym jednym jedynym dniu zrobię dla niego wszystko, na co tylko będzie miał ochotę.
Dumny z siebie i swojego zrealizowanego planu podszedłem do męża, nachylając się nad nim, aby ucałować delikatnie jego usta, cichutko szepcząc do ucha.
- Skarbie zrobiłem śniadanie - Wyszeptałem mu do ucha, łagodnie się uśmiechając. Pragnąc, by dzień jego urodzin był wyjątkowy i tak wspaniały, jak on sam.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz