piątek, 9 lipca 2021

Od Soreya CD Mikleo

Po tym, jak odmówiłem mojemu mężowi, poczułem się winny. Miałem wrażenie, że sprawiłem mu zawód, nawet jeżeli on twierdził, że nic takiego się nie stało. On przyszedł do mnie, tak chętny i kochany, a ja go tak zbyłem... nadal, pomimo tych wszystkich zapewnień Mikleo, że wyglądam tak samo dobrze, jak zawsze, nie czułem się najlepiej. Chyba jednak lepiej było, jak nie musiałem oglądać tej rany i była ona schowana pod bandażem. Podejrzewałem, że nie będzie wyglądać to dobrze, ale nie sądziłem, że będzie aż tak źle. Właściwie, to pierwszy raz spotykałem się z takim typem rany i na moje szczęście, miałem to okazje podziwiać na moim własnym ciele. 
Nim spróbowałem ponownie zagłębić się w lekturze, postanowiłem najpierw zapiąć koszulę, którą rozpiął mi mój mąż, nie chcąc przed nikim świecić gołą klatą. Poza tym, i ja sam już wystarczająco się dzisiaj napatrzyłem na moje ciało i miałem go na tę chwilę dosyć, same przez nie kłopoty. Spróbowałem ponownie skupić się na tekście książki, ale przez moje poczucie winy nie potrafiłem. Wiedziałem, że nie powinienem pokazywać mu tej blizny. Albo dać mu odrobinkę tej przyjemności, o którą tak ładnie mnie prosił, ale nie zdejmując przy tym koszuli. W końcu, górnej części odzienia do takich rzeczy nie trzeba zdejmować, a ja, nie mając w zasięgu wzroku tej obrzydliwej blizny, chyba nie czułbym się tak źle. I może nawet bym o niej nie myślał... cóż, teraz się o tym nie przekonam, bo wszystko zepsułem, jak zawsze zresztą. 
- Wszystko w porządku? – spytał nagle mój mąż, odwracając się w moją stronę, a ja przekląłem się w myślach. Przez pakt Mikleo wiedział, jak czułem się ja, a ja wiedziałem, jakie emocje targają nim. Jak w tym drugim przypadku było to bardzo dobre, bo dzięki temu wiedziałem, jak okropnie się czuł, kiedy przechodził przez okres dojrzewania, tak w tym pierwszym... cóż, po co to było? Ja czułem się świetnie, Miki zdecydowanie nie powinien się mną przejmować i się zamartwiać, już beze mnie na pewno ma wiele na głowie. 
- Pewnie, już ci to kilka razy mówiłem – zauważyłem, posyłając mu szeroki uśmiech. – Co tam masz? – spytałem, podnosząc się z fotela, chcąc dać mu trochę tej atencji, o którą wcześniej tak ładnie mnie prosił. Może to nie jest ten konkretny rodzaj atencji, o jaki mu chodziło, ale to jeszcze zdążę nadrobić. 
- Znalazłem w rzeczach Yuki’ego, uznałem, że warto je przejrzeć – odpowiedział, przesuwając się tak, by zrobić mi miejsce obok siebie. Zachował się tak, jakbym go przed chwilą wcale nie odepchnął, co było kochane. Mało kto w takiej sytuacji zachowałby spokój i wyrozumiałość, sam nie byłem pewien, czy w podobnej sytuacji i ja byłbym taki wspaniały. Zdecydowanie Mikleo jest istotą, na którą zdecydowanie nie zasługiwałem, a jednak nadal przy mnie jest. 
 - Wiesz, że cię kocham? – odezwałem się nagle, przeczesując delikatnie jego cudowne włosy, które nadal były rozpuszczone. Jego obroża, rozpuszczone włosy i moja koszula układały się w cudowną kompozycję, a Mikleo pewnie doskonale o tym wiedział. 
- Nie, nie miałem o tym zielonego pojęcia, w końcu mówisz mi to tak rzadko – odpowiedział rozbawiony, posyłając mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów. Położyłem się obok niego i wtuliłem się w jego ciało. Przez jego dobroduszność wcale nie czułem się lepiej, a wręcz przeciwnie, podczas takich sytuacji zawsze czułem się okropnie, jakbym był dla niego niewystarczająco dobry. Chociaż, jakby się tak nad tym zastanowić, to nigdy nie byłem dla niego wystarczająco dobry. Za tą całą jego dobroć powinienem starać się bardziej, bo zdecydowanie staram się za mało. 
- Przepraszam – powiedziałem cicho, nie odsuwając się od jego ciała. 
- Sorey, przecież już ci mówiłem, żebyś tego nie robił – odpowiedział, zaczynając bawić się moimi kosmykami. – Nie gniewam się na ciebie i poczekam, aż poczujesz się lepiej. Poza tym, myślałem nad jedną sprawą, spójrz tutaj – dodał po chwili, wskazując palcem jakiejś miejsce na mapie. – Może byśmy zorganizowalibyśmy wyprawę w to miejsce? Dawno nigdzie się razem nie wybieraliśmy. 
- To będzie całkiem długa droga – odpowiedziałem po chwili przyglądania się mapie, cicho wzdychając. – I trzeba będzie jeszcze spytać się Yuki’ego o zdanie. 
- Bardziej chodziło mi o to, byśmy się wybrali się tam tylko we dwójkę – wyjaśnił Miki, co bardzo mnie zaskoczyło. 
- Ale co z Yukim? – spytałem, nie rozumiejąc za bardzo jego toku myślenia. Fakt, to był bardzo kuszący pomysł, ale raczej niemożliwy do wykonania. Nie możemy przecież zostawić chłopca samego sobie, owszem, był mądrym i jak na swój wiek bardzo dojrzałym dzieckiem, ale pomimo tego nadal potrzebował naszej atencji, co było przecież całkowicie normalne. 
- Yuki zawsze może zostać tutaj, będzie miał teraz nie tylko Lailah, ale także Ednę oraz Zaveida. Na pewno nie będzie zły – przekonywał mnie, podczas kiedy ja nie byłem taki pewien. 
- Zanim zaczniemy planować takie rzeczy, chyba powinniśmy spytać się Yuki’ego o zdanie. I Lailah, w końcu to ona będzie głównie go pilnować, bo nie wydaje mi się, aby Edna i Zaveid dorośli do opieki nad dzieckiem – powiedziałem, nie chcąc podejmować tak ważnych decyzji już teraz. 
- Oczywiście. A zanim oni wrócą, możemy poszukać jakichś innych ruin, u Yuki’ego trochę tych map znalazłem – powiedział podekscytowany, nagle podnosząc się do siadu i sięgając po dodatkowe kilka map. Wydawał się być bardzo radosny na myśl, że gdzieś moglibyśmy się wybrać. Może właśnie tego mu brakowało...? W sumie, ostatnie ruiny, jakie razem zwiedziliśmy, to były te w azylu, a to było całkiem spory czas temu. 
- Brakuje ci tego, co? – spytałem, uśmiechając się już na sam widok jego radosnej twarzy. Miałem nadzieję, że teraz, kiedy to głupie dojrzewanie się skończyło, będę mógł podziwiać ten widok częściej. 
- A tobie nie? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie, przyglądając mi się uważnie. 
- Może troszeczkę. Zwłaszcza za tą częścią, kiedy ratowałeś mnie z każdej pułapki – odparłem rozbawiony, przypominając sobie te wszystkie sytuacje za dzieciaka, kiedy to omal nie ginąłem, a Miki bohatersko mnie ratował. Co prawda, wtedy mi do śmiechu nie było, ale z czasem uznałem te wszystkie sytuacje za bardzo urocze. Miki już od najmniejszego sprawował nade mną pieczę. – Myślałeś nad którąś konkretną mapą? – spytałem, również podnosząc się do siadu, by móc mieć lepszy widok na mapy. Skoro mojemu mężowi sprawiało to radość, to możemy obmyślić jakiś prowizoryczny plan wyprawy, bo kto wie, może uda się go nam zrealizować. Byłoby miło spędzić czas tak, jak dawniej, tylko nasza dwójka i niezwiedzone przez nas ruiny... teraz to i mnie narobił ochoty. Chyba już zbyt długo siedzę w jednym miejscu i odrobinkę zaczyna mnie nosić.

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz