Wróciłem od medyka po kilkudziesięciu minutach w średnio dobrym humorze. Rana goiła się bardzo ładnie, dzięki czemu opatrunek mógł zostać zdjęty. Oczywiście, z początku cieszyłem się z tego faktu, ponieważ oznaczało to, że oficjalnie nie musiałem już tak bardzo uważać na swoją rękę. Po prostu nie sądziłem, że to będzie wyglądać tak... obrzydliwie. Ale w sumie, czego mogłem się spodziewać? Potwór wyrwał z mojego ramienia kawałek mięśnia, to po prostu nie mogło wyglądać dobrze. Do tej pory nie miałem żadnego problemu, jeżeli chodzi o akceptację mojego ciała. Może nie było ono atrakcyjne, ale także nie miałem żadnego powodu, aby się go wstydzić. Cóż, przynajmniej do dzisiaj, przecież to wyglądało obrzydliwie i odpychająco.
Kiedy znalazłem się w pokoju, od razu skierowałem się do łazienki, gdzie znajdował się mój mąż. Wcześniej, zanim poszedłem do medyka, myślałem, że do niego dołączę, ale po tym wszystkim chyba sobie odpuszczę. Nie chciałbym, aby Mikleo musiał oglądać te okropnej blizny, w końcu jeżeli coś takiego obrzydzało i mnie, to co dopiero mojego męża. Dla jego własnego dobra oraz dobra naszego małżeństwa postaram się ukrywać tę bliznę tak długo, jak tylko to było możliwe. Może po jakimś będzie wyglądała ona lepiej...? Co ja myślę, coś takiego nie może wyglądać lepiej, a tylko gorzej.
- Hej. I jak było? – słysząc jego cudowny glos, na moje usta sam wkradł się uśmiech. To niesamowite, że wystarczył mi tylko jego głos, aby mój humor się poprawił.
- Tak, jak zwykle, albo nawet i lepiej. Zdjęli mi już opatrunek i nie muszę już tak bardzo uważać – odpowiedziałem, podchodząc do balii, by móc nachylić się nad moim mężem i skraść mu namiętny pocałunek.
- Czyli to oznacza, że możesz do mnie bez problemu teraz dołączyć – wymruczał zachęcająco, kiedy o odsunęliśmy się od siebie. Naprawdę, z chęcią bym na to przystał, naprawdę, ale raczej nie powinienem.
- Chyba spasuję. Nie chcę ci przeszkadzać, relaksuj się w spokoju – wykręciłem się, a następnie pocałowałem go w czoło. Fakt, to była bardzo słaba wymówka i pewnie Miki zaraz to wyczuje, ale jakoś nie potrafiłem w tak krótkim czasie wymyślić niczego lepszego. Zresztą, i tak niczego teraz nie wymyśliłem, powiedziałem to, co naprawdę czułem.
- Wszystko w porządku? – spytał ze zmartwieniem, uważnie mi się przyglądając.
- Pewnie, czemu miałoby nie być. Poczekam na ciebie w pokoju, nie spiesz się i zrelaksuj, zasługujesz na to – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie, po czym wyszedłem z pokoju. Niedawno jego dojrzewanie się zakończyło, co przyjąłem z ogromną ulgą. W końcu mogłem być o niego spokojniejszy i teraz wiedziałem, że niczego głupiego nie zrobi. Zresztą, to dla niego też był ciężki czas i najwyższa pora, by faktycznie się zrelaksował, a ja mu do tego nie byłem potrzebny.
Czekając na Mikleo, zdecydowałem się na przeczytanie książki, którą podarowała mi Alisha. Usiadłem w fotelu, decydując się całkowicie skupić na treści książki, by jak najmniej myśleć o dziurze w swoim ramieniu. To się całkiem dobrze sprawdzało, ponieważ treść była niezwykle ciekawa i bardzo łatwo było mi całkowicie oddać się lekturze. A przynajmniej tak było do czasu, kiedy Mikleo wrócił z łazienki, chociaż i tak nie potrafiłem określić, kiedy wyszedł z łazienki. Po prostu w jednej chwili miałem książkę w rękach, a w drugiej już jej nie było. Zamrugałem zaskoczony i podniosłem wzrok, dopiero właśnie wtedy zauważając mojego męża, który był ubrany w moją koszulę i właśnie odkładał zabraną książkę na stolik. Ja wiem, że chciał troszkę atencji, ale mógł w jakikolwiek inny sposób spróbować zwrócić moją uwagę na niego, jak chociażby się odezwać... albo może to zrobił, tylko ja tego nie zarejestrowałem? Fakt, tak mogło się też zdarzyć, to w takim razie może lepiej, abym się nie odzywał, bo tylko zrobię z siebie tylko większego idiotę, niż już jestem.
- Stało się coś? – spytałem, widząc jego dziwny wyraz twarzy. Mikleo nie odpowiedział mi od razu, tylko usiadł na moich kolanach i wtulił się w moje ciało. Wtedy właśnie wyczułem, że miał na sobie tylko i wyłącznie koszulę na swoim ciele, nic więcej. No, może jeszcze na jego szyi znajdowała się ta cudowna obroża, ale nie wiem, czy powinienem ją wliczać, to był przecież w końcu niewielki dodatek, który tak cudownie podkreślał jego urodę.
- Właśnie ja powinienem się ciebie spytać. Zachowujesz się troszkę dziwnie, odkąd wróciłeś – odpowiedział po chwili, prostując się i kładąc mi dłoń na policzku, który swoją drogą mógł być dla niego odrobinkę kłujący, minęło troszkę czasu, odkąd ostatni raz goliłem twarz.
- Przesadzasz, mówiłem ci przecież, że wszystko ci w porządku – odparłem, chwytając delikatnie jego dłoń, którą wcześniej położył mi na policzku, i ucałowałem ją. Mikleo przyglądał mi się przez kilka długich sekund, po czym westchnął cicho, jakby się poddał. W sumie, to nawet i lepiej, nie było po co drążyć tematu.
- Mówiłeś mi też, że medyk zdjął ci bandaż. Mogę zobaczyć, jak wygląda teraz blizna? – słysząc jego prośbę poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Czemu musiał poprosić akurat o to? Mogłem dla niego zrobić wszystko, naprawdę, ale to było odrobinkę, więc czemu zdecydował się na to?
- Nie ma czego pokazywać, to nie jest nic niezwykłego – powiedziałem wymijająco, patrząc się wszędzie tylko nie na mojego męża.
- Mimo wszystko chciałbym zobaczyć i ocenić, czy nic złego się z raną nie dzieje – Mikleo dalej nie dawał za wygraną co tylko sprawiało, że czułem się coraz to mniej komfortowo.
- Skoro medyk stwierdził, że wszystko w porządku, to musi być w porządku, w końcu się na tym znał – powiedziałem czując, jak coraz bardziej zaczynam panikować. Jeżeli Miki to zobaczy... nie, nie mogę pozwolić, aby to zobaczył.
- Sorey, proszę – kontynuował, tym razem używając bardzo smutnego tonu, który sprawiał, że czułem wyrzuty sumienia. To niedobrze, bo sprawiały one, że już prawie chciałem się zgodzić.
- Nie chcesz tego widzieć, to wygląda obrzydliwie – to zdanie wypowiedziałem bardzo cicho, prawie że szeptem, wzrok wbijając w swoje kolana. Czułem wstyd zmieszany ze strachem, bo co jeżeli przez tą bliznę przestanę być dla niego atrakcyjny? Jakie jeżeli, na pewno przestanę, to było bardziej niż pewne.
- Jestem pewien, że nie będę tak tego widział. Mogę? – pomimo moich zaprzeczeń dalej próbował mnie namówić, a mnie nie pozostało nic innego jak tylko się zgodzić. Pokiwałem głową, dając mu tym samym pozwolenie, nie odzywając się i nawet nie podnosząc wzroku, nie chcąc zobaczyć jego twarzy, na której na pewno zaraz będzie wymalowane obrzydzenie.
Poczułem, jak Mikleo zaczyna ostrożnie i niespiesznie odpinać guziki mojej koszuli, co sprawiało, że denerwowałem się jeszcze bardziej. Nie wierciłem się jednak i spokojnie pozwoliłem mu na robienie wszystkiego, czego chciał. Co więcej, byłem wręcz nienaturalnie spięty, zbyt bardzo bojąc się ruszyć. W końcu Miki miał swobodny dostęp do mojej blizny i delikatnie przesunął po niej palcami. Nie bolało mnie to, ponieważ jego dotyk był bardzo delikatny, ale jednocześnie był on dla mnie doskonale wyczuwalny. Zagryzłem nerwowo dolną wargę, czekając na jego negatywne słowa, albo na inną reakcję, które będzie wskazywała na to, że ta blizna powoduje na niego nieciekawe odczucia.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz