Nie czułem się dobrze z tym, że ostateczne zdanie należało do mnie. Nie byłem nikim aż tak ważnym, by podejmować tak ważną decyzję, bo to jednak jest ważna decyzja. Coś takiego powinno zależeć tylko i wyłącznie od matki nie ode mnie. Czysto teoretycznie to jeszcze od ojca, ale on nie był i nigdy nie będzie obecny, co w sumie wyjdzie na dobre dla tego dziecka. Przynajmniej ono nie będzie przeżywało tego, przez co musiałem przechodzić ja.
- Wydaje mi się, że trzecie będzie najtrafniejsze – powiedziałem po krótkim zastanowieniu, uśmiechając się delikatnie. Kierowałem się tylko i wyłącznie znaczeniem imienia, a nie tym, że i Taiki’emu również się to podobało. – Ale decyzja ostateczna należy tylko i wyłącznie do pani – dodałem szybko, nie chcąc narzucać się ze swoim pomysłem. Nawet jeżeli to był mój brat, nie czułem się zobowiązany do tego, by mieć decydujący głos w tej sprawie.
- Sachiko... – powtórzyła kobieta, przyglądając się swojemu małemu synkowi z miłością. To był naprawdę uroczy obrazek, widać, że pani Kato była szczęśliwa i życzyłem jej oraz jej dziecku jak najlepiej. – Też jest piękne – gdy tylko to powiedziała, pocałowała już śpiącego chłopczyka w czoło.
- Proszę sobie odpocząć, musi być pani bardzo zmęczona, ja zajmę się małym – zacząłem po dłuższej chwili, kiedy zauważyłem, jak oczy kobiety zaczynały się kleić.
- A nie powinnam go teraz nakarmić? – spytała niepewnie, nie spuszczając wzroku z malca. Dopiero po tym pytaniu zdałem sobie sprawę, że to przecież jej pierwsze dziecko i pewnie nie za bardzo miała pojęcia co i jak robić, podobnie jak każda osoba w tym pomieszczeniu. Może ja co nieco pamiętałem z tego, jak Natsu była mała, niewiele, ale zawsze coś.
- Kiedy będzie głodny, da nam wszystkim o tym bardzo głośno znać, może być pani tego pewna – wyjaśniłem, wyciągając ręce w jej stronę, by móc wziąć noworodka na ręce. Nie chciałem go nigdzie zabierać, tylko położyć do łóżeczka w pokoju kobiety.
Pani Kato z niechęcią oddała mi noworodka, jakby bała się, że coś mu zrobię, co było kompletną głupotą, ale nie zraziło mnie to. Ostrożnie wziąłem dzieciątko na ręce z zaskoczeniem zauważając, że jest bardzo leciutkie. Czy tyle w ogóle powinno ważyć dziecko...? W sumie, urodziło się wcześniej, niż powinno, więc to jasne, że jest mniejsze niż przeciętny noworodek. Nie było również u niego znaku po lisich uszach i ogonach co znaczyło, że ludzkie geny zwyciężyły. Albo smocze. Co do tego drugiego nie byłem pewien, nie wiem, czy małe smoki się czymś wyróżniały, ale na pewno możemy wykluczyć fakt, że mały Sachiko jest kitsune. Odłożyłem malca do łóżeczka uważając, by niczego mu nie zrobić, a kiedy odwróciłem się w stronę pani Kato, ta już spała, a po moim narzeczonym i jego bracie nie było śladu.
Zastałem ich w kuchni, cicho ze sobą rozmawiających. To i dla nich był bardzo emocjonujący dzień, chociaż nie zrobili za wiele. Dobrze, że byłem wtedy obecny, nie wiem, czy cokolwiek by zrobili, gdyby nie ja, chociaż ja sam niewiele zrobiłem. Podszedłem do mojego narzeczonego i przytuliłem się do niego mocno. Nie miałem dzisiaj za bardzo dla niego czasu, nawet nie zdążyłem się z nim przywitać, najpierw był w pracy, później ten poród, który też swoje trwał. Jak dobrze, że jutro miał dzień wolny, co prawda z powodu dziecka nie będę miał dla niego tak dużo czasu co zawsze, ale na pewno znajdę dla niego chwilę. Albo nawet i kilka chwil. Taiki odwzajemnił mój gest, oplatając swoje ręce wokół mojej talii i całując mnie w czoło, nie przejmując się tym, że obok siedzi Shingo. Znaczy, siedział, bo zaraz po tym wyszedł
- Byłeś niesamowity – powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Nie wiem, o czym mówisz – odpowiedziałem szczerze, nie za bardzo rozumiejąc, co ma na myśli.
- O tym, że zachowałeś zimną krew – wyjaśnił mi, chociaż nadal go nie rozumiałem.
- Nie zrobiłem niczego niesamowitego – nadal uparcie trzymałem się swojego.
- Może według ciebie, ale ja i tak cię podziwiam – odparł, poprawiając moje włosy. – Chłopaki zaprosili nas na ognisko i mam nadzieję, że się zgadasz.
- Właściwie wydaje mi się, że lepiej by było, gdybym został – zacząłem niepewnie nie za bardzo wiedząc, jak zareaguje na moją odmowę. Do tej pory zawsze się zgadzałem na takie wypady, ponieważ bardzo je lubiłem, z każdym takim wypadek coraz lepiej poznawałem przyjaciół mojego narzeczonego, a to przecież było bardzo ważne. Tym razem też chciałem wyjść, ale plany pokrzyżował poród. – Malec może się w każdej chwili obudzić, a wydaje mi się, że twoja ciocia jeszcze potrzebuje małej pomocy. Ale ty jak najbardziej możesz wyjść – dodałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Na pewno? Nie będziesz zły? – pytał, delikatnie gładząc mnie po włosach, co było dla mnie bardzo przyjemne. Jak dla mnie, mógłby mnie głaskać po głowie zawsze, nieważne, jak bardzo uwłaczające to było.
- Nie, nie będę zły za to, że wyjdziesz na spotkanie z przyjaciółmi. Ale mogę być zły za to, w jakim stanie wrócisz, więc tam nie przesadzaj – wyjaśniłem mu, stając na palcach, by móc pocałować go w linię żuchwy. Przyznam, nie czułem się pewnie z tym, że puszczałem go samego, zwłaszcza, że doskonale widziałem, jak wielu osobom się podoba. I jak mojemu narzeczonemu ufałem, tak innym ludziom już niekoniecznie.
Taiki podziękował mi, bardzo zadowolony z tego faktu, a jego szczęście udzieliło się i mnie. Poza tym, ważne było to, aby i on troszkę odpoczął, w końcu przez większość czasu pracował, podczas kiedy ja leniuchowałem w domu. Znaczy, może nie leniuchowałem, bo wstawałem wraz z moim narzeczonym, najczęściej był to wczesny ranek, i również z nim szedłem spać, a przez cały dzień coś robiłem w domu, chociaż to i tak było nic w porównaniu z pracą Taiki’ego. W sumie, to jakiś czas temu mówił mi, ze już niedługo odejdzie z tej pracy i jak na razie nie zapowiada się, jakby to się szybko stało. Fakt, powiedziałem mu, że będę na niego czekał tyle, ile będzie trzeba, ale jednak nie obsraziłbym się, gdyby stało się to troszkę szybciej. Kiedy tak się stanie, będę o niego znacznie spokojniejszy i nie będę musiał się zastanawiać, czy przypadkiem nikt mu nie wbił noża w brzuch.
Po umyciu się Taiki zapewnił mnie, że będzie grzeczny, pożegnał się ze mną całując mnie w czoło i wyszedł z domu. W idealnym momencie, mógłbym rzec, ponieważ kilka minut po tym rozległ się głośny płacz dziecka, a mnie nie pozostało nic innego, jak troszkę pomóc pani Kato. Nie czułem się z tym źle, lubiłem dzieci i nie przeszkadzało mi zajmowanie się nimi, a dzieci lubiły mnie. Znaczy, chyba, pewien nie byłem, mnie się właśnie tak wydawało, a czy tak faktycznie było, nie wiedziałem.
Kiedy pani Kato nakarmiła małego Sachiko, pomogłem jej go umyć i przebrać. Przez cały ten czasu towarzyszyła nam Vivi, która była niezwykle ciekawa tej małej istotki. Nie odstępowała go ani na krok, nawet kiedy już odłożyłem chłopca już śpiącego do kołyski. Ja uważałem to za bardzo urocze zachowanie, podczas kiedy pani Kato troszkę bała, że lisica może go zaatakować, przez co musiałem ją uspokajać. Byłem pewien, że moja towarzyszka nic mu nie zrobi, po prostu wyglądało na to, że budził się w niej instynkt macierzyński.
Nastał późny wieczór, a ja zacząłem denerwować się coraz to bardziej, ponieważ Taiki nadal nie pojawił się w domu. Wiem, że nie powinienem, przecież on jest dorosły i może wrócić o tej, o której chce, poza tym sami czasem potrafiliśmy wrócić znacznie później, ale i tak się martwiłem. Nie miałem w końcu pewności, czy coś się tam nie stało, jednak nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać. By nie za wiele o tym wszystkim myśleć, wziąłem długą kąpiel, podczas której dokładnie umyłem swoje ciało i oraz włosy. Później siedziałem w pokoju mojego narzeczonego i dawałem atencji Kodzie, który chyba nie był zadowolony z powodu pojawienia się nowego członka rodziny. Zupełnie jak jego pan.
- No wreszcie! Co tak długo? Zacząłem się o ciebie martwić – odezwałem się zrywając się z podłogi, kiedy tylko mój narzeczony pojawił się w pokoju.
Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu i słodkich damskich perfum. Oczywiście, czułem także zapachy wielu innych osób, ale to właśnie te dwa wcześniej wymienione były najsilniejsze. Przyznam, nie podobało mi się to ani trochę, jak zwykle ja z nim chodziłem, te damskie zapachy tak do niego nie przylegały... albo może to ja jestem przewrażliwiony i ten zapach wcale nie jest tak silny? Sam nie wiem, ale raczej nie powinienem być na niego zły. To nie jego wina, że ktoś się do niego przymilał. Chociaż, może troszeczkę...? Mógłby powiedzieć nie, albo coś w tym stylu. Nie, powinienem mu robić żadnych scen zazdrości, ponieważ nie miałem ku temu każdemu powodu.
- Przepraszam, troszkę się przeciągnęło – powiedział przepraszającym tonem, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Pomimo silnego zapachu alkoholu Taiki brzmiał na trzeźwego, co chyba było dobrym znakiem. Zobaczymy, jak będzie się czuł rano. – Hej, stary – tym razem odezwał się do psa i uklęknął przy nim, drapiąc go za uszami.
- Dobrze się bawiłeś? – spytałem z zainteresowaniem, siadając na łóżku. Oczywiście, byłem ciekaw jak spędził ten czas beze mnie i czy jakkolwiek wypowie się na temat tych damskich perfum, których od niego wyczuwałem... w takich momentach jak ten przechodzi mi przez myśl, że lepiej i dla mnie, i dla mojego narzeczonego byłoby, gdybym nie miał tak wyczulonego węchu. Ja byłbym spokojniejszy, a Taiki nie musiał mi się tłumaczyć z rzeczy, które na pewno uważa za głupie.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz