Nie byłem zadowolony ani tym bardziej pozytywnie nastawiony do całego tego spotkania, nie chciałem poznawać bliżej byłego mojego męża. Jestem w stanie zaakceptować to, że się z nim spotyka, a raczej spotkał i chce to ponawiać, ale ja sam nie chce brać w tym udziału.
- Nie chce - Burknąłem, naprawdę nie mając na to ochoty, miałem w końcu inne ważniejsze rzeczy do robienia.
- Miki nie wymigasz się, musisz spędzać czas z innymi ludźmi, by wreszcie zacząć, nie tyle ich tolerować, a nawet może bardziej polubić.
- Nie muszę ich lubić, nie muszę ich tolerować, nie musisz nawet spędzać z nimi czasu - Bąknąłem, zanurzając się pod wodę, odcinając się na kilka chwil od rozmowy z mężem, który i tak krążyła wokół osoby, z którą spotkać się nie chciałem.
- Owieczko zrób to dla mnie. Ja dla ciebie spotkałem się z Rachel, chociaż nie miałem na to ochotę - Gdy tylko się wynurzyłem, ujrzałem twarz męża, słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, przyznając mu racje.
- Naprawdę muszę? - Spytałem, udając smutnego, mając nadzieję, że to przejdzie, a mój mąż nie będzie naciskał na mnie.
- Nie musisz, ale byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś dotrzymał mi towarzystwa - Psychologiczne podejście męża zadziałało w końcu i ja jeszcze kilka miesięcy temu prosiłem go, by ze mną poszedł i zrobił to, mimo że nie miał najmniejszej ochoty na to, nie mogę więc teraz mu odmówić, w końcu to byłoby nie feer w stosunku do niego.
- No dobrze, dobrze, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, pójdę tam z tobą, chociaż nie widzę najmniejszego sensu, by iść do twojego byłego - Przyznałem, przymykając oczy, by znów odprężyć się w wodzie.
- To było dawno, nie musisz być o mnie zazdrosny - Po tych słowach poczułem jego ciepłe i miękkie usta na swoich.
- Nie jestem zazdrosny, nie o niego - Przyznałem, między pocałunkami ciesząc się chwilą z moim mężem, troszeczkę mimo wszystko żałując, że nie chce wejść do wody.
- Coś nowego mój aniołek nie jest zazdrosny, cóż to się stało? - Lekko rozbawiony Sorey nie odsunął się ode mnie, schodząc pocałunkami na moją szyję, dając mi drobną przyjemność i atencje, które szczerze trochę i brakowało podczas jego nieobecności.
- Nic, zerwaliście, więc coś było nie tak, w takim bądź razie nie muszę czuć zagrożenia z jego strony, tak przynajmniej myślę - Wyznałem, mówiąc to, co myślę. Wiedząc, a nawet czując, że mój mąż nigdy nie spojrzy na niego, tak jak patrzy na mnie, nie wiem, dlaczego, ale to czuje i wie, że tego mogę być pewien jak niczego innego na świecie.
Sorey odsuną się od mojej szyi, zastanawiając się przez chwilę nad wypowiedzianym przeze mnie.
- To przeszłość i nie musisz się nią przejmować, dlatego cieszę się, że nie jesteś zazdrosny o niego, bo nie ma o kogo. I wiesz co? Kocham tylko jedną jedyną cudowną i piękną owieczkę na całym świecie i cieszę się, że jest tylko i wyłącznie moja - Uśmiechnąłem się szeroko do męża, słysząc jego słowa, które w połowie mi się podobały a w drugiej połowie nie za bardzo. Mój to on jest i będzie aż do śmierci, bo nikomu go nie oddam, ale, że tak od razu nazywać mnie cudownym i pięknym, kiedy to nie prawda, jestem przecież zwyczajnym aniołem nic we mnie pięknego i cudownego nie ma.
- Wiem - Uśmiechając się łagodnie, podniosłem się, wychodząc z wody, by stanąć przed mężem nagi i mokry okryty jedynie tak samo mokrymi włosami przyklejonymi do mojego ciała.
- Możesz podać mi ręcznik? - Zapytałem, gdy mój mąż napatrzył się na moje nagie ciało.
- A mogę nie? Mam tu bardzo ładne widoki - Wymruczał zadowolony, kładąc jedną ze swoich dłoni na moich biodrach, odrobinkę się ze mną drocząc, ustami pieszcząc mój kark, na którym pozostawił po sobie znamiona dumny niczym paw.
Rozbawiony pozwoliłem mężowi odrobinkę po dotykać swoje ciało, nim sam wziąłem ręcznik do rąk, porządnie się nim wycierając, zakładając ubrania, które zakryły wszystko to, co zakryć powinny.
- Myślisz, że wyjście w tych ubraniach będzie w porządku? - Dopytałem męża, rozczesując mokre włosy, których nie chciałem jeszcze osuszać z wody.
- Myślę, że w czymkolwiek byś nie wyszedł, dla mnie będziesz wyglądał idealnie - Przyznał, stając za mną, by wysunąć z mojej dłoni grzebień, zaczynając powoli czekać moje włosy.
- Bardzo ci tego brakowało? - Spytałem, dostrzegając w lustrzanym odbiciu jego szeroki uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - Przyznał, uśmiechając się do mnie, rozczesując moje włosy. - Będę mógł dziś cię uczesać przed wyjściem? - Na to pytanie kiwnąłem twierdząco głową, nie mając i nie widząc w tym problemu, w końcu mu sprawi to przyjemność, jak i również mi.
Resztę dnia przed wieczornym wyjściem spędziliśmy razem na rozmowach i planach na przyszłość. Mój mąż tak jak ja miał już troszeczkę dość przebywania w jednym i tym samym miejscu, okazuję się więc, że nie tylko ja mam z tym problem dobrze to wiedzieć, dzięki temu oboje wiedzieliśmy, czego chcemy od życia i co planujemy na wspólną przyszłość.
Dopiero wieczorem przygotowaliśmy się do wyjścia, na które nie miałem najmniejszej ochoty, co jednak mogłem zrobić, już się zgodziłem, więc musiałem z nim iść.
- Naprawdę musimy iść tam dziś? - Zadałem to pytanie, gdy siedziałem na łóżku, pozwalając mężowi układać mi wybraną przez niego fryzurę.
- Tak, nie możemy odmówić, teraz gdy się już zgodziłem - Sorey skupiony na moich włosach nie chciał wdawać się w dyskusje, wiedząc, że nie ma ona najmniejszego sensu ja swoje on swoje jak zawsze.
Westchnąłem cicho, nic już nie mówiąc, zdecydowanie wolałbym poleżeć w łóżku i odpocząć, z drugiej strony jutro nastanie pełnia, a ja pewnie będę znów męczyć biednego męża, może to lepiej by dziś trochę odpoczął w towarzystwie swojego znajomego tylko po co w tym wszystkim ja? Rany, jakie to męczące.
- Gotowe - Zadowolony z siebie Sorey odwrócił mnie w stronę lustra. Chcąc, bym sprawdził, czy wszystko jest tak, jak być powinno i było no prawie.
- Podoba mi się, nawet bardzo jednak to muszę zdjąć - Chwyciłem pasek noszonej przez siebie obroży, którą zdjąłem, uwalniając od niej szyję. - Skoro widział mnie to i obroże mógł zobaczyć, wolę ją zdjąć by nikt prócz ciebie nie mógł mnie w niej oglądać - Wyjaśniłem, nie chcąc zakładać chusty, jeśli to uczynię, ten chłopak nie pamiętam, jak ma na imię, szybko zorientuje się, że moja obroża znajduje się pod chustą, a tego wolałbym uniknąć, nic się w końcu nie stanie, jeśli raz zdejmę ją na rzecz spotkania, to mój jeden warunek mam więc nadzieję, że mój ukochany pasterz nie będzie miał mi tego za złe.
< Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz