niedziela, 18 lipca 2021

Od Shōyō CD Taiki

Nie podobało mi się określenie, jakim Taiki nazwał swojego kuzyna. Rozumiałem, że mój narzeczony był zmęczony i zirytowany, a przez ten płacz nie mógł zmrużyć oka. Przecież czułem to samo, może z tą różnicą, że nie byłem aż tak zmęczony. Nie oznaczało to jednak, że powinien nazywać niewinne dziecko „robakiem”, przecież to nie jego wina, że płacze. 
- Nie powinieneś go tak nazywać – bąknąłem niezadowolony, przekręcając się na drugi bok. Naprawdę korciło mnie, żeby tam przyjść i sprawdzić, czy wszystko w porządku i czy w czymś nie pomóc. To chyba naturalne, że gdy słyszy się płacz dziecka, to odruchowo chce się mu pomóc. A może jednak nie wszyscy tak mają...? 
- Irytuje mnie on – wyburczał Taiki, a jego wypowiedź sprawiła, że podjąłem decyzję odnośnie pomocy pani Kato. 
- To nie powód, by od razu go tak nazywać – odpowiedziałem, podnosząc się do pionu. 
- Jesteś zły? 
- Nie, po prostu widzę, że jesteś zmęczony. A im szybciej go uspokoimy, tym szybciej przestanie płakać i przestanie cię on irytować – wyjaśniłem, nachylając się nad nim, by ucałować go w usta. Teraz, kiedy się już umył, jego zapach był zdecydowanie wyraźniejszy i bardziej kusiło mnie, by zostać w pokoju i wtulić się w jego ciało, no ale nie mogłem. Zresztą, i moje biedne uszy drażnił płacz dziecka. 
- Jak na moje to za bardzo przejmujesz się tym dzieciakiem. To jest dopiero pierwszy dzień, a już dla niego straciłeś głowę – bąknął, jakby niezadowolony, czego nie potrafiłem zrozumieć. Co mu nie pasowało? Przecież nie robiłem niczego złego, aby czuł niezadowolenie, a wręcz przeciwnie, starałem się jak najbardziej odciążyć jego ciocię, co było przecież pozytywną rzeczą. 
- Wcale nie, po prostu małe dziecko wymaga dużo uwagi – odpowiedziałem, pusząc policzki. Nie uważałem, abym „stracił głowę” dla tego malca, ja po prostu... starałem się być jak najlepszym bratem, podobnie jak dla Natsu. A to przecież nie znaczyło, że od razu byłem na każde jego skinienie. Na szczęście, albo i nie, w tym samym momencie płacz dziecka ucichł. 
- Na szczęście nie twojej i nie w tym momencie, więc już możesz do mnie wrócić – odpowiedział, wyciągając ręce w moją stronę. 
Stałem jeszcze przy łóżku te kilka chwil nasłuchując, czy aby na pewno już wszystko było w porządku, po czym wróciłem do łóżka, wtulając się w ciało mojego ukochanego. Coś czułem, że pewnie to będzie niejedna pobudka tej nocy i tak przez najbliższe... dwa lata? Może trzy. Ja jakoś dam sobie radę, ale Taiki, i to jeszcze przy tej swojej pracy... przecież on będzie wykończony. Pojawienie się tego dziecka zmieni wiele rzeczy, i to troszkę mnie przerażało. Dopiero co przyzwyczaiłem się do swojej nowej normalności, a ona znowu miała się zmienić. Nie byłem pewien, czy sobie z tym poradzę. 
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy, a następnie zaczął gładzić mnie po głowie, na co zamruczałem z aprobatą. Uwielbiałem każdą formę atencji, jaką dawał mi mój narzeczony, jej nigdy nie było mi mało, zwłaszcza, że przez jego pracę nie zawsze dawał mi jej wystarczająco. Tym razem jednak starłem się trzymać te emocje dla siebie i nie eksponować ich tak bardzo, jak ostatnim razem, ponieważ doskonale widziałem, że to przecież nie była jego wina, a ja nie powinienem być tak bardzo samolubny. 
- Moja ciocia jest dorosłą osobą i da sobie świetnie radę, musisz tylko dać jej się wykazać – wyjaśnił mi cichutko Taiki, nie przestając mnie głaskać, co było naprawdę przyjemne. 
- Wiem, tylko ja po prostu kiedy słyszę płacz dziecka czuję potrzebę zareagowania – wyjaśniłem mu, mocniej wtulając się w jego ciało i zamykając oczy. Wstałem dzisiaj o tej samej godzinie, co Taiki i zmęczenie brało nade mną górę. 
- Takie zachowanie nazywa się instynktem macierzyńskim – słysząc jego słowa, zmarszczyłem brwi i otworzyłem oczy zastanawiając się, czy był to komplement, czy wręcz odwrotnie. 
- Ale coś takiego mają tylko kobiety – odpowiedziałem, pusząc policzki. Jak dla mnie nie brzmiało to jak komplement, ale może to ja byłem jakiś dziwny i nie rozumiałem prostych rzeczy.
- Najwidoczniej przeczysz tej regule – wymruczał, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Odkąd Sachiko przestał płakać, jego humor diametralnie się zmienił i to na lepsze, co bardzo mi się podobało. – Nie myśl już o tym za dużo, tylko korzystaj z wypoczynku, póki możesz. Dobranoc – dodał, oplatając swoje ręce wokół mojej talii. 
- Dobranoc – odpowiedziałem, cicho wzdychając. W sumie, to miał troszkę racji, tylko nie z tym całym instynktem macierzyńskim, a z wypoczynkiem. Nie miałem pojęcia, skąd on wziął ten głupi instynkt, ja po prostu byłem empatyczną osobą, a to coś całkowicie innego. 

***

Tak jak podejrzewałem, Sachiko obudził nas jeszcze raz nad ranem, bardzo drażniąc tym samym mojego narzeczonego. Na szczęście tym razem nie trwało to długo i kiedy tylko płacz ucichł, Taiki’emu udało się zasnąć. Ale nie mnie. Leżałem na moim ukochanym jeszcze przez kilka długich minut, pozwalając mu zapaść w spokojny, głęboki sen. Wypoczynek był dla niego bardzo ważny, zwłaszcza w tym momencie jego życia. Ostrożnie, by go nie obudzić, wysunąłem się z jego objęć, postanawiając zejść na dół i przygotować sobie coś do picia. Jak się okazało, nie tylko ja nie spałem, w kuchni zastałem panią Kato, która wyglądała... cóż, okropnie. Przygotowałem jej kawę oraz śniadanie, nawiązując cichą rozmowę. 
Nie licząc tej nieprzyjemnej pobudki, poranek minął mi całkiem spokojnie. Po kilkudziesięciu minutach na dół zszedł Taiki chyba w nie za dobrym humorze... a może był po prostu zaspany? A może jedno i drugie? Przywitałem się z nim i zacząłem przygotowywać śniadanie i jemu. 
- Mam dosyć – burknął Taiki, kiedy tylko jego ciocia wróciła do dziecka, które znowu zaczęło się upominać o jedzenie. Albo uwagę, trudno było stwierdzić. 
- Przyzwyczaisz się – odpowiedziałem, siadając na jego kolanach i całując go w policzek. Skoro on teraz ma dosyć, to co on będzie czuł, kiedy Sachiko zacznie ząbkować...? Wolałem mu jeszcze o tym nie wspominać. 
- Coś czuję, że to się szybko nie stanie – bąknął, przytulając się do mnie jak do pluszowego misia. – Mam pomysł. Dzisiaj znowu jest mecz, może pójdziesz ze mną?
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł – powiedziałem, zaczynając odczuwać niepewność. Po pierwsze, lepiej by było, gdybym został z panią Kato i pomógł jej przy dziecku, a po drugie... wczoraj się fantastycznie beze mnie bawił, więc może i tym razem będzie podobnie. Nie chciałem mu się narzucać, rozumiałem, że potrzebował on towarzystwa i chwili odpoczynku, a ja... cóż, ktoś się domem zająć musiał, a z tym nie czułem się źle, w końcu tak jakby byłem do tego przyzwyczajony, w końcu to głównie robiłem u siebie w domu. 
- Ciocia na pewno potrafi się zająć tym małym wyjcem, a tobie też się przyda chwila relaksu – słysząc jego kolejne określenie na niewinnego malca westchnąłem cicho, ale nic nie powiedziałem. 
- A co z tobą? Nie będę ci przeszkadzał? – spytałem, przyglądając mu się uważnie. Jego samopoczucie było dla mnie najważniejsze i jeżeli beze mnie bawił się lepiej, to przecież mogłem zostać w domu, on musiał się w końcu zrelaksować przed pracą, a ja jakoś dam sobie radę. 

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz