Nie za bardzo chciałem się zgodzić, bo dlaczego miałbym to zrobić? To ja wygrałem, więc nie chciałem iść na kompromis. Może jestem tylko szarym człowieczkiem, który w porównaniu z tak wspaniałym aniołem, jakim jest mój mąż, jest nikim, ale kochałem go całym swoim sercem i zamierzałem mu to udowodnić. Nie uważałem oczywiście, że mój kochany Mikleo kocha mnie za mało, no ale jednak ja kocham go bardziej. Najbardziej, jak tylko może kochać człowiek, a wbrew pozorom ludzie nie są wcale tacy najgorsi, chociaż mój mąż uważa coś innego.
- Nie wydaje mi się – wymruczałem pomiędzy pocałunkami, jedną ze swoich dłoni wsuwając pod jego koszulę. Znaczy, to w sumie była moja koszula, ale bez problemu mogłem mu ją oddać. Ja jeszcze jedną czy dwie miałem w zanadrzu, one na pewno mi wystarczą na najbliższy czas. – I zaraz ci to udowodnię.
- Nie sądzę, aby to było możliwe – wyszeptał, zaczynając powoli dobierać się do mojej koszuli. Jak zazwyczaj nie miałem nic przeciwko takim jego ruchom, ale tym razem mi się to nie spodobało. Może i mówił mi, że on nie widzi w tej bliźnie nic złego, ale ja widziałem, i to wiele. Nie chciałem, aby Mikleo musiał na nią patrzeć podczas tak intymnych chwil. Jeszcze pomimo swoich wcześniejszych zapewnień poczuje obrzydzenie i tyle byłoby z miłych chwil. Zatem mój zamysł był bardzo prosty, nie dopuścić, aby Mikleo zobaczył tą bliznę raz jeszcze.
- To wkrótce zmienisz zdanie – odpowiedziałem, na moment odsuwając się od niego, by sięgnąć bo znajdującą się na szafce nocnej chustę, którą do tej pory mój mąż używał do zakrywania obroży. Jednak, odkąd Yuki’ego nie ma, Miki nie musiał tego robić. Fakt, czasem zaglądała do nas Alisha, dlatego chusta zawsze leżała w pobliżu, na wszelki wypadek. Tym razem jednak nie zamierzałem użyć jej do zakrycia obroży, a do czegoś bardziej ciekawszego. – Zamknij oczy – wyszeptałem mu do ucha, a mój mąż posłusznie spełnił moje polecenie.
Kiedy tylko zawiązałem chustę tak, by zakrywała jego oczy, przystąpiłem do działania. Rozpiąłem koszulę, którą Miki miał na sobie, po czym zabrałem się do powolnego i bardzo dokładnego pieszczenia jego ciała swoimi ustami. Pilnowałem się, by nie ominąć żadnego miejsca, zwłaszcza tych najbardziej wrażliwych, w końcu one były najważniejsze. Słodki głosik mojego męża był muzyką dla moich uszu, oznaczało to bowiem że wszystko, co robię, robię dobrze, chociaż muszę przyznać, nie chciałem aby było tylko „dobrze”. Chciałem, aby było najlepiej, w końcu dokładnie na to zasługiwał mój mały aniołek – na wszystko, co najlepsze od życia. W pewnym momencie mój mąż troszkę na ślepo zaczął rozpinać moją koszulkę, na co mu pozwoliłem. Teraz, skoro jego oczy były zakryte, nie dostrzeże tej obrzydliwej blizny i się nie zgorszy, a na tym przecież zależało mi najbardziej. Kiedy już to zrobił, delikatnie zsunął koszulę z moich ramion, co lekko mnie zaskoczyło. Po co miałby to robić? Przecież i tak nie mógł ujrzeć mojego ciała. Nie pozwoliłem jednak, aby te myśli zawładnęły moim umysłem, w końcu miałem zadanie do wykonania, i chciałem je wykonać jak najlepiej. Zaraz poczułem, jak jedną ze swoich dłoni wsuwa w moje kosmyki, a paznokcie drugiej wbijają się w to samo ramię, na którym znajdowała się blizna. Ten drugi gest odrobinkę mnie zabolał, ale nie dałem tego po sobie poznać, by Mikleo nie czuł się źle.
Po długim czasie mój mąż osiągnął przyjemność, do której tak dążyłem, oczywiście z premedytacją przedłużałem finał wiedząc, że dzięki temu stanie się on o wiele lepszy. Odsunąłem się od Mikleo, oblizując usta i lekko poprawiając swoją koszulę, by zakryć bliznę, która nie powinna widzieć światła dziennego. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko w górę i w dół w ciężkim oddechu, włosy były rozprószone po poduszce, a wargi – te cudowne, miękkie i wilgotne wargi – były delikatnie otworzone. Mój aniołek przypominał w tej chwili słodki, mały i niezwykle kuszący bałagan. Miki zawsze wyglądał cudownie, w końcu był najpiękniejszą istotą niebiańską, jaką mogłem podziwiać, ale w tej chwili wyglądał cudownie. I jeszcze te jego cudne, zaróżowione policzki, które tylko dodawały mu uroku. Moje spodnie już dawno zaczęły być na mnie ciasne, w końcu nie zrobiłem niczego, by ulżyć sobie, ponieważ to Mikleo i jego dobre samopoczucie było najważniejsze. I zaraz się dowiem, czy wszystko zrobiłem idealnie, tak jak planowałem, tylko mój mąż musiał troszkę uspokoić swoich oddech, bo w tym momencie nie wyglądał, aby był w stanie cokolwiek powiedzieć. Położyłem się na poduszce obok niego, obserwując go z boku.
- Nawet nie masz pojęcia, jak uroczo w tej chwili wyglądasz – wyszeptałem mu do ucha, by zaraz zejść ustami na jego szyję i tam zostawić mu malinkę. – Jak się czujesz? – dodałem, kiedy Mikleo ściągnął opaskę ze swoich oczu.
- Cudownie – odpowiedział, przekręcając się na bok, by móc złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, który odwzajemniłem. – Tylko zapomniałeś o jednym, drobnym szczególe.
- Jakim szczególe? – spytałem czując, jak serce ze stresu zaczyna mi szybciej bić. Jeżeli chciałem, by było perfekcyjnie, nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy, zwłaszcza, że udowadniałem mu przecież bardzo ważną rzecz.
- O sobie, głuptasie – odparł, w jednej chwili siadając okrakiem na moich biodrach.
- Och – wyrwało mi się z piersi, ponieważ kompletnie nie spodziewałem się takich słów z jego ust. – Tak właściwie, to nie zapomniałem, ponieważ w ogóle nie brałem się pod uwagę. Chciałem udowodnić coś tobie i też na tobie całkowicie się skupić, nie na sobie – wytłumaczyłem mu, kładąc mu dłonie na biodrach.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz