Tak jak co ranek życzyłem mu miłego dnia w pracy, chociaż tym razem nie byłem pewien, czy w ogóle ją usłyszał. Nim dokończyłem zdanie, usłyszałem zamykające się drzwi. Przyznam, poczułem jeszcze większy smutek, kiedy Taiki mi nie odpowiedział tak jak zawsze do tej pory to robił, ale czy mogłem tego od niego wymagać? Nie odzywałem się do niego praktycznie przez cały ranek, to oczywiste, że i on nie chce ze mną rozmawiać. Znaczy, ja chciałem z nim porozmawiać, tylko czułem się tak strasznie źle z tego powodu, że dzisiaj znowu nie spędzimy ze sobą wiele czasu. Nawet przez moment w mojej głowie pojawiła się myśl, że Taiki coraz więcej czasu spędza w pracy, ponieważ nie chce spędzać go ze mną, ale zaraz ja odrzuciłem. Przecież to jasne było, że pracuje więcej, by zarobić, ale jednak bolało mnie to, że Taiki wolał spędzić swój wolny czas właśnie w pracy, a nie ze mną. Poczułem, jak po moim spływa łza, którą natychmiast otarłem, trochę zdziwiony jej pojawieniem się. Byłem naprawdę beznadziejny, zachowywałem się jak rozpieszczony dzieciak, który nie dostał tego, czego chciał, nic dziwnego, że Taiki zdecydował się pójść do pracy.
Reszta dnia minęła mi tak, jak zawsze, może z tą różnicą, że tym razem nie udawałem, że wszystko jest w porządku. Jakoś trudno było mi utrzymywać, że czuję się dobrze, kiedy było mi tak strasznie smutno, dlatego starałem się dzisiaj niewiele czasu spędzać w towarzystwie pani Kato oraz Shingo. Najpierw oczywiście posprzątałem po śniadaniu Taiki’ego, ja nie za bardzo miałem ochoty jeść, po czym wziąłem zwierzaki na dłuższy spacer. Po powrocie okazało się, że ciężarna kobieta oraz Shingo już wstali, dlatego przygotowałem im śniadanie, ten jeden raz na ten dzień udając, że mam dobry humor. I chyba średnio mi to wyszło, ponieważ ciocia mojego narzeczonego spytała, czy wszystko w porządku, na co oczywiście przytaknąłem i zaraz ulotniłem się z kuchni. Po tym postanowiłem umyć wszystkie okna w domu, licząc na to, że ta czynność pochłonie mnie na tyle, że przestanę myśleć o tym, jak wspaniale miał wyglądać ten dzień.
Taiki wrócił do domu krótko po dwunastej, podczas kiedy ja kończyłem myć ostatnie okno w pokoju mojego jeszcze nienarodzonego rodzeństwa. Rozpoznałem, że mój narzeczony powrócił do domu po tym, że Vivi postanowiła zejść na dół, by najpewniej się z nim przywitać. Moja lisica była dzisiaj bardzo kochana, wyczuwała mój słaby humor i towarzyszyła mi cały dzień pomimo tego, że we wszystkich pokojach panowała duchota. Swoją drogą, w tym pokoju było strasznie dużo zabawek, więcej, niż ja kiedykolwiek miałem, a dziecka jeszcze nawet nie było na świecie. Nawet mu troszkę zazdrościłem, ja przez całe swoje dzieciństwo miałem jednego misia.
- Hej. Już wróciłem – słysząc głos mojego narzeczonego tylko zerknąłem w jego stronę, ale zaraz jednak skupiłem się na swoim zadaniu. Nie chciałem zostawić żadnych smug, chociaż nie wiem, czy z mojej pracy cokolwiek będzie. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, które nie wróżyły niczego dobrego. Co, jeżeli będzie burza...? To nie napawało mnie optymizmem, nie, żebym na chwilę obecną miał go dużo.
- Zaraz skończę, poczekaj chwilę i mogę ci zacząć przygotowywać obiad, jeżeli jestem głodny – odpowiedziałem, przecierając szmatką szybę, zauważając także wchodzącą do pokoju lisicę.
- Nie jestem głodny, chciałbym natomiast z tobą porozmawiać – odparł, podchodząc do mnie i zajął miejsce obok mnie na parapecie. – Jesteś na mnie zły?
- Nie, przecież już ci to mówiłem – powiedziałem zgodnie z prawdą, na moment przerywając mycie okien. Jego pytanie dało mi trochę do myślenia, zadaje mi je już któryś raz, co mnie zaniepokoiło. – Czy zrobiłem coś, przez co pomyślałeś, że jestem na ciebie zły? – spytałem, marszcząc brwi.
- W sumie, to tak. Praktycznie ze mną nie rozmawiasz, unikasz kontaktu wzrokowego i jesteś strasznie smutny, nawet Shingo widzi, że coś jest na rzeczy. Wiem, że ten dzień miał wyglądać inaczej, ale nadal możemy go jeszcze wspaniale spędzić – gdy to mówił, chwycił moją dłoń i przez cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Jestem okropny, skoro sprawiłem, że odczuł to wszystko w ten sposób. Poza tym, nie wydawało mi się, abyśmy mogli wspaniale spędzić resztę tego dnia, Taiki wyglądał na bardzo zmęczonego, a ja nie miałem do niego o to pretensji.
- Nie jestem na ciebie zły, wiem, że bardzo potrzebujecie teraz pieniędzy. Ja po prostu... naprawdę nie mogłem doczekać na ten dzień i... – zacząłem, ale zaraz ugryzłem się w język. Gdybym mu powiedział, jak wielki smutek i zawód sprawił mi tak prostą decyzją, to jeszcze poczułby się źle przez to źle, a przecież to było niepotrzebne. Nie chciałbym, by czuł się źle przez to, że ja mam jakieś humorki, powinienem zachować się bardziej dojrzale. – Przepraszam, że tak głupio się zachowałem, nie chciałem ci sprawić przykrości, poprawię swoje zachowanie, obiecuję – odpowiedziałem, spuszczając wzrok, czując się niezwykle głupio. Miałem być dla niego wsparciem, a nie ciężarem, a jak na razie robię wszystko, co sprawia mu przykrość.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz