To co powiedział mój narzeczony, było dziwne i nie do końca zrozumiałe, że niby miałby mi w czymś przeszkadzać? Ale w czym? Przecież uwielbiam spędzać z nim czas i kocham go nad życie, gdybym mógł, zabierałbym go wszędzie, dlaczego więc w jego głowie pojawiły się takie myśli?
- Czy coś się stało? - Spytałem zmartwiony, patrząc na mojego ukochanego partnera, którego w tej chwili totalnie nie rozumiałem, to moja wina? Czy to on za dużo po prostu myśli?
- Słucham? Co się miało stać? - Powtórzył zaskoczony, nie rozumiejąc mojego pytania zresztą tak jak i ja nie zrozumiałem jego odpowiedzi na moje pytanie.
- Właśnie nie wiem, dlatego pytam, ubzdurałeś sobie w tej małej główce, że ja nie chcę, abyś ze mną szedł, bo będziesz mi przeszkadzał czy tam psuł zabawę, skąd ci się to wzięło? - Spytałem, chcąc wiedzieć, na czym w tej chwili stoimy, nie wyspał się, dlatego gada takie głupoty? A może to ja się nie wyspałem i dlatego źle go rozumiem? Sam nie wiem, wolę by mi to wyjaśnił, bo dzięki temu oboje zrozumiem, co siedzi nam w głowach.
- Mówiłeś wczoraj, że bawiłeś się świetnie, nie chciałbym ci tej zabawy popsuć - Odparł, patrząc na mnie niepewnie, tym razem nie ukrywając tego, co go boli jak miło z jego strony.
- Powiedziałem, również, żebyś żałował, że cię tam nie było - Przypomniałem mu o tym, co było powiedziane po okazaniu radości z wyjścia poza dom. - Ponadto z tobą bawiłbym się jeszcze lepiej, gdybyś tylko tam był ze mną - Dodałem, chcąc mu uświadomić, że było fajnie, ale z nim byłoby jeszcze lepiej.
- Myślę, że przesadzasz beze mnie czy ze mną żadna różnica - Odparł, pewny tego, że w tej chwili mówię przesadnie, nie dopuszczając do siebie myśli, iż mógłbym mówić to, co myślę, to trochę dziwne jednakże bardzo przy tym podobne do Karotki on tak potrafi i jestem tego świadom. - Ponadto nie wiem, czy powinniśmy zostawiać swoją ciocię samą z dzieckiem, co jeśli będzie potrzebowała pomocy, a nas nie będzie w domu? - No i wszystko jasne przede wszystkim chodzi o dzieciaka, który nie jest jego, a mimo to on zachowuje się tak, jakby właśnie jego był, to dziwne i irytujące nie może być tak, że dzieciak zmienia całe nasze życie.
- Nie podoba mi się to, że tak przejmujesz się tym dzieckiem - Burknąłem, nawet nie ukrywając niezadowolenia z jego zainteresowania dzieckiem, a nie mną.
- Nie chodzi o dziecko, chodzi o twoją ciocie, ona potrzebuje naszej pomocy - Karotka najwidoczniej nie chciał iść ze mną na mecz, nie potrafiąc mi tego wprost powiedzieć, nie rozumiałem tego, ale akceptowałem skoro tak niech mu będzie.
- Jasne, wszystko rozumiem, sam pójdę na mecz - Burknąłem, wychodząc z kuchni, nawet nie reagując na swojego narzeczonego, skoro tak bardzo chce siedzieć w domu i słuchać płaczu tego dzieciaka niech mu będzie, ja mam zamiar wyjść i odpocząć przed jutrzejszym ciężkim dniem w pracy.
Zły i do tego obrażony na partnera wszedłem do pokoju, by pozbierać swoje rzeczy, potrzebne mi na boisko idąc od razu do łazienki, gdzie przygotowałem się na boisko, nie mając zamiaru odpuścić sobie tego wyjścia, jeśli mój narzeczony chce siedzieć w domu, naturalnie nie mogę mu tego zabronić, sam jednak nie będę tego robił, chcąc wyjść z ludźmi gdzieś poza dom.
Po przygotowaniu się do wyjścia uświadomiłem sobie, że to zdecydowanie za wcześnie, aby wyjść chłopaki na boisku będą za trzy godziny, rany tak się zdenerwowałem, że za szybko do wyjścia się przygotowałem.
Wzdychając ciężko z irytacją, wróciłem do pokoju, gdzie czekał na mnie mój partner, chcąc najwidoczniej ze mną o czymś porozmawiać, tak jakby było w ogóle o czym, jasno dał mi do zrozumienia, że chce zostać w domu, a ja nic do tego nie mam to jego decyzja i ma prawo zrobi, co tylko chce.
- Taiki, nie jesteś chyba zły na mnie prawda? - Na to pytanie westchnąłem cicho, nie byłem zły, byłem zirytowany zachowaniem mojego narzeczonego, ale nie zły, jeśli nie chciał, nie musiał iść ze mną, sam też mogę wyjść ze znajomymi i doskonale się bawić.
- Nie, nie jestem, ochłonąłem troszeczkę, już mi przeszła złość - Przyznałem, zdecydowanie spokojniejszy. - Nie podoba mi się to, że tak bardzo wciągnęła cię opieka nad nie twoim dzieckiem, jednakże nie mogę cię do niczego zmusić, masz prawo zostać w domu i pomagać mojej cioci, jeśli tak bardzo masz na to ochotę - Wyjaśniłem, podchodząc do lustra, poprawiając swoje włosy.
- Martwię się o twoją ciocię, jest świeżo upieczoną matką, bez męża i ojca dziecka trzeba jej pomóc - Na te słowa westchnąłem po raz kolejny, tego dnia zaczynając, wszystko rozumiejąc.
- Czujesz się winien zachowania swojego ojca i dlatego tak bardzo chcesz jej pomóc prawda? - Nie musiał mi odpowiadać, doskonale wiedziałem, że tak jest. - Posłuchaj mnie uważnie, nie jesteś winien i nie musisz czuć się winien, tego, co się stało, moja ciocia świadomie sypiała z twoim ojcem. Wiedząc, że może się to tak skończyć, nie była ostrożna, on też nie więc oboje mają za swoje, a raczej moja ciocia ma, chciała wychować to dziecko, więc niech teraz sobie radzi, jest dorosła i jeśli będzie potrzebować naszej pomocy, powie nam o tym, a ty nie marnuj życia na opiekę nad nie swoim dzieckiem, bo się poczuję zazdrosny o niego - Przyznałem, kręcąc nosem z niezadowoleniem, nie chciałem, aby to dziecko cos zmieniło między nami. Wystarczy, że zmieniło życie nas wszystkich, nic więcej nie musi zmieniać, a już na pewno nic między nami.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz