Słysząc słowa mojego narzeczonego zagryzłem nerwowo wargę, zdając sobie sprawę, że ma rację w wielu miejscach. Może nie ma stuprocentowej racji, ale miał jej bardzo dużo. Nie chciałem pomagać jego cioci tylko i wyłącznie z powodu poczucia winy. Ja po prostu czułem, że muszę pomóc i odciążyć troszeczkę panią Kato, czy to od razu było takie złe? Najwidoczniej tak, skoro Taiki poczuł się skrzywdzony, a tego przecież nie chciałem.
- Nie musisz się o to martwić, dla mnie zawsze będziesz najważniejszy – odpowiedziałem, kładąc dłoń na jego policzku, mówiąc jak najbardziej szczerze. Kolejną osobą, którą darzyłem równie mocnym uczuciem, była Natsu, ale z tym Taiki chyba nie miał problemu. – Ja po prostu czuję, że muszę pomóc. I to nie tak, że nie chcę z tobą wyjść, po prostu... troszkę boję się, że coś się stanie, jak nas nie będzie.
Taiki westchnął cicho, chyba po raz kolejny tego dnia. Coś dużo razy dzisiaj wzdycha, na pewno czuje się dobrze? Oczywiście, że nie, przecież najpierw się przeze mnie zezłościł, a teraz zirytowany. Wiedziałem, co mu poprawi humor i trochę poprawi naszą relację, tylko będę musiał zebrać się w sobie i przestać myśleć o Sachiko i jego mamie na jakieś parę godzin... to mogło być dla mnie małe wyzwanie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo przejmowałem się właśnie takimi rzeczami. Z drugiej strony, Taiki był zdecydowanie ważniejszy od tego dziecka i w tym momencie chyba chciał ode mnie troszkę więcej uwagi niż zwykle, więc to na jego dobru powinienem się skupić.
- Nie jesteś zobowiązany do robienia czegokolwiek wobec tego dziecka, nie musisz się tak czuć – powiedział, po czym odgarnął moje włosy i pocałował mnie w czoło. – Doceniam to, że jesteś taki cudowny i empatyczny, ale nie chcę, byś przez to zniszczył sobie życie – dodał, gładząc mnie po policzku.
Milczałem przez kilka minut, zastanawiając się nad jego słowami. Nie rozumiałem za bardzo, w jaki sposób moja empatia może mi zniszczyć życie i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrozumiem. Z tego powodu postanowiłem przemilczeć ten temat, kiwając delikatnie głową. Zdecydowanie miał rację w tej pierwszej kwestii, ale nie jestem przekonany, czy tak łatwo przestanę myśleć w ten sposób. Niektóre nawyki są silniejsze ode mnie, po prostu tak już mam, że przejmuję się każdą losem każdej istoty, którą znałem dłużej niż trzy minuty, nawet jeżeli niewiele mnie z nią łączy.
- To o której masz ten mecz? – spytałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Nadal nie byłem pewien, czy moja obecność nie zepsuje mu zabawy, ale jeżeli chce, bym z nim poszedł, to pójdę.
- Za niecałe trzy godziny mamy się znaleźć się na boisku, dlatego chodź, trzeba cię przygotować – odpowiedział, a jego humor momentalnie się poprawił, co i mnie się udzieliło. To niesamowite, jak bardzo jego humor wpływał na mój.
- A nie sądzisz, że to troszkę za wcześnie? – odezwałem się rozbawiony, kiedy Taiki chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Zamartwianie się Sachiko odrzuciłem gdzieś na bok, głównie pewnie dlatego, że przestał już płakać, a całkowicie skupiłem się na moim narzeczonym, który chyba troszkę jej potrzebował.
- Zanim zapanuję nad twoimi włosami i je ułożę, to minie połowa tego czasu, a przypominam, że jeszcze musisz się przebrać – powiedział zamyślony, sadzając mnie na krześle przed lustrem. – Cicho, nic nie mów i daj mi pracować – dodał szybko zauważając, że już otwierałem usta.
Tym razem to ja westchnąłem cicho, postanawiając siedzieć cicho. Cisnęło mi się na ust bardzo poważne pytanie, a mianowicie po co miałby mi układać włosy. Przecież to miał być jedynie zwykły mecz i przyjacielskie spotkanie, a nie jakaś ważna uroczystość, więc po co sobie robić tyle trudu? Ale widziałem, że Taiki’emu sprawia to przyjemność, więc siedziałem cichutko jak trusia. Obserwowałem poczynania Taiki’ego, troszeczkę współczując mu tej nierównej walki z moimi włosami, która trwała... cóż, długo. I to na tyle długo, bym zaczął czuć zniecierpliwienie, ale w końcu mogłem wstać i iść się przebrać. Oczywiście, przy zmienianiu ubrań uważałem, by nie zepsuć swojej nowej fryzury, bo wiedziałem, że to mogłoby sprawić przykrość mojemu narzeczonemu, a tej już wystarczająco mu dzisiaj sprawiłem.
- I jak? – spytałem, wchodząc do pokoju, bardzo chcąc poznać jego odpowiedź. Jeżeli ja miałbym jakoś się określić, wyglądałem jakoś... inaczej. Nie źle, nie dobrze, po prostu trochę inaczej. I to pewnie zasługa fryzury, bo na pewno nie ubrań, te przecież nie były niczym nowym. – Tak źle? – spytałem po dłuższym czasie milczenia, gdzie z każdą sekundą jego twarz się zmieniała. Nie potrafiłem tylko stwierdzić, co ta mina miała oznaczać.
- Nie, nie, wyglądasz fantastycznie, tylko... – zaczął, pochodząc do mnie, by móc położyć dłonie na moich biodrach. – Zaczynasz wyglądać lepiej ode mnie – dodał, delikatnie pusząc policzki.
Zamrugałem zaskoczony oczami, nie dowierzając jego słowom. O czym on znowu gada? Na pewno się dobrze dzisiaj czuje? A może za dużo wczoraj wypił i jeszcze z niego nie zeszło? Przecież to niemożliwe, bym kiedykolwiek mógł wyglądać chociaż w połowie tak dobrze, jak on, a ten mi teraz mówi o takich rzeczach. Stanąłem na palcach, zarzuciłem mu ręce na kark i pocałowałem go w linię żuchwy, by chociaż troszeczkę go udobruchać.
- Zdecydowanie przesadzasz, a wiesz, skąd to wiem? Bo nie ma nikogo, kto byłby bardziej przystojny od ciebie – wymruczałem uśmiechając się do niego słodko, starając się mu poprawić humor i przekonać go do swojego zdania, a nic się nie stanie, jeżeli troszkę podbuduję jego ego. Wiedziałem, że takie coś bardzo poprawia mu humor, a na tym mi aktualnie zależało, by poczuł się jak najlepiej po tym, jak go wcześniej okropnie potraktowałem.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz