niedziela, 11 lipca 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Nie miałem pojęcia, że mój skarb boi się burzy czy raczej jak sam przyznał głośnych grzmotów, które są częścią burzy, nigdy raczej mi o tym nie mówił, a i nie zdarzyło się, by jakakolwiek burza miała miejsce podczas jego obecności w domu.
Zmartwiony trochę jego lękiem przed burzą głaskałem go po plecach, chcąc odwrócić jego uwagę od nieszczęsnej burzy, która tak bardzo go przerażała, skupiając całą swoją uwagę na moim małym skarbie, który był całym sensem mojego życia, który odkryłem, dopiero gdy się pojawił.
- Przepraszam - Z zamyślenia nagle wyrwał mnie głos mojego ukochanego liska, przeprasza? Ale za co? Czy coś się stało, o czym nie wiem? A może to jedno z tych dziwnych przeprosin, których sensu nie rozumiem i raczej nawet po wytłumaczeniu nie zrozumiem.
- Za co mnie przepraszasz? - Zapytałem, chcąc zrozumieć przesłanie wypowiedzianych przez niego słów, które niewiele mi wyjaśniły przynajmniej aż do tej chwili.
- Za to, że uniemożliwiam ci jedzenie obiadu i za to, że jesteś przeze mnie taki zmęczony - No i tak jak sądziłem, nie zrozumiałem go, gdy to przepraszał mnie za coś, za co przepraszać w ogóle nie powinien, głodny jeszcze nie jest, a i zmęczony też nie byłem z jego powodu a z powodu pracy, wstaje bardzo wcześnie, przebywam w prace wiele godzin, a później śpię dwa razy mniej godzin, niż bym tego chciał. Z tego też powodu nie rozumiem jego wypowiedzi, która nie miała najmniejszego sensu.
- Nie do końca rozumiem, za co mnie przepraszasz, ale przestań, bo o nic nie mam do ciebie żalu ani pretensji - Przyznałem, przytulając go mocniej do siebie, chroniąc przed całym złem, na tym świecie nie chcąc, by się bał, zamartwiał lub cierpiał, nie po to zabrałem go z tego okropnego domu, by teraz przeżywał to samo, chociaż tak naprawdę nie musi.
- Kiedy ja naprawdę.. - Zaczął, milknąc na chwilę z powodu kolejnego głośnego huku rozchodzącego się dokoła.
- Spokojnie, wszystko jest dobrze, jestem tu - Uspokoiłem go, nakrywając jego ciało kocem, by spędzić jeszcze parę dłuższych chwil w łóżku, nie przejmując się w tej chwili obiadem, który może być zjedzony później, nie jest to w końcu nic tak ważnego, jak moja Karocia, która zawsze jest na pierwszym miejscu, jeśli mowa o jego samopoczuciu.
Burza ustąpiła po godzinie, pozwalając mojej Karotce się rozluźnić co i mnie trochę uspokoiło, zawsze martwię się o mojego liska, gdy coś jest z nim nie tak, nawet jeśli to drobna pierdółka, kocham go i zawsze będę starał się mu pomóc w każdym nawet najgłupszym problemem.
- Już lepiej? - Zadając to pytanie, przyjrzałem mu się uważnie by upewnić się, czy aby przypadkiem nie będzie próbował mnie oszukać w końcu to do niego bardzo podobne, zrobić wszystko by nikt nie zorientował się, że coś jest z nim nie tak.
Mój skarbek kiwnął delikatnie głową, podnosząc się do siadu, by zwrócić swoją uwagę na jedzenie, znajdujące się na talerzu, które prawdopodobnie już wystygło, co dla mnie osobiście nie miało najmniejszego znaczenia ja to i zimne zjeść mogę.
- Przeprasza, przeze mnie obiad wystygł - Wyczułem, że moje małe słoneczko obwinia się o taką pierdółkę, o jaką obwiniać się nie powinien, to tylko obiad nie róbmy z tego aż takiej tragedii.
- Nie musisz się tym przejmować, to tylko jedzenie dom się nie pali - Pocieszyłem go, podnosząc się do siadu z zamiarem skonsumowania obiadu, skoro już wszyto było dobrze, to chyba najwyższa pora by coś zjeść w końcu robię się głodny, a to nie dobrze.
- Chcesz zjeść zimny obiad? Może przygotuje nam coś inne lub spróbuje to podgrzać? - Nie rozumiem, czym on się tak przejmuje, w końcu nie ma powodu, aby martwić się o mój żołądek, on sobie świetnie sam poradzi i z zimnym czy ciepłym posiłkiem.
- Nie trzeba, mi zimne jedzenie w niczym nie przeszkadza - Zapewniłem, biorąc talerz, by zjeść obiad, który przesunął się w czasie, na szczęście nic się takiego nie stało, z głodu nie umrę, a i z powodu zimnego obiadu też nie. - Przepyszne, - Nie kłamałem, naprawdę ten obiad był przepyszny nawet zimny.
- Byłby lepszy, gdyby był ciepły - A ten znów swoje, się uparł na to ciepłe jedzenie jak uparty osiołek.
- Jeśli dla ciebie jest za zimny, możesz sobie odgrzać - Nie zabraniałem mu przecież odgrzewania posiłków, jeśli czół taką potrzebę niech śmiało to zrobi, ja nie mam nic przeciwko temu.
Karorka nic już nie odpowiedział, wracając do jedzenia, najwidoczniej nie chcąc zrobić czegoś, czego ja nie robiłem, w takim więc wypadku tak jak ja spożywał zimny, ale bardzo dobry obiad.
Zadowolony po zjedzeniu obiadu rozciągnąłem swoje mięśnie, odwracając głowę w stronę okna, wciąż padało, burzy już nie było, ale padało, więc wyjście na dwór odpada, spanie też nie jest najlepszym rozwiązaniem, więc co powinniśmy zrobić w takiej chwili? Może przejrzymy jakąś książkę, a może nie w sumie oczy mnie bolą nie chcę czytać.
- Masz jakiś pomysł na spędzenie reszty dnia? - Spytałem, biorąc jego już pusty talerz, by odnieść go do kuchni.
- Nie zastanawiałem się nad niczym konkretnym - Przyznał, idąc za mną do kuchni, gdzie nikogo nie było, moja ciocia pewnie odpoczywała a brat, on raz był, raz go nie było, wolny dych po prostu.
- Rozumiem - Zabrałem się za umycie naszych talerzy, by nie było tak, że to tylko moja Karotka wszystko robi, a ja w niczym mu nie pomagam, bo to nie prawda, staram się jak mogę, gdy tylko jestem w domu.
- W takim razie z powodu fatalnej pogody musimy zostać w domu, bo wątpię, że będziesz chciał wyjść na dwór, możemy więc resztę dnia spędzić w łóżku po prostu na lenistwie lub skończyć przygotowywać pokój dla dziecka, który wciąż przygotowany nie jest z powodu braku mojego czasu - Druga opcja była chyba najrozsądniejsza, lecz pierwsza bardziej kusząca, z resztą nieważne co będę robił ważne, że z osobą, którą kocham.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz