piątek, 2 lipca 2021

Od Taiki CD Shōyō

Nic z tego, o czym mówisz nie rozumiem - Przyznałem, przerywając ciszę, która na chwilę nastała między nami.
- Nie musisz, najważniejsze, że ja rozumiem - Wymruczał, powoli odpływając mi w krainę morfeusza.
- Nie lubię takich zagadek - Burknąłem, przecierając ręką oczy, tym razem nie dostając już odpowiedzi, gdy to mój skarb zasnął na mojej klatce, tracąc ze mną kontakt.
Szczerze mówiąc, mój narzeczony mnie zaskoczył i to bardzo, nie zrobiłem bowiem nic nadzwyczajnego, nie wspominając już o prezencie, o którym nie miałem zielonego pojęcia, w końcu nie dałem mu nic, co można by nazwać prezentem. Chyba za bardzo pijany jest i głupoty wygaduje, jak nic no naprawdę mógłby się czasem zastanowić, nad tym, co mówi. Mój mały głuptasek.
Nie mówiąc nic, a to z powodu nadchodzącego z podwójną siłą snu zamknąłem oczy, mrucząc pod nosem kilka słów, których sensu nie zapamiętałem i nawet nie zrozumiałem, nie wspominając już o mojej Karotce, która zapewne również nic z moich słów nie zrozumiał.

Kolejnego dnia obudziłem się wcześnie, nawet wcześniej niż planowałem, nie mogąc ponownie zasnąć, najwidoczniej mój organizm nie potrzebował większej ilości snu, ciekawe tylko jak długo to potrwa, nim znów odczuję to koszmarne zmęczenie uderzające we mnie z każdej strony.
Rozciągając się leniwie, zerknąłem kątem oka na mojego chłopaka, który jeszcze smacznie sobie spał, była bowiem wczesna godzina, co za tym idzie, nie musiał jeszcze wstawać ja zresztą też nie i chyba nawet jeszcze nie planowałem wstawać, miałem czas, więc z niego korzystałem, leżąc i patrząc przed siebie, gdzie znajdowało się okno, za którym panował wciąż mrok.
Wzdychając cicho, przytuliłem mojego ukochanego do siebie, przymykając oczy, by jeszcze, chociaż na chwilę spróbować odpłynąć do krainy morfeusza mimo tego, że nie czułem zmęczenia, wolałem korzystać z odpoczynku i spokoju, póki go jeszcze miałem.
Nie mogąc mimo usilnych prób ponownie zasnąć, leżałem spokojnie aż do chwili, w której to nadszedł czas, na moje wstanie do pracy.
- Nie musisz wstawać, śpij sobie - Gdy tylko podniosłem się z łóżka, mój lisek obudził się, podnosząc do siadu, tak jakby nie mógł jeszcze trochę pospać, już nie umiejąc usiedzieć na miejscu.
- Nie muszę, ale mogę i chcę - Postawił sprawę jasno, nie mając zamiaru, się mnie posłucha. Cały mój słodki marchewek nigdy się nie słucha zawsze lub prawie zawsze stawiając na swoje i to chyba mi się w nim podoba, to znaczy podoba mi się wiele rzeczy w nim, ale to również jest w nim słodkie.
- Dobrze, niech Ci będzie - Odpuściłem sobie te dyskusje, idąc do łazienki, by jak najszybciej się ogarnąć, nie chcąc w końcu się spóźnić, to nie w moim stylu, aby nie przyjść na czas.
- Na ile godzin idziesz tym razem? - Karotka odezwał się, widząc mnie wchodzącego do kuchni.
- Szczerze powiedziawszy, sam nie wiem - Przyznałem, naprawdę nie wiedząc, kiedy mogę wrócić do domu i ile godzin przesiedzę w pracy.
- Mam przygotować ci coś do pracy? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, nie chcąc jedzenia, którego i tak prawdopodobnie nie zjem, w końcu w pracy jak to już nieraz bywało jadłem obiady, a nawet desery z moimi pracodawcami.
- Nie trzeba, zjedzmy wspólnie śniadanie, a wieczorem jak się uda, zjedzmy razem kolację - Zaproponowałem, siadając przy stole.
- No dobrze - Mój narzeczony pokiwał głową, stawiając śniadanie na stole.
- Smacznego - Zadowolony, zabrałem się do jedzenia, ciesząc smakiem pysznego śniadania, nareszcie jedząc coś lepszego od mojego własnego marnego śniadania.
Zadowolony zjadłem szybko śniadanie, zbierając się do wyjścia. Sprawdzając, czy aby na pewno wszystko ze sobą zabrałem. Właśnie sobie o czymś przypominając.
- A właśnie, zanim wyjdę, o co chodzi z tym wczorajszym prezentem? Wytłumaczysz mi? Przez cały czas gdzieś z tyłu chodzi mi to po głowie i nie mogę rozwiązać tej zagadki - Przyznałem, odczuwając wielką ciekawość odnośnie do tej wczorajszej sprawy, która wciąż mnie trapi..

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz