Zamrugałem kilkukrotnie oczami z powodu zaskoczenia. Czy on chciał mnie z powrotem tam zapisać? Nie przepadałem za szkołą, pewnie jak większość uczniów, dlatego bardzo cieszyłem się, że wreszcie ją skończyłem. A on właśnie oznajmił, że tam wrócę.
- Mam dwadzieścia jeden lat, już dawno nie chodzę do szkoły – powiedziałem z lekką dozą niepewności.
- Wyglądasz na młodszego, więc to nie będzie problemu – powiedział z lekkim, ironicznym uśmiechem, po czym upił łyk herbaty, dając mi tym samym znać, że nie odwiodę go od tego pomysłu.
Westchnąłem ciężko i gwizdnąłem przeciągle, by przywołać do siebie psa. Zwierzak po chwili zjawił się przy mnie, merdając radośnie ogonem. Pozostało mi teraz wziąć kąpiel i pójść spać, bo nie mam nic do powiedzenia. Albo inaczej – do powiedzenia miałem dużo, ale to było całkowicie bezcelowe, w końcu wątpliwe jest to, że uda mi się go przekonać.
***
Oczywistym było, że Kousuke następnego ranka obudzi mnie wcześnie, co nie podobało mi się to ani trochę. Trzymał mnie jeszcze paskudny humor z wczoraj i prawdopodobnie będzie mnie trzymał do końca dnia. Mocno się ociągając, założyłem pozostawione wcześniej przez chłopaka ubrania i jako tako się ogarnąłem. Mam nadzieję, że ta cała szopka nie będzie się ciągnęła w nieskończoność, bo już mam dosyć. A nawet tego nie zacząłem. Kiedy byłem już gotowy, zszedłem z Nortonem na dół. Na czas naszej nieobecności musiałem wypuścić go na dwór, by tutaj nie nabałaganił.
- Gotowy? – usłyszałem za sobą głos gospodarza.
Oczywiście, wyglądał idealnie; idealnie ułożone włosy, idealnie dopasowane ubrania oraz idealnie wyprasowane. Jedyne, czego nie miał idealnego to charakteru.
Pomimo sprzecznych uczuć kiwnąłem głową. Im szybciej tym lepiej. Chłopak położył rękę na moim ramieniu, by już po chwili dobrze znane mi wnętrze domu chłopaka ustąpiło miejsca miejskiemu widokowi.
Rozejrzałem się po okolicy, lekko skonfundowany. Już raz doświadczyłem teleportacji, ale to otoczenie było dla mnie zaskoczeniem.
– To nie stolica – zauważyłem inteligentnie, rozglądając się dookoła.
– Sam to wydedukowałeś, geniuszu? – sarknął demon, kierując się w stronę szkoły. – W stolicy cię znają. Poza tym, tutaj i tak muszę skończyć szkołę.
Zmarszczyłem brwi. On się jeszcze uczy? Ma prawdopodobnie kilkaset lat i dalej chce mu się uczęszczać do tej znienawidzonej przez młode społeczeństwo placówki? Ciekawe. I przerażające.
Po wejściu do klasy od razu zająłem ławkę, nie witając się z nikim i będąc lekko naburmuszony. Muszę siedzieć wśród tych dzieciaków tylko dlatego, że jaśnie pan Kousuke tego pragnie. Do jasnej cholery, mam dwadzieścia jeden lat i gdybym zdecydował się na dalszą edukację, szedłbym na uniwersytet, ale nie odczuwałem takiej potrzeby. Umiałem czytać, umiałem - a przynajmniej te mniej skomplikowane rzeczy - liczyć, wiedziałem, gdzie jest północ, a gdzie południe. Nawet w szeregach zwiadowców tych młodszych i mniej doświadczonych, między innymi mnie, wysyłali na jakieś dodatkowe szkolenia w celu poszerzenia wiedzy tej bardziej praktycznej mojemu stanowisku, więc po co mam się z powrotem tutaj kisić?
Zerknąłem w stronę demona, który, ku mojemu zaskoczeniu, rozmawiał z resztą "naszej" klasy i uśmiechał się. Nie z drwiną czy wyższością, a tak... przyjaźnie. Nie sądziłem, że tak potrafi.
– Powinieneś być szczęśliwy – Kousuke zajął miejsce obok mnie, bo jakże by inaczej. Usłyszawszy jego słowa, zrobiłem jeszcze bardziej naburmuszoną minę. – Uśmiechnij się – dodał po chwili, dźgając palcem mój policzek.
– Już przerabiałem szkołę, nie widzę sensu robienia tego po raz drugi – burknąłem cicho, odtrącając jego dłoń. Demon westchnął ciężko.
– Widziałeś swoje oceny? Były okropne, ledwo zdałeś.
– Zdałem i to się liczy.
Fakt, moje oceny nie były najlepsze, ale nie dbałem o to. Zajęcia zawsze były nudne, wolałem jak coś się działo.
– Masz teraz szanse na poprawę.
Powstrzymałem się od wulgarnej odpowiedzi. Zacisnąłem usta i utkwiłem wzrok za oknem. Miałem nadzieję, że ta farsa skończy się jak najszybciej.
– Nienawidzę cię – burknąłem zauważając, że do środka wchodzi nauczyciel.
– Wiem. I wiesz co? - przybliżył swoje usta do mojego ucha. – Podoba mi się widok cierpiącego ciebie. Dobrze, że wpadłem na ten pomysł.
Jęknąłem z rezygnacją, kładąc czoło na blacie ławki. Psychopata. Po prostu psychopata. I w dodatku sadysta. Czy mogłem trafić gorzej?
<Kou? Depression mode on XD>
Liczba słów: 645
Liczba słów: 645
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz