niedziela, 22 września 2019

Od Sarethe CD. Yu

Nie miałam pojęcia ile już tutaj tak stałam. Rozglądałam się nerwowo wokół siebie cały czas w duchu licząc na to, że nie zaczepi mnie nikt postronny. Przestępowałam z nogi na nogę bawiąc się palcami rąk. Splatałam je na różne sposoby.
~Twój chłoptaś od rzemiosła się spóźnia? -kwituje kumpel, który sprawia że napinam się jeszcze bardziej. Wydawało mi się nawet, iż najeżyłam się jak kot.
-Oh skończ już bo narobisz mi tylko kłopotów -wycedziłam przez zęby starając się nie poruszać ustami. Jego postać pojawiła się przede mną, górowała o jakieś 10 centymetrów wzwyż i wszerz. Wypuściłam powietrze walcząc z tym aby nie spojrzeć mu w oczy. Patrzyłam się więc prosto przed siebie kontynuując swoją dotychczasową czynność.
~Chyba cię nie dosłyszałem i hej, ja tu stoję przed tobą! - zaczął machać mi ręką przed nosem na co zareagowałam jedynie szybszym mruganiem moich powiek. Izmael zaczął zdejmować swoje szaty, które opasały go wokół biodra. Otworzyłam szerzej oczy odwracając się do niego tyłem. Naburmuszona skrzyżowałam ręce na piersi.
"Ty kretynie! Jesteś obleśny! I co ty sobie wyobrażasz skoro na ten moment jesteś uwięziony w formie ducha. Rozumiesz? Pierdolonego DUCHA. Przeliterować ci to? Nikt oprócz mnie nie widzi twojej formy! Chcesz mi zaszkodzić? Bo jak zaszkodzisz mi, to szkodzisz sobie czyli nam. NAM.", opieprzałam go w myślach, bo gdybym zaczęła się z nim kłócić używając głosu fizycznego pewnie bym kogoś obudziła.
~Przesadzasz złotko. Nic nam by się nie stało. Po za tym jestem demonem i przez ciebie raczej utknąłem w czymś pomiędzy. Jestem bytem w miarę widzialnym dla kogoś o magicznych uzdolnieniach. -parsknął.
"To chociaż teraz zrób mi przysługę i sprawdź gdzie jest. I czy w ogóle idzie w dobrą stronę", odwracam się do niego. Izmaela już nie było. Musiał być posłuszny na każde moje wezwanie, prośby a już tym bardziej rozkazy.
~Mayday mayday moja najdroższa, twój wyczekiwany ziemniak zmierza ku tobie -zmodyfikował swój głos tak by szumiał na co ja powstrzymywałam się od śmiechu.
"Dlaczego ziemniak?", pytam się go ale nie uzyskuje odpowiedzi. "Halo dowiem się czy raczej nie? Rozkazuję tobie!". Poczułam wewnętrzne szarpnięcie.
~Zainteresowałaś się kimś kto umie w sztukę, wygląda jak dziecko, jest chuderlawe, ba, nosi protezę. I nie wiesz tego ode mnie ale ma na imię Yu. Kto tak się nazywa teraz?- przewracam oczami na chwilę jednak marszcząc brwi.
"Skąd masz takie informacje? Przecież się nam nie przedstawiał". Odwróciłam się w stronę idącego chłopaka.
~Przecież to proste! Chociaż może nie dla ciebie ale wielokrotnie spotykałem się wcześniej z takimi jak on. Przyjrzyj się mu. No i Sara, Sara... mimo wszystko nadal mam pełną sieć kontaktów piekielnych -zachichotał.
Zmierzyłam chłopca od stóp do głów uśmiechając się uprzejmie. Wydawał się czymś skonsternowany.
-Nie sądziłam, że faktycznie przyjdziesz. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ja jestem Sarethe Lumie, może kojarzysz może nie. I musimy porozmawiać może w bardziej odludnym miejscu -ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. Ściany mają uszy.

Yu?

Liczba słów: 470

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz