Parsknąłem śmiechem pod nosem i przeczesałem dłonią włosy, pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie niż dotychczas. Po przypomnieniu sobie tych wszystkich wiadomości, które wcześniej wyparłem, bo były po prostu nieprzydatne dla mojego stanowiska, miałem wrażenie, że byłem bardziej... odmóżdżony.
– Nie mogę się doczekać dnia następnego tak bardzo, jak ty ponownego spotkania ze swoim fanklubem – sarknąłem, wkładając dłonie w kieszenie. Nieprzyjemnie zimne powietrze przypominało, że lato się skończyło i nadchodzi jesień, a z każdym dniem będzie tylko coraz zimniej. Średnio podobała mi się ta pora roku, ale zdecydowanie wolę zimną jesień i zimę niż upalne lato.
Ciemnowłosy uniósł w zdumieniu brwi na moje słowa, po czym sam parsknął śmiechem. Ale nie było w tym ani grama pogardy czy ironii, którą tak uwielbiał stosować. Jego gest wydał mi się co najmniej dziwny, za bardzo szczery jak na niego.
– Rozgryzłem cię – powiedział, i tym razem to ja uniosłem brwi. – Jesteś zazdrosny.
Zmarszczyłem brwi w geście zdziwienia, a kiedy w pełni dotarł do mnie sens jego wypowiedzi, ledwo powstrzymałem się od głośnego parsknięcia śmiechem. Były dwie możliwości. Albo próbował sobie ze mnie zażartować, albo miał tak wysoką samoocenę i mówił to całkowicie poważnie. Dla mnie nawet lepiej by było, by zajął się którąś z dziewcząt, ja wtedy miałbym od niego chwilę odpoczynku.
– Nie sądziłem, że mój sekret tak szybko się wyda – powiedziałem sarkastycznie, udając niezwykle przejętego.
Byłem przeciwko tej sytuacji tylko z jednego powodu – irytujących ludzi. Co prawda, grupka dziewcząt ledwo mnie zauważała i całą swoją uwagę poświęcały demonowi, co nie zmienia faktu, że było niezwykle męczące. Ich obecność dosłownie wysysała ze mnie chęć do życia. Aż tęskniłem za samotnymi i długimi podróżami w siodle, nawet jeżeli po tym przez długi czas bolały mnie cztery litery.
Nie wszystkie dziewczyny były takie złe. Na przykład Ann, chociaż bliżej było jej do osoby znośnej niźli kogoś, kogo mógłbym polubić. Jak to mówią, wybrałem mniejsze zło. Zdecydowanie wolałem spędzać czas wolny z tą małą, gadatliwą istotą, która przynajmniej zauważała moja moje istnienie, niż siedzieć obok Kousuke i wysłuchując te wszystkie pochlebstwa w jego stronę.
Poczułem, jak jego palce zaciskają się na moim ramieniu zdecydowane mocniej niż poprzednim razem i już po chwili byliśmy w domu. Westchnąłem z ulgą — było tu zdecydowani cieplej niż na zewnątrz, co było mi na rękę. Ubrany odpowiednio na tę porę roku to ja nie byłem.
- Jutro powtórka z rozrywki – przypomniał mi chłopak, na co westchnąłem z irytacją. Naprawdę mu to nie przeszło?
- Jeszcze za mało ci atencji ze strony dziewcząt? – prychnąłem, podchodząc do drzwi. Chciałem wpuścić do środka psa, który od samego rana siedział na zewnątrz.
- Zazdrosny – wymruczał pod nosem, ale na tyle głośno, bym usłyszał. W żaden sposób nie skomentowałem jego wypowiedzi.
- Hej, koleżko – przywitałem się z psem, który zadowolony zaczął na mnie skakać. Kucnąłem i wtedy pies przednie łapy położył mi na kolanach i wesoło merdał ogonem. Z bananem na ustach zacząłem drapać go za uszami. Dobrze jest mieć świadomość, że czeka na mnie takie kochane stworzenie. – Też się stęskniłem – usłyszałem, jak Kousuke głośno prycha z irytacją, co zignorowałem, drapiąc mojego czworonożnego przyjaciela po szyi. – Chodź, dam ci coś do jedzenia – wstałem, a pies posłusznie podążył za mną.
- W czas. Jestem głodny, też możesz mi coś zrobić do jedzenia. Tylko szybko.
Zmarszczyłem brwi i zatrzymałem się w nagle. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy ostatni raz kazał mi przygotować coś do jedzenia, bo był ponoć bardzo głodny. I wcale nie był zainteresowany posiłkiem, który dla niego przygotowałem.
– Ale tak naprawdę jesteś głodny, czy znów szukasz pretekstu do poznęcania się nade mną? – spytałem, przewracając oczami. Szczerze mówiąc wątpiłem, by odczuwał głód wobec czegoś innego, niż dusze, a przynajmniej tak wnioskuję.
<Kousuke? XD>
598 słów
598 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz