środa, 11 września 2019

Od Tetsu CD Kise

Nie byłem szczególnie zadowolony z tego spaceru, co prawda moja twarz nic nie ukazywała, ale w duchu czułem się okropnie. Może i pogodziłem się z odejściem mojej siostry, jednak wciąż boli tak samo, wolałbym teraz siedzieć w ciepłym łóżku z książką w ręce, a nie chodzić po dworze. Wiem, że Kise się martwi i stara, ale ja nie potrzebuje pomocy, potrzebuje jedynie czasu. Ludzie już tak mają, potrzebują czasu, by pozbierać się z ziemi, wracając do swojego codziennego życia bez tego strasznego bólu.
Westchnąłem cicho, idąc spokojnie obok mężczyzny, wpatrując się w ziemię. Tak jakbym szedł na ścięcie głowy, a przecież nic mi nie groziło, tylko naprawdę nie chciałem nigdzie iść wyciąganie mnie na siłę z domu, gdy tego nie chce, nie jest rozwiązaniem. Tylko gorzej będę się przez to wszystko czół, a chyba nie o to mu w tym wszystkim chodziło. Chce pomóc, za co jestem mu wdzięczny, ale czuje się jeszcze gorzej, w dodatku czuje się winien psuje mu dobrą zabawę, psuje przyjemny spacer, mógł zostawić mnie w domu, idąc samemu, bawił by się lepiej niż zemną.
Zmieszany podniosłem głowę do góry, dopiero teraz zauważając, że jestem sam, wokół mnie był las. Musiałem nie zauważyć, gdy Kise skręcił w stronę miasta, idąc wciąż przed siebie. Zapominając chyba o tym, że jest obok mnie.
Zatrzymałem się nad krawędzią klifu, nie miałem zamiaru skakać, nie miałem zamiaru odbierać sobie życia, usiadłem tylko spokojnie na ziemi, pozwalając, aby moje nogi wisiały nad przepaścią. Nie wiem, na co czekałem, nie wiem, czego chciałem, patrząc w dół. Zamknąłem na chwile oczy, wsłuchując się w szum liści poruszających się na drzewie pod wpływem wiatru. Przynoszących ukojenie zranionym uczuciom.
- Tetsu - Otworzyłem oczy, odwracając głowę w stronę zdyszanego blondyna, który stał nieopodal mnie, nie wiedząc, co ma chyba myśleć, o moim zachowaniu, pewnie w duszy boi się, bym przypadkiem nie skoczył. Ej przecież jestem tylko człowiekiem. Wiadomo, że my ludzie jesteśmy głupkami i gdy tylko mamy załamania to już chcemy się zabić, jednakże ja nie miałem zamiaru skakać przecież to nie koniec świata. - Co ty chcesz zrobić? - Spytał, a w jego głosie dało się usłyszeć zmartwienie, a więc jednak.
- Myślę, czy jest sens skakać - Odparłem, oczywiście nie mówiłem poważnie. Widziałem jego minę, więc postanowiłem przestać się nabijać, choć czy miałem ochotę na żarty? Sam nie wiem. - Nie patrz tak, nie planuje skakać, przecież skok to nie rozwiązanie - Przyznałem, odwracając głowę w stronę przepaści. - Chce tylko pomyśleć co dalej, co dalej z tobą, zemną, z Toshi brakuje mi jej i chyba powinienem wrócić do domu, aby być przy niej - Dodałem, sam już nie wiedziałem co dalej, byłem zagubiony i chyba okłamuje sam siebie, że pogodziłem się z jej odejściem. Niestety nigdy się chyba z tym nie pogodzę. To trudne może i za trudne dla mnie.
Usłyszałem ciche westchnięcie, kątem oka zauważając podchodzącego Kise który, bez słowa usiadł obok, wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przed nami.
Spojrzałem na niego, a nasze spojrzenia złączyły się. Oboje patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, puki mężczyzna nie otworzył ust, aby zaczął do mnie mówić.
- Wiem, że jest ci ciężko, ale w końcu przyjdzie, spokój musisz poczekać, bo to tylko chwilowe rozstanie z nią a przecież życie trwa i jak zauważyłeś skok to nierozwiązane. - Odparł, z delikatnym uśmiechem, kiedy ja odwróciłem wzrok, wpatrując się w swoje dłonie, myśląc nad tym, co powiedział, zaciskając mocne dłonie w pięści, zamykając oczy, czując nadchodzące łzy załamania, smutku, żalu.
Mężczyzna zauważył to, chwytając mnie za podbródek, każąc mi tym samym spojrzeć na siebie. Nie mając więc wyboru, zrobiłem to. Pokazując swoje słabości.
- Tetsu, spójrz na mnie, zobacz podaje ci rękę, chwyć mnie tak mocno, aby nie bać się więcej. - Szepnął, dotykając moją dłoń, uśmiechając się tak ciepło, odpychając ode mnie wszystkie złe myśli. Przy nim naprawdę czułem radość i spokój, którego już od dawna nie czułem. Bez słowa wtuliłem się mocno w jego ciało, wierząc w każdej jego słowo, wierząc w każdą obietnicę. Czując, że nigdy by mnie nie skrzywdził.
\- Dziękuję - Wyszeptałem cicho, ukryty w jego ramionach. Byłem zagubiony, ale teraz czułem spokój w jego objęciach, strach uciekał i nie potrzebowałem niczego innego, aby zapomnieć o wszystkich problemach, o wszystkich zmartwieniach.

<Kise? C:>
687

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz