wtorek, 1 czerwca 2021

Od Mikleo CD Soreya

Yuki zawsze wiedział, kiedy przyjść i przerwać nam istotną dla mnie lub dla mojego męża rozmowę nie mówiąc już o tych intymniejszych chwilach. Chłopiec po prostu nigdy nie przychodzi w porę, a mógłby.
- Mamo, pouczmy się dzisiaj latać - Zaczął podekscytowany chłopiec, podbiegając do okna, aby zobaczyć, jaka jest za nim pogoda.
- Dziś? - Zaskoczony również spojrzałem za okno, nie padało, więc w sumie moglibyśmy tylko, że mi się nie do końca chce, z powodu mojego dojrzewania nic mi się nie chce, a dziecku jednak odmówić nie mogę to mój rodzicielski obowiązek, aby się nim zająć, tym bardziej że jestem jedynym zdolnym do zabawy rodzicem.
- Tak, dziś - Yuki z wielkim entuzjazmem chwycił mnie za rękę, ciągnąc ją nie za mocno, lecz tak bym to poczuł. - No mamo nie daj się prosić - Dodał, rzucając mi błagalne spojrzenie, no i jak miałbym się nie zgodzić? Nie mogę mu odmówić, gdy tak ładnie prosi.
- No dobrze, dobrze idź na dwór i poczekaj na mnie, ja zaraz do ciebie przyjdę w porządku? - Chłopiec pokiwał energicznie głową, wybiegając z pokoju, wołając za sobą psa, który jak cień ciągle za nim podążał.
- Mogłeś iść od razu z Yukim, przecież nie zrobię nic głupiego, będąc sam - Zamrugałem, słysząc słowa mojego męża, nic przecież nie powiedziałem, nawet nie zacząłem tematu jego zachowywania się, gdy mnie nie będzie..
- Nic przecież nie mówię, nawet o to mi nie chodziło, zastanawiam się tylko gdzie się podział kot, nie wiem jak ty, ale ja od naszej podróży ani razu go nie widziałem. - Wyjaśniłem, nawet troszeczkę martwiąc się o tego burego kota, był tak jakby częścią naszej rodziny i szkoda byłoby go stracić.
- W sumie też ostatnio go nie widziałem, chyba będę musiał się za nim rozejrzeć, ale tym już ja się zajmę, a ty już idź, nie każ naszemu dziecku długo na siebie czekać - Pogonił mnie do wyjścia, całując mnie w policzek.
- Tylko uważaj na siebie i żadnych głupich pomysłów - Poprosiłem, wychodząc z pokoju, mając nadzieję, że mój mąż odpocznie, gdy będzie w pokoju sam, a ja zajmę się dzieckiem, nie musząc się martwić o osobę, którą tak kocham.
Mając nadzieję, że mój mąż nie zrobi niczego głupiego, wyszedłem z zamku, idąc do chłopca, który na ogrodzie już próbował latać, rany odkąd pojawiły się mu skrzydła, nic tylko latać próbuje, mając nadzieje, że w końcu się nauczy, nie bierze nawet pod uwagę, że to może trochę potrwać tę upartość na pewno ma po ojcu, w końcu wszystko ma być już od razu jak najszybciej. Gdyby się tylko tak dało, życie byłoby piękniejsze.
 - Yuki spokojnie, wolniej wszystkiego cię nauczę - Zapewniłem dziecko, czochrając jego włosy, pokazując i tłumacząc chłopcu co i jak korygując jego błędny, które nie były aż tak złe, to znaczy złe byłby, ale do wypracowania.
Mój syn uczył się bardzo dzielnie, zaliczając zderzenia z ziemią, które i ja za swoich czasów nie jednokrotnie zaliczałem, z tą różnią, że ja uczyłem się latać sam, niestety nie miałem w mentora, który by mi pomógł, mój dziadek był przeciwny lataniu, a inne serafiny nie specjalnie za mną przepadały, byłem samotnikiem więc i uczyć musiałem się sam, dzięki temu stałem się perfekcyjny w tej sprawie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Dobrze Yuki na dziś wystarczy już treningu, jutro ciąg dalszy co ty na to? - Zaczynając się znów dziwnie czuć, chciałem wrócić do pokoju, moje ciało znów stawało się zimne jak lód, a wszystko wokół zaczęło niemiłosiernie denerwować, chciałem wrócić już do pokoju i odpocząć nim zrobię lub powiem coś, czego potem będę żałował.
- Dobrze, jutro o tej samej porze - Chłopiec sam wyznaczył godzinę i czas nie czekając nawet na moją propozycję, a więc świetnie nie mam wyjścia, dziecko mną rządzi nic nowego w sumie.
Wzdychając cicho, nawet nie odpowiedziałem, bo niby komu? Yuki zabrał psa, dodając tylko, że idą do pani jeziora i znikł, zostawiając mnie samego. Kręcąc głową, po prostu wróciłem do pokoju, gdzie jak się okazało, mojego męża wciąż nie było, ciekawe gdzie on się podziewa, może powinienem to sprawdzić? Lub lepiej wyślę mu wiadomość z takowym zapytaniem.
~ Sorey gdzie jesteś? - Wchodząc pod pierzynę, nakryłem się porządnie, by ogrzać swoje ciało, skupiają się na wysłaniu wiadomości do męża, oby nic mu nie było, bo jak się dowiem, że znów coś głupiego wymyślił. Obiecuje, że przez tydzień się do niego nie odezwę.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz