sobota, 5 czerwca 2021

Od Soreya CD Mikleo

 Byłem zaniepokojony stanem oraz zachowaniem Mikleo. I jeszcze te wszystkie emocje, jakie odczuwał względem siebie. Dzięki paktowi, i ja byłem w stanie je odczuwać, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło. Czemu miałby czuć do siebie obrzydzenie? Albo nienawiść? Nie zrobił przecież nic takiego, by odczuwać takie emocje, był przecież najlepszej i najbardziej niesamowitym aniołem, jaki mógł trafić się mi i całemu światu. To była normalna część dojrzewania u aniołów? W książce na ten temat nic nie jest napisane, nie ma nawet wzmianki o tym, że istoty niebiańskie przechodzą taki okres, więc stąd niczego nie mogłem się dowiedzieć. Może powinienem spytać Lailah...? Z tego co pamiętałem, jest ona najstarsza z całej tej dziwnej czwórki, jaką zdążyłem poznać. Na pewno przez to przechodziła, i na pewno co nieco o tym wie. Jednak zanim ją o to spytam, jeszcze chwilkę poczekam. W końcu, może to tylko jakiś taki przejściowy okres, gorszy dzień a już jutro nie będzie o tym myślał. Już moja w tym głowa, by dopilnować tego, aby mój mały Miki by w siebie uwierzył i przestał myśleć o sobie tak straszne rzeczy. To ja go krzywdziłem, wykorzystywałem i zdradziłem, jeżeli do kogoś miałby czuć obrzydzenie, to do mnie, nie do samego siebie. 
W kuchni poprosiłem o przyniesienie do mojego pokoju dwie, gorące herbaty, co lekko zaskoczyło pracujące tam kobiety, w końcu teoretycznie mieszkałem sam, a poprosiłem o dwa gorące napoje. Troszkę żałowałem, że nie mogłem tam chwilę poczekać i potem wziąć herbaty ze sobą, ale to nie było możliwe, przez tą moją głupią rękę. Już nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu będę mógł normalnie nosić jakiekolwiek rzeczy i nie zajmować nikomu głowy. Poprosiłem także, by nie przynosiły mi obiadu, nie byłem specjalnie głodny przez to, że rankiem zjadłem śniadanie, a kolacja... kolacja w zupełności mi wystarczy. Ale to za kilka godzin. 
Kiedy wróciłem do pokoju, zastałem Mikleo przykrytego nie tylko pierzyną, ale i wszelkimi kocami, jakie znalazł w pokoju. Może powinienem poprosić o jeszcze jakieś dodatkowe okrycie, czy coś w tym stylu...? Podszedłem niepewnie do łóżka, a następnie usiadłem na krańcu materacu. Mój mąż był praktycznie cały schowany pod kocami, jedynie jego nos był wystawiony. Dopiero z bliska zauważyłem, że delikatnie drżał... aż tak źle z nim było? Chyba nawet ze mną nigdy nie było tak źle. Chciałem mu pomóc, zrobić cokolwiek, by poczuł się lepiej, ale już nie wiedziałem, co miałem zrobić. Mikleo nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać, zwłaszcza o sobie i o tym, przez co przechodzi. 
- Zaraz przyniosą herbatę, może troszkę cię ona rozgrzeje – odezwałem się, delikatnie gładząc go po nodze. A przynajmniej wydawało mi się, że to noga, trudno było to stwierdzić, kiedy tak leżał pod kilkoma kocami. Żałowałem, że nie mogłem jakoś tego od niego zabrać i samemu to przeżyć, by mój mąż nie musiał przez to wszystko przechodzić. 
Mikleo wydał z siebie cichy pomruk i to była cała reakcja. To było normalne? Byłem coraz bardziej zaniepokojony jego stanem. Jak tylko służąca przyniesie herbaty i stąd wyjdzie, może spróbuję z nim porozmawiać? Tak, spróbować, to bardzo dobre słowo, bo założę się, że znowu niewiele powie, a jak coś powie, to pewnie całkowicie oleje moje pytanie. Czemu on tak nie chce rozmawiać o tym, co się z nim dzieje? Przecież jesteśmy małżeństwem, o takich rzeczach powinniśmy rozmawiać. 
Wkrótce przyszła służąca niosąc tacę nie tylko z gorącymi napojami, ale i także ciasteczkami. Byłem tym lekko zaskoczony, prosiłem jedynie o dwie herbaty, ale może to nawet lepiej. Jeżeli Miki już coś je, zwykle jest to właśnie coś słodkiego, więc może takie zwyczajne ciasteczka poprawią mu humor...? Co ciekawe, słodycze lubił, ale słodzonej herbaty nie cierpiał. Miałem taką nadzieję, bo już powoli nie wiedziałem, co miałem robi, by było mu lepiej. Podziękowałem służącej za przyniesienie tych drobnych pyszności, a następnie zacząłem wybudzać mojego męża ze snu. Znaczy, chyba ze snu, nie miałem pojęcia, nie widziałem, czy spał, czy nie, ale herbata nie mogła czekać, ważne, aby zaczął ją pić gorącą, skoro był tak bardzo zmarznięty. 
- Miki, herbata już jest, wstawaj – zacząłem łagodnie, nie przestając gładzić jego nogi, albo ramienia, albo czegokolwiek. 
- Nie chcę – bąknął cichutko, chowając pod pierzynę nawet nos. Przecież przed chwilą nie miał nic przeciwko, a teraz... spokojnie, Sorey, tylko spokojne. Mikleo przechodzi przez trudny okres i muszę być dla niego cierpliwy i spokojny, bo jeżeli zacznę wybuchać albo nerwowo się zachowywać, ponieważ wtedy Mikleo całkowicie się na mnie zamknie i zamiast mu pomóc, tylko bardziej mu zaszkodzę. 
- Wypijesz trochę i się rozgrzejesz, no chodź – przekonywałem go, próbując odkryć kołdrę z jego kołdry. 
- Mówię ci, że nie chcę – warknął, uderzając w moją rękę i nakrywając się z powrotem kołdrą. Dobrze, że była to moja lewa ręka, dzięki temu to uderzenie nie bolało aż tak bardzo. – Przepraszam, nie chciałem cię uderzyć – dodał po krótkiej chwili, odsłaniając głowę. Miałem wrażenie, że Mikleo za chwilę się rozpłaczę, ponieważ jego oczy tak dziwnie błyszczały... chociaż, to równie dobrze mogło być przez dojrzewanie. 
- Nic się nie stało – powiedziałem z delikatnym uśmiechem, nie będąc złym. Rozmawia ze mną, nie liczy się dla mnie, pod jakim pretekstem, a to, że coś do mnie mówi. – Wypijesz troszkę i już nie będę cię więcej męczył – dodałem, sięgając po herbatę, by móc mu ją podać. 
- Jestem okropny, tylko cię męczę – wymamrotał Miki, przyjmując herbatę i opierając głowę o moją klatkę piersiową. Przytuliłem go ostrożnie do siebie lewą ręką i ucałowałem go w lodowate czoło. 
- Wcale nie. Jesteś niesamowitym serafinem, jakiego mogłem spotkać i nigdy nie pomyślałem o tobie jak o kimś okropnym. Kocham cię i mojego myślenia nic nie zmieni – wytłumaczyłem mu z uśmiechem przyglądając się mu uważnie, jak popija herbatę. – Troszkę lepiej? – dopytałem chcąc wiedzieć, czy herbata mu pomaga. 
- Lepiej, ale... nie wydaje mi się, aby była to herbata. To ciepło, które czuję, bije od ciebie – odpowiedział, unosząc swoją głowę tak, by móc na mnie bez problemy spojrzeć. 
- Czyli aby ogrzać, muszę cię przytulać? – pomyślałem na głos, czując się z tym dziwnie. Czym różni się ciepło, które daję mu ja od ciepła, które pochodzi od herbaty? Nie rozumiałem tego. 
- Na to wygląda – odparł Miki, wracając do picia herbaty. 
- Więc zrobimy tak. Ty wypijesz herbatę, ja wypiję herbatę, zjemy ciasteczka i oboje pójdziemy spać, co ty na to? Jestem troszkę zmęczony, więc faktycznie z chęcią bym się położył – powiedziałem uradowany z tego, że mogłem mu w jakoś skutecznie pomóc. W końcu, jeżeli to o mnie chodzi, to mogłem go przytulać cały czas. Co prawda, aby w pełni dobrze wykonać to zadanie potrzebowałem dwóch sprawnych rąk, ale pomimo tej małej niedogodności postaram się najlepiej, jak tylko mogę. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz