Pokiwałem głową na jego słowa, zgadzając się tym samym na jego propozycję. Widziałem, jak bardzo mój ukochany męczy się przez panującą na zewnątrz temperaturę, chociaż mnie ona absolutnie nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie, dla mnie było bardzo przyjemnie. Zdawałem sobie też sprawę, że w tej kwestii ja i mój partner bardzo się różniliśmy, podobnie jak w wielu innych kwestiach, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo, to w końcu nie było nic strasznego. Też ten pomysł nie wydawał się taki zły, ja posiedziałbym sobie na brzegu, a on by sobie pływał. Nie będę mógł za bardzo do niego dołączyć, ponieważ nie potrafiłem pływać. Fakt, rok temu uczył mnie pływać, ale byłem wtedy jeszcze wtedy przy nim strasznie spięty i chyba nie najlepiej mi wtedy to szło, dlatego lepiej dla wszystkich będzie, jak będę sobie grzecznie siedział na brzegu, w taki sposób też będę się świetnie bawił.
- Ale to raczej za jakiś czas, ktoś mądry kiedyś mi powiedział, że po jedzeniu nie można pływać – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego niewinnie. Powiedział mi to właśnie on, kiedy powolutku zaczynaliśmy się ze sobą poznawać, tylko wtedy się do tego nie dostosowywałem. Cóż, teraz jestem troszkę mądrzejszy i spokojniejszy, dlatego teraz nie będę naciskał.
- Serio? Kto? – spytał, szczerze zaskoczony, a przynajmniej tak mi się wydawało. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy naprawdę nie pamięta, czy może sobie ze mnie żartuje, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- No ty. Powiedziałeś mi to jakiś rok temu, kiedy mnie uczyłeś – odpowiedziałem, delikatnie pusząc poliki.
- Wiem, wiem, żartuję sobie tylko. Takie mądre słowa mogłem powiedzieć tylko ja – odpowiedział dumnie, szczerząc się do mnie szeroko i czochrając moje włosy, tym samym zaburzając ich porządek.
Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa naprawdę się ciesząc, że mam kogoś takiego jak on obok siebie. Jak na razie, ten dzień zapowiadał się cudownie i nic nie zapowiadało tego, aby coś go zepsuło. Zresztą, nawet gdyby, to ja już dostałem swój prezent urodzinowy, chociaż Taiki nie ma o tym jeszcze pojęcia i przez długi czas jeszcze mieć nie będzie. Nie chciałbym być jakoś szczególnie traktowany w dniu swoich urodzin, w zupełności wystarczała mi możliwość spędzenia z nim całego dnia. Już na samym wstępie te urodziny wydają się lepsze od jakichkolwiek innych. Tak jak obiecałem Taiki’emu kilka dni temu, powiem mu, że dzisiaj były moje urodziny dopiero za kilka dni. W końcu chciałbym, aby się dowiedział, że ma już siedemnastoletniego, a nie szesnastoletniego narzeczonego. Różnica niewielka, ale jednak jest.
- Kiedy porozmawiasz z bratem? – spytałem, przypominając sobie, że obiecał z nim porozmawiać, chociaż miałem wrażenie, że Shingo naburmuszył się z mojej winy. Stał się znacznie mniej gadatliwy odkąd powiedziałem mu, by nie nazywał mnie słodkim, ale z drugiej strony, nie zrobiłem tym samym niczego złego. Nie powiedziałem mu w końcu niczego chamskiego, a jedynie grzecznie poprosiłem, by mnie w ten sposób nie określał, bo czułem się niekomfortowo. A jednak, jakimś sposobem, moje słowa go uraziły, chociaż nie wiedziałem, co. A miałem nadzieję, że naprawdę uda nam się dogadać... no i się dogadywaliśmy, do czasu, póki ja tego nie zepsułem.
- W swoim czasie, zajmę się nim, nie musisz się o nic martwić – odpowiedział, uśmiechając się do mnie. Może jednak powinienem podzielić się z nim swoimi podejrzeniami? W końcu, jeżeli będzie znał całą sprawę, może będzie wiedział, co zrobić. On znał się na ludziach o wiele lepiej ode mnie bo ja na ludziach nie znałem się kompletnie. Dopiero teraz powoli uczę się żyć w społeczeństwie, jakby się nad tym zastanowić.
- Chyba... to przeze mnie jest taki troszkę naburmuszony – odpowiedziałem niepewnie, nagle spuszczając wzrok.
- Jestem pewien, że nie, mój brat jeszcze nie przyzwyczaił się do nowej sytuacji. Tak czy siak, nie przejmuj się nim, tylko jedz, musisz mieć siły na cały dzisiejszy dzień – odpowiedział, podsuwając mi pod nos talerz z trzema kanapkami.
Jeżeli Taiki twierdził, że da sobie z nim radę bez wnikania w szczegóły, to niech mu będzie. Teraz nie podobała mi się tylko jedna rzecz, a mianowicie liczba kanapek. Według moich obliczeń miała mi zostać jedna, a Taiki miał zjeść całą resztę. Musiałem pilnować się z jedzeniem nieco bardziej, zauważyłem ostatnio, że moje ciało nieco się zmieniło, może nie jakoś bardzo zauważalnie, ale jednak troszeczkę te zmiany widoczne były. Najbardziej widać to było na moich żebrach, które już nie przebijały tak bardzo przez skórę, i musze przyznać sam przed sobą, że nie wyglądałem jakoś źle, a przynajmniej tak mnie się wydawało. Mimo wszystko wolałem nie kusić losu i zachować umiar w jedzeniu by pozostać przy takiej sylwetce, która podobała się mojemu narzeczonemu.
- Nie zjem aż trzech kanapek – bąknąłem cichutko, biorą jedną z kanapek do rąk. Nauczyłem się teraz jeść śniadanie i byłem już odrobinkę głodny.
- Dobrze, ale dwie już musisz – odparł, zabierając jedną z kanapek, idąc ze mną na kompromis. Dwie kanapki to nadal dużo, ale i tak lepiej zjeść dwie niż trzy.
Po zjedzeniu śniadania chciałem oczywiście posprzątać po jedzeniu, które przygotowałem, ale Taiki uparł się, że teraz jego kolej, aby coś zrobić i nie dopuścił mnie do zlewu. Powiedział mi, że mogę pójść się przebrać i spakować rzeczy potrzebne nam na wyjście nad jezioro. Na tę propozycję przystałem, nadal mogłem zrobić coś pożytecznego i troszkę odciążyć tym samym mojego narzeczonego. Niewiele, ale zawsze coś.
Przebranie się oraz spakowanie torby nie zajęło mi wiele czasu, już po niecałych trzydziestu minutach zszedłem na dół, ubrany oczywiście jak zwykle w rzeczy z długimi rękawami, w przeciwieństwie do Taiki’ego, który nie wydawał się bardzo zadowolony z mojego wyboru stroju. Domyślałem się, że dla niego ubranie czegoś takiego byłoby męczarnią, ale ja nie czułem się wcale tak źle.
- Wydaje mi się, że powinieneś ubrać coś z krótkim rękawkiem. Ugotujesz się tam na zewnątrz – zauważył ze zmartwieniem, kiedy odłożyłem torbę przy wyjściu.
- Nie mam takich rzeczy – odparłem zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami. Chyba nigdy w życiu nie założyłem krótkich spodenek, chyba, że byłem małym berbeciem, ale tego nie liczę, bo nie pamiętam. – Poza tym, twoje pojęcie optymalnej temperatury znacznie różni się od mojego i dla mnie teraz jest naprawdę przyjemnie – dodałem, uśmiechając się do niego ciepło.
- Skoro nie masz takich rzeczy, to trzeba udać się na małe zakupy, nie sądzisz? – powiedział zaczepnie, podchodząc do mnie i kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
- Nie będziesz mi już kupował żadnych rzeczy, wystarczająco wydałeś na mnie pieniędzy. Poza tym, nie potrzebuję takich rzeczy, w tych czuję się równie dobrze, a jeżeli faktycznie będę chciał ubrać coś bardziej przewiewnego, to wezmę jedną z twoich koszul, a tych masz dużo – zauważyłem, delikatnie pusząc policzki. Nie byłem zadowolony już z samego pomysłu, przecież to było zwyczajne marnowanie pieniędzy, które można wydać na ważniejsze rzeczy, chociażby na jedzenie, a z tego co widziałem, niedługo trzeba będzie dokupić kilka produktów.
- Zastanowię się nad tym – odpowiedział z szerokim uśmiechem, całując mnie w czoło. Nie spodobała mi się ta odpowiedź, bałem się, że któregoś dnia wróci do domu z prezentem dla mnie pod postacią letnich ubrań, czego chciałem uniknąć. Już nawet chciałem odezwać się i drążyć ten temat dalej, ale Taiki nie pozwolił mi na to. – Pójdę porozmawiać z bratem i powiedzieć mu, że wychodzimy.
Chcąc nie chcąc, musiałem się z nim zgodzić wiedząc już, że Taiki i tak będzie miał swoje zdanie na ten temat, którego nie zmieni. Powiedziałem mu, że poczekam na niego na zewnątrz, po czym chwyciłem za torbę i wyszedłem. Początkowo myślałem, że będę musiał nawoływać zwierzaki, ale te leżały rozciągnięte do granic swoich możliwości w cieniu drzewa, nie mając chyba siły na cokolwiek. Biedny Koda przez swoją sierść miał chyba najgorzej z nas wszystkich, tyle dobrego, że był chociaż biały, a nie czarny, bo miałby jeszcze gorzej. Usiadłem obok zwierzaków, czekając na wyjście mojego narzeczonego. Nie zajęło mu to dużo czasu, bo raptem dwie minuty, co znaczyło, że za długo sobie nie pogadali.
- I jak? – spytałem Taiki’ego, podnosząc się z ziemi, kiedy ten do nas podszedł.
- Wzruszył jedynie ramionami i stwierdził, że coś sobie wymyślam, bo nic się nie stało – mój narzeczony cicho westchnął. Wyczułem, że ta sprawa go odrobinkę trapi. – Wcześniej mówiłeś, że to przez ciebie jest taki naburmuszony. Dlaczego tak uważasz?
Zagryzłem nerwowo wargę, bojąc się, że przez to pokłóci się z Shingo, ale w końcu opowiedziałem mu cały dzisiejszy poranek. Mówiłem mu, jak miło się nam na początku rozmawiało i jak nagle się to zmieniło, kiedy jego brat powiedział mi, że słodko wyglądam, a ja zwróciłem mu uwagę, że nie powinien do mnie tak mówić. Przyznam, kiedy to z siebie wyrzuciłem poczułem się znacznie lepiej, ta cała sytuacja bardzo mi ciążyła, a teraz, kiedy powiedziałem mojemu ukochanemu o wszystkim, łącznie z tym, jak niekomfortowo się wtedy czułem, miałem wrażenie, że wielki ciężar spadł z mojej piersi.
- Ale jestem pewien, że Shingo nie chciał wprawić mnie w zakłopotanie, może po prostu chciał być dla mnie miły, to ja pewnie zachowałem się źle – dodałem na sam koniec, chcąc w jakiś sposób go wytłumaczyć. Może też w tym wszystkim była moja wina? Niepotrzebnie schodziłem na dół ubrany jedynie w koszulę, czyli wychodziło na to, że złe samopoczucie Shingo z mojej winy. A przynajmniej na to wszystko wskazywało.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz