poniedziałek, 28 czerwca 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Nie miałem nic przeciwko pomysłowi mojego narzeczonego, jeśli chciał coś przygotować po powrocie do domu, niech przygotuje, każdy się przecież ucieszy, gotowe jedzenie bez przymusu przygotowania go kto by nie skorzystał. Myślę, że nawet głupi by skorzystał.
- Jeśli masz taką ochotę, nie będę stawać ci na drodze, poza tym myślę, że ciocia się ucieszy, jak ktoś inny oprócz niej samej zrobi od czasu do czasu obiad - Przyznałem, doskonale wiedząc, jak ostatnio kobieta się czuje, z powodu ciąży i tego, że jest, a raczej będzie samotną matką, do tego dziecko jest potomstwem potwora, który wszystkich do koła krzywdzi, nie wiem jak moja ciotka, mogła się zakochać w kimś takim.
- Też tak myślę, warto jej chyba teraz pomóc, tym bardziej że nosi w sobie moje rodzeństwo - Karotka za bardzo przejmuje się tym dzieciakiem, nie jest, przecież mu nic winien to nie jego obowiązek a mimo to czuje, że sobie nie odpuści, zajmując się tym dzieciakiem, najlepiej jak tylko będzie mógł.
- Dziwnie to brzmi, gdy mówisz to na głos - Przyznałem, uświadamiając sobie, że siostra mojej mamy nosi w łonie rodzeństwo mojego narzeczonego rany, ale się porobiło.
- Dziwnie? Nie rozumiem - Przyznał, podnosząc się z koca, aby zebrać wszystko, co na nim leżało, spokojnie wkładając do koszyka.
- No wiesz, moja ciocia jest siostrą mojej zmarłej mamy, ty jesteś moim narzeczonym, a jej dziecko będzie twoim rodzeństwem, nie brzmi to najlepiej - Wyjaśniłem, uświadamiając go, jak to brzmi i wygląda z boku.
- Masz rację, to dziwnie brzmi - Przyznał mi rację, która była słuszna i ja doskonale o tym wiedziałem, dlatego nawet tego nie ukrywałem. To wszystko brzmiało naprawdę komicznie, ojciec mojego narzeczonego zrobił dziecko siostrze mojej mamy, czyli mojej cioci, czy może się nam trafić coś jeszcze bardziej szalonego? Oby nie, takich niemiłych niespodzianek już mi wystarczy.
- Lepiej już o tym nie rozmawiajmy - Poprosiłem, nie będąc chyba gotów na to, by o tym porozmawiać, nawet jeżeli to ja rozpocząłem ten temat, wolę już go nie ciągnąć wiedząc, że i tak nic dobrego z tego nie wyniknie, nie żeby od razu miało wyniknąć coś złego, po prostu lepiej pominąć ten temat i tyle.
- Masz racje - Mój narzeczony zgodził się ze mną, wkładając do koszyka ostatnie rzeczy znajdujące się na kocu. - Możemy już wracać - Dodał zwarty i gotowy do drogi, najwidoczniej bardzo mu się śpieszyło, aby przygotować nam coś do jedzenia, przed meczem co nawet mi się podobało, Miło, że chce pomóc mojej ciotce, dbając jednocześnie o całą moją, a i wkrótce jego rodzinne.
Kiwając głową, wziąłem pod pachę koc, wracając wraz z moją Karotką do domu, gdzie jak się okazało, ciocia już zabrała się za obieranie ziemniaków. Lisek, widząc to, od razu zaproponował pomoc, gdy ja w tym czasie mogłem iść porozmawiać z moim bratem, którego jak się okazało później, nigdzie nie było.
- Ciociu gdzie Shingo? - Spytałem, trochę zaciekawiony i może nawet zmartwiony nagłym zniknięciem mojego brata.
- Nie wiem, wyszedł tak bez słowa, pewnie poszedł się z kimś spotkać, dorosły jest, nie musi mi się tłumaczyć - Wyjaśniła, w ogóle nie przejmując się, tym gdzie poszedł i co robi, no dobrze jest dorosły, ale to nic nie zmienia, wciąż nie przyzwyczaił się do normalnego życia. Podejrzewam, że nie ma przyjaciół lub nawet znajomych.
Wzdychając ciężko, postanowiłem olać tę sprawę, mając zamiar pomóc Karotce i cioci w przygotowywaniu obiadu, aby szybciej nam to poszło, w końcu gra zbliżała się niebłagalnie, a my musieliśmy coś zjeść, nim wyjdziemy na dwór, by nie chodzić do późna z pustymi żołądkami, to nie jest zdrowe i dobrze o tym wiem.
- Obiad był przepyszny - Przyznałem, zbierając naczynia, aby umyć je w ciepłej wodzie.
- Ja mogłem to zrobić - Karotka jak zawsze chętnie chciał umyć naczynia gotów zrobić to zaraz.
- Nie, nie ja to zrobię ty, jeśli chcesz, odpocznij sobie lub przygotuj się do wyjścia, od razu po umyciu naczyń wychodzimy - Przyznałem, skupiając się całkowicie na naczyniach, chcąc jak najszybciej je umyć, aby wyjść z domu, nie lubiłem się w końcu spóźniać, a co za tym idzie, nie chciałem tego robić, dlatego musiałem zabrać się do roboty jak najszybciej..
- Gotowy? - Spytałem, gdy umyłem ostatni talerz, rzucając ścierkę gdzieś w bok, skupiając całkowicie uwagę na moim chłopaku.
- Chyba tak - Kiwnął głową, potwierdzając tym samym swoje słowa.
- W takim razie zostawiamy zwierzaki, bierzemy piłkę i idziemy, nie mogąc się spóźnić, wolę byśmy czekali na nich niż oni na nas - Stwierdziłem, naprawdę nie lubiąc spóźnień, to oznaka braku szacunku a ja szanuje każdego, nawet jeśli nie lubię.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz