Zaspany otworzyłem swoje oczy, czując się dziwnie zmęczonym może to przez tę zmiany klimatyczne, raz ciepło, innym razem zimno a jeszcze tam innym w sam raz, ciśnienie skacze, a ja mimo swojej wiecznie zimnej skóry nie jestem szczęśliwy, gdy temperatura przekracza trzydzieści stopni, tak jak jest dzisiaj, rany jak można znieść trzydzieści stopni. Dobrze, że grać będziemy później, gdy słońce trochę zajdzie, a na boisku zrobi się chłodniej, bo raczej wątpię, by któremuś z nas zachciało się grać w słońcu, by później narzekać na ból głowy lub innych mięśni przez zbytnie przegrzanie.
Wzdychając ciężko z powodu ciepła, panującego w pokoju podniosłem się do siadu. Zauważając, że mojego narzeczonego już przy mnie nie było, najwidoczniej zapragnął wybyć z pokoju, w którym to robiło się jak w saunie a wszystko to dzięki słońcu, które opierało się właśnie na oknie naszego pokoju.
Nie mając już co robić ani o czym myśleć wstałem z łóżka, od razu kierując się do łazienki, by zażyć zimnej kąpieli, która ochłodzi moje ciało, mogąc się troszeczkę odprężyć przed zejściem na dół, gdzie jak podejrzewać mogłem, znajdował się mój narzeczony z moim bratem, a go akurat się nie spodziewałem, tak mieszka w tym domu, ale wstać o tak wczesnej godzinie? To do niego niepodobne.
- Cześć wam - Przecierając ręką oczy, wszedłem do kuchni, wyczuwając dziwną atmosferę w kuchni, coś się wydarzył? Coś mnie ominęło? O czymś nie wiem, a wiedzieć powinienem? Nie wiem. - Co tu tak drętwo? Ktoś umarł? - Dopytałem, całując mojego narzeczonego w czoło, chcąc zrozumieć tę dziwną atmosferę, która panowała między nimi.
- Nic się nie stało - Mój brat wzruszył ramionami, olewając całą tę sprawę w tym i naszą dwójkę wychodząc z kuchni, czy on przede mną ucieka? Nie, to raczej niemożliwe, nie miałby ku temu powodu, aby przede mną uciekać, ja mu nic nie zrobię przynajmniej nie bez powodu.
- A jego co ugryzło? - Zaskoczony spytałem mojego słodkiego liska, nic w tej chwili nie rozumiejąc.
- Nie wiem, chyba ma zły dzień - Karotka nie wiedział tak jak i ja co gryzie, mojego brata, a to oznacza, że muszę z nim pogadać, w końcu musi mi powiedzieć co go gryzie, jestem jego bratem, z kim pogada jak nie ze mną.
- Pogadam z nim później a teraz - Zadowolony przytuliłem się do ciała mojego słoneczka, mrucząc cicho pod nosem. - Czemu nie zastałem cię w łóżku o poranku? Zdecydowanie wolę budzić się w łóżku z tobą niż bez ciebie - Przyznałem, naprawdę nie będąc zadowolonym z faktu, iż mój świeżo upieczony narzeczony wstał wcześniej ode mnie, nie dając mi szans na przygotowanie dla niego śniadania.
- Ostatnio ciągle to ty robisz mi śniadania, dziś chcę się odwdzięczyć i przygotować coś tobie - Przyznał, odwracając się w moją stronę, by złączyć nasze usta w delikatnym, lecz namiętnym pocałunku, który odwzajemniłem, cicho mrucząc z zadowoleniem.
- Ponieważ nie podoba mi się to, że to ty ciągle tylko coś robisz dla mnie, śniadania, obiady i kolacje. Ja też muszę zrobić coś dla ciebie, w końcu w związku trzeba sobie pomagać na wszystkie możliwe sposoby. - Przyznałem, uśmiechając się do niego, mówiąc tylko prawdę, nie może być tak, że zawsze tylko on wszystko robi, ja też muszę mu pomóc, jak tylko najlepiej potrafię.
- Kiedy ja to naprawdę lubię, przynajmniej w taki sposób mogę ci się odwdzięczyć - Wyjaśnił, odwracając się z powrotem w stronę blatu, by przygotować nam śniadanie.
- Odwdzięczyć się za co? - Dopytałem, odsuwając się od niego, by wygodnie rozsiąść się na krześle przy stole nie mając i tak nic lepszego do roboty, to znaczy mógłbym zrobić herbatę, ale jest chyba trochę za ciepło na nią, dlatego też chyba lepiej nalać po prostu wodę nie przegrzewając jeszcze bardziej naszych biednych ciał.
- Za to, że mogę tu mieszkać, ile chcę i za to, że jestem tu bezpieczny - Wyjaśnił, stawiając już po chwili na stół gotowe kanapki znajdujące się na talerzu, które wyglądały naprawdę pysznie, aż szkoda by było nie spożyć tak pysznego posiłku.
- Nie masz za co - Machnąłem ręką, czekając aż usiądzie, abyśmy oboje mogli wspólnie zjeść to, co zostało przez niego zrobione.
- Mam za co, zdecydowanie mam - Zapewnił, a ja nie chcąc się z nim kłócić, odpuściłem temat, zajadając się śniadankiem, dopiero teraz odczuwając głód.
- O której tak właściwie idziemy na boisko? - Na to pytanie uniosłem głowę znad talerza, odwracając ją w stronę okna.
- Najlepiej iść tak pod wieczór teraz jest gorąco, a żadne z nas nie chce mieć udaru, dlatego myślę, że pod wieczór będzie naj rozsądniej - Stwierdziłem, z czym mój kochany liski narzeczony się zgodził. Uważając, że to najrozsądniejszy pomysł, na jaki wpadłem, nie żebym na inne nie wpadał, bo i to mi się zdarza.
- Co więc chcesz robić do tego czasu? - Kolejne pytanie padło z ust Karotki, najwidoczniej chciał wiedzieć, co planuje na cały dzień, gdy tak naprawdę ja żadnego pomysłu nie miałem, jedynie ewentualnie możemy iść nad wodę, jest ciepło, więc przyjemnie będzie zanurzyć się w chłodnej wodzie.
- Szczerze powiedziawszy, jedyne co do głowy mi przychodzi, to pójście nad wodę jest ciepło, więc kąpiel w jeziorze jest chyba najlepszym pomysłem, jak uważasz? - Dałem swój pomysł, jednocześnie chcąc by i on zadecydował czy ma na to ochotę, sam tu nie jestem, a jak wiadomo, w związkach trzeba iść na kompromis, więc jeśli ma ochotę na coś innego, również możemy przemyśleć jego pomysł, dla mnie to nie problem.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz