Zaskoczony takim czynem z jego strony wpatrywałem się w trzymane przez niego pudełeczko z pierścionkiem, będąc całkowicie zamurowanym. To... dzieje się naprawdę? Ja wcale nie śnię? Nie spodziewałem się po nim oświadczyn, nigdy tego od niego nie wymagałem i nie dawałem mu żadnych znaków, że właśnie tego od niego oczekuję, cieszyłem się każdą możliwością spędzenia z nim czasu, każdym jego słowem i miłością, jaką mnie darzył. Z kolei, jakby troszkę więcej nad tym pomyśleć, to Taiki dawał mi sygnały, że coś szykuje. Kiedyś pytał się mnie o moje zdanie odnośnie oświadczyn, wczoraj niby przypadkiem spytał się mnie o pierścionki... a obiecywał mi, że nie kupi mi żadnego pierścionka.
Nie z bardzo myślałem jeszcze o ślubie z jednego, bardzo prostego powodu, a mianowicie z powodu wieku. Oboje byliśmy całkiem młodzi. Faktycznie, w środowisku, w jakim dotychczas żyłem, małżeństwa w młodym wieku były czymś zupełnie normalnym, w przeciwieństwie do tego, co zaobserwowałem wśród bardziej normalnych ludzi. Pewnie dla niektórych nadal byłem dzieckiem, czasem miałem wrażenie, że nawet dla własnego chłopaka. A jednak, pomimo tego, Taiki właśnie przede mną klęczy i najwidoczniej chciał spędzić ze mną resztę swojego życia, co było takie dziwne. Czemu miałby spędzić go z kimś takim, jak ja? Przecież nie jestem go wart, tylko mu przeszkadzam, albo sprawiam mu kłopoty, on jest pewny tej decyzji? Chyba tak, w końcu to on przede mną klęczy, trzymając w dłoni pudełeczko, i pewnie bardzo się stresując. Słyszałem, jak głośno i szybko biło jego serce. A może to było moje własne? To w sumie było prawdopodobne.
- Tak... tak – musiałem powtórzyć swoją odpowiedź, ponieważ ta pierwsza była za cicha i niewyraźna, ponieważ trochę zaschło mi w gardle. Szczerze mówiąc, to najchętniej bym się rozpłakał ze szczęścia, ale zawsze wydawało mi się to zbyt przesadzoną reakcją. Teraz, w tym momencie, zmieniam o zdanie, płacz wcale nie jest przesadzoną reakcją.
Taiki uśmiechnął się do mnie szeroko – a ja usłyszałem, jak głośno wypuszcza powietrze ust, jakby z ulgą – a następnie chwyta moją dłoń, by nałożyć na palec pierścionek. Ja, oczywiście, pozwalałem mu na to wszystko, nie widząc sensu, abym miał się mu sprzeciwiać. W końcu, czemu bym miał? Zgodziłem się, a pierścionek był cudowny, chociaż nadal nie uważałem, aby był w tej sytuacji niezbędny. Zgodziłbym się nawet, gdyby go nie było, a pieniądze, które na niego wydał, mógłby przeznaczyć na coś innego i na coś zdecydowanie bardziej potrzebnego.
Kiedy pierścionek znalazł się na moim placu, Taiki podniósł się z klęczek i chwycił mnie nagle w pasie, podnosząc mnie do góry. Odruchowo zarzuciłem mu ręce na kark i oplotłem go nogami w pasie, a z mojego gardła wydobył się głośny śmiech, kiedy mój chłopak... znaczy, narzeczony zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi. Chyba troszkę mi zejdzie, zanim nawet w myślach zacznę go nazywać narzeczonym. Mój narzeczony... rany, jak to dziwnie i zarazem pięknie brzmiało.
- Kocham cię – powiedział, kiedy w końcu przestaliśmy się kręcić, a następnie, nie dając mi nawet czasu na jakąkolwiek odpowiedź, złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Oczywiście, odwzajemniłem ten gest, wsuwając jedną ze swoich dłoni w jego włosy, troszkę niszcząc tym samym jego idealną fryzurę. Znaczy, dla mnie w każdej fryzurze wyglądał idealnie i niesamowicie przystojnie, a teraz chyba z czystym sumieniem mogłem przyznać, że ten idealny facet należał tylko i wyłącznie do mnie. Albo i jeszcze nie, bo to dopiero po ślubie... chyba teraz zdecydowanie za bardzo wybiegam w przyszłość, raptem pięć minut temu były oświadczyny.
- Ja ciebie też. Bardzo. Dlatego powiedziałem ci tak – odpowiedziałem, posyłając mu delikatny uśmiech czując, jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach. A więc jednak nie wytrzymałem, jestem beznadziejny. Taiki postawił mnie bezpiecznie na ziemi, a następnie otarł dłonią te łzy, nie przestając się uśmiechać.
- Pierścionek ci się podoba? – spytał, gładząc mój policzek.
- Jest cudowny, tylko... niepotrzebnie wydawałeś na niego tyle pieniędzy. Przecież one są wam teraz o wiele bardziej potrzebne – odpowiedziałem szczerze, chwytając jego dłonie. Nigdy nie nosiłem żadnej biżuterii, a co dopiero pierścionków, dlatego uczucie chłodu oraz niewielkiego ciężaru srebra na palcu było dla mnie jeszcze troszeczkę dziwne, ale przecież się do niego przyzwyczaję.
- Co ty gadasz, oświadczyny bez pierścionka to nie oświadczyny – zauważył, podnosząc moją dłoń i całując jej wierzch. Niekoniecznie się z nim zgadzałem, ale coś zgaduję, że ja i Taiki mamy różne zdania na ten temat.
- Pierścionek to nie wszystko, zgodziłbym się nawet bez niego, a pieniądze... – zacząłem, ale chłopak uniemożliwił mi to, znowu łącząc nasze usta w pocałunku.
- To jest już moje zmartwienie, nie twoje, więc pozwól mi się tym zająć, dobrze? – odezwał się, kiedy w końcu się ode mnie odsunął. A czy przypadkiem to już nie był nasz problem? Albo i nie, jeszcze w pełni nie należałem do jego rodziny, więc chyba nie powinienem tak bardzo ingerować w jego problemy, to chyba było niegrzeczne. Dlatego niczego nie powiedziałem, tylko pokiwałem głową, chociaż niekoniecznie się z nim zgadzałem. – Chodź, musimy teraz powiedzieć wszystkim w domu – dodał z tym szerokim i szczęśliwym uśmiechem, który nie schodził z jego ust odkąd powiedziałem mu tak.
- Czekaj, to nic im nie mówiłeś, co planujesz? – spytałem, nagle marszcząc brwi. Byłem pewien, że mimo wszystko cos wspominał swoim najbliższym, w końcu podejmował ważną decyzję, a w takich przypadkach raczej rozmawia się z rodziną. Nie, żebym czuł się z tym źle, w końcu skoro chyba zaakceptowali mnie jako jego chłopaka, to chyba również zaakceptują mnie jako narzeczonego. Albo i nie...? Teraz, jak o tym pomyślałem, jednak ogarnęły mnie wątpliwości, że mogą mieć do mnie jakieś ale. Mogłem o tym nie myśleć, teraz strasznie się przez to stresowałem. – Myślisz, że zaakceptują taką decyzję? – spytałem cichutko, nagle czując się niepewnie. Najwidoczniej moim największym problemem było zbyt długie myślenie nad jedną sprawą, bo im więcej myślę, tym więcej wątpliwości potrafię znaleźć.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz