Podekscytowany pokiwałem energicznie głową, ciesząc się z pomysłu mojego chłopaka, przynajmniej będzie miło połączyć przyjemne z pożytecznym, coś zjemy, trochę porozmawiamy, po podziwiamy piękne widoki znajdujące się dokoła jeziora a później, gdy nadejdzie odpowiednia pora, oświadczę się, z nadzieją na pozytywny tego odbiór.
- Pomysł jest idealny, mam w piwnicy koszyk, do którego możemy wszystko włożyć no i kocyk, kocyk też jest ważny, abyśmy mieli na czym siedzieć - Zachwycony tym pomysłem uśmiechnąłem się do mojego liska, cieszą się z jego pomysłowości, on to zawsze wiedział co wymyślić, by było jeszcze ciekawiej, niż już miało być.
- W takim razie ja przygotuje jakieś smaczki, a ty przygotuj, proszę koc i koszyk - Poprosił, schodząc z moich kolan, no dobrze skoro moje słońce tego chce, to właśnie to zrobię.
- Już się robi - Nie czekając za długo, na sam nie wiem na co, miałbym czekać może na szczęście, które już mam więc więcej mi nie trzeba, skierowałem się do piwnicy, gdzie cóż znalezienie koszyka nie było wcale takie proste a wszystko to dlatego, że w miejscu, w którym się znajdowałem, było mnóstwo rzeczy niepotrzebnych, które już dawno powinny trafić na śmietnik.
Niezadowolony z powodu długiego szukania koszyka, którego długo znaleźć nie potrafiłem, w kocu chciałem się poddać i wrócić do kuchni, gdy to nagle znikąd pojawił się koszyk stojący na starej piwnicznej szafce, czy on naprawdę przez cały czas tam stał? Czy ja jestem taki ślepy, że wcześniej go nie zauważyłem? Naprawdę zaczynam się starzeć lub ślepnąć jedno z dwóch na pewno.
Pocieszony tym, że jednak mimo mojej nieudolności udało mi się znaleźć koszyk, zabrałem przedmiot ze sobą przednio do łazienki, by trochę obmyć go z kurzu, doprowadzając tym samym do porządku przedmiot, do którego musiałem włożyć koc, po który oczywiście musiałem iść do mojego pokoju, więc trochę się nachodziłem, ale wiem, że było warto, gdy już znajdziemy się nad jeziorem, jestem pewien, że wszystko będzie wyglądało cudownie, koszyk z jedzeniem, kocyk, płynąca woda, cieplutkie słoneczko ogrzewające nasze twarze i tylko my we dwoje
- Mam już wszystko - Zawołałem zadowolony, wchodząc do kuchni z koszem i znajdującym się już w środku ładnie złożonym kocem.
- Wspaniale, ja też już skończyłem właśnie przygotowywać nam potrawy na piknik - Przyznał, zaczynając wkładać do kosza wszystko to, co przygotował, uważając aby nic się nie wysypało lub nie przygniotło innych znajdujących się w koszu rzeczy. - Mamy już wszystko? - Zapytał, bardziej siebie niż mnie przyglądając się uważnie wszystkim rzeczą znajdującym się w koszu.
- Na pewno tak w końcu widać, że o wszystkim pomyślałeś, teraz tylko pozostało ci się ubrać i możemy od razu iść nad wodę - Przyznałem, z czym mój chłopak się zgodził, prosząc abym chwilę na niego poczekał, w końcu tak jak wyglądał teraz, mogłem widzieć go tylko ja, ale nie ludzie, których mogliśmy mijać, zresztą wydaje mi się, że Karoka nieprzebrany i tak by nie wyszedł, w końcu on wstydzi się, tak niesamowicie wielu rzeczy, że aż dziwne by było, gdyby jednak okazało się inaczej.
- Jestem gotowy, możemy już iść - Karocia po przebraniu się zszedł na dół z uśmiechem na tej swojej ślicznej buźce, idąc po koszyk, który chciał wziąć, a który koniec końców wziąłem, ja będąc silniejszym, no co? Koszyk swoje ważył, nie ma co się przemęczać, gdy dla mnie to pestka.
Zmierzając nad jezioro, z naszymi zwierzakami rozmailiśmy o wielu sprawach istotnych i tych mnie istotnych poruszając nawet temat mojego powrotu do pracy, który w ogóle nie podobał się mojemu chłopakowi, który sądził, że po tym, jak dał mi zawieszkę z jego herbem, którą mogę sprzedać, przestanę pracować, ja jednak postanowiłem inaczej, zawieszkę schowałem, aby pozostawić ją jako przedmiot awaryjny w razie, gdyby co a sam postanowiłem, pracować jak pracowałem na rzecz domu i mojej rodziny.
Temat zakończyliśmy nad jeziorem, gdzie rozłożyliśmy koc, wyciągając jedzenie, które rozłożyliśmy na kocu, mając dla siebie w tej chwili bardzo dużo czasu, mogą rozmawiać o wszystkim i czuć się komfortowo, gdy to byliśmy tu sami, nie licząc zwierzaków, ale on nam nie przeszkadzały.
- Pięknie tu prawda? - Zacząłem, po godzinie może prawie dwóch spędzonych nad jeziorem wstając z koca, by podejść do wody, w której mogliśmy zobaczyć płynące rybki i kaczki.
- Tak, jest pięknie - Mój chłopak również wstał, podchodząc do mnie, dając mi tym samym wspaniałą okazję na oświadczyny.
- Cieszę się, że ci się podoba, bo zabrałem cię tu z dwóch powodów, pierwszy to taki, że chciałem spędzić z tobą trochę czasu sam na sam, nim wrócę do pracy a drugi - Tu na chwilę się zatrzymałem, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek. - Nie wiem, czy się właśnie przed tobą nie zbłaźnię, ale kocham cię nad życie i dlatego.. - Uklęknąłem przed moim chłopakiem, ostrożnie otwierając pudełeczko. - Wyjdziesz za mnie? - Spytałem, zaczynając się odrobinkę stresować czy aby nie za szybko, czy jednak to nie jest jego zdaniem głupie, sam już nie wiedziałem, jedyne czego byłem na pewno pewien to miłości, miłości, którą do niego czułem, nie przejmując się nawet jego rodziną, która by tego nie poparła.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz