piątek, 25 czerwca 2021

Od Mikleo CD Soreya

Odwzajemniając uśmiech, chociaż nie tak szeroko, jak mój mąż, uchwyciłem jego dłoń, pozwalając się prowadzić wprost na polanę, na której znajdował się już nasz syn tylko czekał na obiecane lekcje. Ten szkrab nie potrafił sobie odpuścić ani latania, ani treningu wodnego, który nie zawsze dobrze się dla niego kończył.
- Mamo, chce być tak silny, jak ty, gdy dorosnę, by móc z tatą cię ochronić przed wszelakim złem - Gdy to powiedział, zrobiło mi się ciepło na sercu, niby tak zwyczajne słowa a poruszyły moje serce.
- Żeby to osiągnąć, musisz zacząć ciężko ćwiczyć - Przypominałem mu, chcąc mu uświadomić, jak wiele musi trenować, by stać się silnym aniołem, jakim pragnie być.
- Będę ćwiczył dużo i ciężko - Obiecał, patrząc z wypiętą piersią raz na mnie raz na swojego tatę.
Dumny Sorey ze słów swojego syna poczochrał go po włosach, szepcząc mu na ucho coś, czego nie mogłem usłyszeć, śmiejąc się z chłopcem cicho, dopiero po kilku minutach zwracając uwagę na mnie. Yuki wreszcie skupił się na treningu, a Sorey grzecznie usiadł pod drzewem, nie chcąc trenować, co było nieco dziwne, dopiero co okłamywał mnie, że nie trenuje a teraz gdy ma ku temu okazję nie chce tego robić.
Nie skupiając się już za bardzo na mężu, który jest dorosły i da sobie sam radę, skupiłem się na dziecku, które potrzebowało zdecydowanie teraz bardzo mojej uwagi, rozpoczynając trening.
Yuki dziś trenował wyjątkowo porządnie, nie robiąc sobie bez potrzeby przerwy, najwidoczniej naprawdę chcąc, by jego słowa przerodziły się w czyny, z powodu czego byłem bardzo dumny, nareszcie zaczął traktować trening poważnie, a to mimo wszystko nie często mu się zdarzało.
- Już nie mogę - Wydukał chłopiec, siadając na ziemi, ciężko przy tym oddychając.
- Spokojnie Yuki nie musisz jednego dnia nauczyć się wszystkiego - Kładąc dłoń na włosach chłopca, uśmiechnąłem się łagodnie, chcąc dodawać mu otuchy. - Jeszcze zdążysz się wszystkiego nauczyć - Dodałem, będąc tego pewnym, ten chłopiec jest bardzo silny i inteligentny w przyszłości stanie się nawet silniejszy ode mnie.
Yuki kiwnął głową, wstając z ziemi, by mocno przytulić się do mnie, najwidoczniej nasz chłopiec potrzebował czułości, której i mi ostatnio tak brakowało.
Tuląc chłopca do siebie, poczułem obecność męża, który również mocno nas przytulił, a przynajmniej na tyle na ile pozwalała mu jego ręka.
- Mamo, tato a tak się zastanawiam, kiedy ja będę miał rodzeństwo - Gdy Yuki wypowiedział te słowa, odsunęliśmy się od niego, patrząc zaskoczeni raz na niego raz na siebie.
- S - Słucham? Przecież już raz o tym rozmawialiśmy - Zacząłem niepewnie, nie rozumiejąc pytania chłopca.
- No bo, ciocia powiedziała, że mocno kochający się rodzice zawsze mają dzieci, bo dzieci powstają z ich miłości, czy to oznacza, że wy się mocno nie kochacie? - Na to pytanie nie potrafiłem mu odpowiedzieć, zresztą nie lubiłem takich pytań, a Yuki im starszy się stawał, tym intymniejsze pytania zadawał, a to naprawdę mnie krępowało.
- Masz rację Yuki, gdy rodzice się kochają, decydują się na potomstwo, są jednak rodziny, które nie mogą mieć dzieci i to nie jest nic złego, mamy ciebie i ty w zupełności nam wystarczasz - Sorey wyjaśnił chłopcu, że choć nasza miłość jest silna, nie możemy mieć dziecka, nie jestem przecież kobietą, by móc dziecko urodzić.
Chłopiec niepocieszony ze słów męża kiwnął głową, cicho wzdychając.
- Trudno - Powiedział smutnym głosem. - Pójdę pobawić się z Emmą, chodź Codii - Zawołał psa, odchodząc od nas, idąc pobawić się z dziewczynką, którą tak bardzo polubił.
- Myślisz, że mu przejdzie? - Zmartwiony podążałem wzrokiem za chłopcem, nie chcąc, aby był smutny, co jednak mogłem zrobić? Nie dam, a raczej nie damy mu rodzeństwa i już nie raz mu to było powtarzane, a mimo to chłopiec wciąż pyta, mając na to nadzieję.
- Oczywiście, że tak, dajmy mu tylko na to trochę czasu - Kiwnąłem głową, słysząc słowa męża, miał rację Yuki prędzej czy później zostawi ten temat, całkowicie o nim zapominając. - Wracajmy do zamku - Dodał, wyciągając w moją stronę dłoń, którą chwyciłem, wracając z nim do zamku, gdzie było przyjemnie chłodno.
- To, co chcemy robić teraz? - Spytał, gdy zamknął za nami drzwi, opierając mnie o ścianę z zadziornym uśmiechem.
- Sam nie wiem, możemy poleżeć w łóżku lub możemy poczytać jakieś książki - Zaczął, trochę drażniąc się z mężem.
- A może porozmawiamy, o tym, jak się czujesz? - To mi się nie spodobało, dlaczego nagle chce rozmawiać? Przecież jest tyle ciekawszych rzeczy do robienie razem.
- A możemy nie? - Zapytałem, nie do końca mając na to ochotę, dlaczego mamy rozmawiać o mnie? Przecież jest ze mną dobrze, co prawda mogłoby być lepiej, ale najgorzej też nie jest.
- Miki nie chce cię do niczego zmuszać, ale jeśli zemną, nie porozmawiasz, nie będę wiedział jak ci pomóc i jak cię wspierać w tym ciężkim dla ciebie okresie, czując się z tym bardzo źle - Może i wziął mnie na litość, ale to wystarczyło, abym zapragnął z nim porozmawiać, nie chce, aby z mojego powodu czuł się źle, bo nie ma przecież powodu, aby tak się czuć.
- No dobrze porozmawiajmy - Poddałem się, pozwalając zaciągnąć się na łóżko, by porozmawiać szczerze z mężem, o tym, jak się czuję i co mi ostatnio najbardziej doskwiera.
Rozmowa nie była ani prosta, ani przyjemna, ale przeszliśmy przez to razem, dzięki czemu poczułem się znacznie lepiej, nie musząc się bać, o to, co pomyśli mój mąż, to znaczy w ogóle nie powinienem się martwić, co pomyśli, w końcu mnie kocha takiego, jakim jestem, a mimo to cóż za każdym razem boję się tego jeszcze bardziej. Czując, że zawodzę go myślą, mową i zachowaniem.
- Jak się czujesz, teraz gdy wyrzuciłeś to z siebie? - Spytał, głaszcząc w sposób bardzo kojący moją głowę, co przynosiło mi spokój, sprawiając dużą przyjemność.
- Dobrze - Przyznałem, uśmiechając się do męża, wtulając się w jego ciało, czując ulgę. Rozmawiając z nim szczerze, mówiąc co czuje, niby takie proste, a jednocześnie trudniejsze niż można sobie wyobrazić. - Kocham cię - Wyszeptałem, wyciszając się w jego ramionach.
- Ja ciebie też kocham mój aniele - Wymruczał, składając delikatne pocałunki na mojej twarzy, schodząc powoli na kark i ramiona.
- Co robisz? - Wymruczałem cicho pod nosem z aprobatą, pozwalając pieścić swoją szyję, nie mogąc oprzeć się przyjemności, którą mnie obdarowywano.
- A jak myślisz? - Na to pytanie cicho zaśmiałem się, czując nawracającą radość, chyba jednak takie wygadanie się było mi potrzebne, muszę wreszcie nauczyć się, że z mężem mogę rozmawiać o wszystkim, a wtedy życie nas obojga stanie się prostsze.
- Myślę, że jesteś głodny, tylko nie wiem jak zaspokoić twój głód - Wymruczałem, siadając okrakiem na kolanach męża, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, mając niesamowitą ochotę na drobne pieszczoty i atencję męża, którą dziś odłożyć musiałem na później z powodu syna.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz