Zastanowiłem się nad jego propozycją nie do końca wiedząc, czy to faktycznie taki dobry pomysł. Prędzej czy później pierścionek zostanie zauważony, nie wiem jak bardzo spostrzegawcza jest pani Kato, ale jestem pewien, że Shingo niemalże od razu to zauważy. W tej kwestii niewiele różni się od swojego brata, oboje zaraz zauważają, że coś jest na rzeczy, niezależnie od tego, czy to jest dobra rzecz czy też nie. To było momentami niewygodne, ponieważ ukrywanie moich emocji było dwa razy trudniejsze. Nie, żeby wcześniej było to łatwiejsze, bo Taiki i tak potrafił zauważyć to, czego zauważyć nie miał i nie powinien. Nigdy nie miałem mu tego za złe, zwyczajnie czułem się dziwnie i nieswojo, kiedy ktoś pyta albo martwi się o moje samopoczucie. Fakt, będąc z Taikim już raczej powinienem się do czegoś takiego przyzwyczaić, a jednak coś mi się nie udało, ale chyba już nie jest ze mną aż tak źle, jak było na samym początku.
- Jeśli chcesz zostać, możemy zostać – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
Szczerze, to nie miałem nic przeciwko, aby zostać tu chwilkę dłużej, słońce przyjemnie świeciło i jeszcze nikogo wokół tutaj nie było, a ja więcej do szczęścia nie potrzebowałem. Wiedziałem natomiast, że nie mogliśmy tej informacji przeciągać w nieskończoność i to nie tyczyło się tylko rodziny Taiki’ego, ale i mojej. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić reakcji mamy na taką wiadomość. Czy zareaguje w jakikolwiek sposób, a może to zignoruje i spłyci to wszystko do tego, że dorastam i pewnie zaraz to mi się odwidzi, tak jak było podobnie z moją wyprowadzką. I chyba nawet chciałbym, aby Taiki był obok mnie, kiedy będę im o tym mówić. Czułbym się nieco lepiej i pewniej, chyba, że nie będzie wtedy mógł przy mnie być, wtedy jak najbardziej to zrozumiem. Ale o tym będziemy rozmawiać, jak będę planować się wybrać do domu w tym celu.
Taiki uśmiechnął się do mnie szeroko, a następnie usiadł wygodniej na kocu i wyciągnął ręce w moją stronę, zapraszając mnie tym samym do siebie. Z chęcią skorzystałem z tego zaproszenia i po odłożeniu koszyka na bok wtuliłem się w jego ciało, zwyczajnie ciesząc się jego bliskością i możliwością spędzenia z nim czasu w spokoju i samotności. Mój narzeczony zaraz zamknął mnie w szczelnym uścisku i oboje położyliśmy się na miękkim kocu. Niespecjalnie martwiliśmy się o zwierzaki, ponieważ doskonale wiedzieliśmy, że się nie zgubią. Nie są przecież głupie. Miałem tylko nadzieję, że nie wrócą do nas brudne i całe ubłocone, Vivi już czasem takie niespodzianki mi sprawiała.
- Nie mam nic przeciwko, abyś powiedział o zaręczynach swojej rodzinie, wiesz? I możemy to zrobić dzisiaj, jak wrócimy do domu – odezwałem się nagle, kładąc swój podbródek na jego klatce piersiowej, by móc spojrzeć w jego oczy. Widziałem, że bardzo chciał powiedzieć swoim najbliższym o tym, że teraz nasz związek wszedł na wyższy poziom, więc nie chciałem go powstrzymywać. Może i mówił, że ich reakcja nie zmieni pomiędzy nami czegokolwiek, ale jednak lepiej byłoby, aby nas zaakceptowali, przynajmniej chociaż jedna strona, bo jeżeli chodzi o moją mamę, to nie wiadomo, czego można się było po niej spodziewać. – Możemy to zrobić nawet dzisiaj.
- Nie będziesz czul się z tym źle? – spytał, chcąc się upewnić, że ja nie będę miał nic przeciwko.
- Źle to ja się będę czuł, jak będą mieli coś przeciwko, a nie dlatego, że im o tym powiesz. A widzę, że chcesz – odpowiedziałem szczerze, na moment spuszczając wzrok na swoją dłoń, na której dumnie prezentował się śliczny pierścionek. Był naprawdę cudowny i byłem przekonany, że Taiki znowu wydał na mnie małą fortunę, a przecież to było dla mnie niepotrzebne. Już nawet nie wiem, ile razy mu to powtarzałem, ale najwidoczniej było to za mało razy. Wystarczyłby mi jakiś prosty, jedynie symboliczny pierścionek, nawet jego brak by mi nie przeszkadzał, a Taiki mimo wszystko zdecydował się na zakup czegoś tak wspaniałego. Miałem nadzieję tylko, że to jest już ostatni taki drogi podarunek, ponieważ więcej naprawdę od niego nie przyjmę.
- Nie będą mieli nic przeciwko, przecież oboje cię lubią – odparł Taiki, zaczynając bawić się moimi włosami. Tak, zdecydowanie są one za długie, powinienem je wkrótce skrócić, czyli tak jak zawsze robiłem na lato. Znaczy, nie ja sobie obcinałem włosy, zawsze pomagała mi w tym ciocia, ale teraz to już raczej nie jest możliwe i będę musiał poradzić sobie sam. Podcięcie włosów chyba nie może być takie trudne.
- Nie jestem przekonany, czy ktokolwiek chciałby mieć w rodzinie osobę taką, jak ja – powiedziałem cichutko, nerwowo przygryzając wargę.
To też była rzecz, której pojąć nie potrafiłem. Nie dość, że sam byłem osobą okropną i beznadziejną, to jeszcze moi rodzice skrzywdzili tak wiele osób... Nie zasługuję na bycie szczęśliwym. A jednak, pomimo tego, znalazłem wspaniałą osobę, która mnie zaakceptowała i pokochała i z którą za jakiś czas będę brał ślub. Kiedy tak sobie o tym pomyślę, to wszystko wydaje mi się zbyt piękne, aby było prawdziwe. Jeszcze rok temu nie pomyślałbym, że moje życie będzie tak wyglądać. Raczej myślałem, że będę siedział w domu tak długo, dopóki nie udowodnię tacie, że jestem wystarczająco silny.
- Co ty za głupoty gadasz, jesteś cudowną i wspaniałą osobą. Najcudowniejszą, jaką mogłem spotkać na swojej drodze – odpowiedział, delikatnie gładząc mój policzek. Nadal tak dziwnie było mi to słyszeć, a i do tego powinienem już być przyzwyczajony, w końcu Taiki mówił mi to bardzo często, niemalże za każdym razem kiedy tylko ja wspominałem, że jestem beznadziejny albo że na coś nie zasługuję.
- Coś mi się wydaje, że ostro przesadzasz – zauważyłem, przewracając oczami. – Jestem pewien, że istnieją o wiele lepsze osoby ode mnie, które mógłbyś spotkać – dodałem, faktycznie tak sądząc. Nie zrobiłem niczego takiego, by mnie uznać za osobę wspaniałą, nie miałem nawet jakiegoś specjalnego charakteru, dlatego jestem pewien, że są osoby lepsze ode mnie. A Taiki zdecydowanie mógł mieć przy swoim boku kogoś bardziej idealnego i zdecydowanie kogoś, na kogo zasługujesz.
- Dla mnie jesteś najlepszy i wiem, że nikt inny nie da mi tyle szczęścia, co ty – jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Jak to jest, że on zawsze wie, co powiedzieć, by poprawić mi humor albo zawstydzić.
- Dziękuję – powiedziałem nagle, wtulając nos w zagłębienie jego szyi.
- Za co? – spytał, a ja usłyszałem w jego głosie zaskoczenie. Nie dziwiłem mu się ani trochę, w końcu wyskoczyłem z tym tak nagle i bez żadnego kontekstu. Znaczy, kontekst był, ale tylko ja go znałem. No i zaraz pozna go jeszcze mój narzeczony, nie mogłem go tak przecież w niewiedzy zostawić.
- Za to, że jesteś i zmieniłeś moje życie na lepsze. Nie wiem, co by się ze mną teraz działo, gdybym cię nie spotkał – wyjaśniłem, a ja nawet nie czekając na jego odpowiedź, zbliżyłem swoje usta do tych jego, by zaraz połączyć je w delikatnym pocałunku. Szybko ten pocałunek przestał być delikatny, a to za sprawą mojego ukochanego, który po chwili pogłębił ten pocałunek. Malo tego poczułem, jak jedna z jego dłoni wślizguje się pod moją koszulkę, ten gest spowodował, że poczułem przyjemny dreszcz przebiegający po całym moim ciele. Szczęśliwy i może odrobinkę podniecony usiadłem okrakiem na jego biodrach, nie przerywając tym samym pocałunku i kompletnie nie przejmując się tym, że tak właściwie ktoś może nas zobaczyć. Co więcej, nie chcąc pozostać mu dłużnym sam wsunąłem mu dłonie pod jego koszulę, badając opuszkami palców jego idealne mięśnie brzucha. – Kocham cię – wyszeptałem mu w usta, kiedy oderwaliśmy się od siebie na moment, by zaczerpnąć trochę powietrza. Tak, wiem, mówię mu to już któryś raz tego dnia, ale byłem po prostu tak strasznie szczęśliwy z powodu tych oświadczyn, że chciałem mu to mówić cały czas, a to przecież nie była żadna zbrodnia.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz