niedziela, 27 czerwca 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Pokręciłem przecząco głową, siadając na miękkim kocu. Czułem się wystarczająco dobrze, poza tym, pływać to ja za dobrze nie umiałem, a nie chciałbym sprawiać mu kłopotu i prosić go, by uczył mnie pływać. Widziałem, że nie miał absolutnie żadnej ochoty na robienie czegokolwiek, podobnie jak zwierzaki, które leżały na zaciemnionym brzegu, częściowo zanurzone w wodzie. Ja ani trochę się tak nie czułem, wręcz przeciwnie, rozpierała mnie energia, którą musiałem ukrywać. 
- Popodziwiam sobie widoki stąd – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego ciepło. Widząc jego zmarnowaną minę, zrobiło mi się go naprawdę szkoda, podobnie jak całej reszty... czy jego ciocia dzisiaj pracuje? Raczej tak, w końcu nie widziałem jej rano w domu. Miałem nadzieję, że zadba zarówno o siebie jak i o dziecko, które w sobie nosi. 
- Może powinieneś położyć się w cieniu? Nie chcę żebyś się przegrzał i dostał udaru – odpowiedział, a w jego glosie mogłem wychwycić nutkę zmartwienia. 
- Nic mi nie będzie, lepiej uważaj na siebie – odpowiedziałem, kładąc się wygodnie na kocu, by po chwili wyciągnąć się jak kot. 
- Żebyś później nie narzekał, jak sobie skórę sparzysz – bąknął, zdejmując resztę swojej garderoby i wchodząc do wody. To było naprawdę miłe uczucie, kiedy się o mnie martwił, chociaż teraz było to niepotrzebne. Słońce nic złego nie może mi zrobić, to akurat jest jeden z profitów bycia Kitsune, który mi się podobał. Jeszcze lepiej by było gdybym nie miał tyle energii, gdyby nie to, mógłbym się teraz spokojnie zrelaksować. 
Mój narzeczony wszedł do jeziora, by zaraz zacząć leniwie unosić się na wodzie. Nie spuszczając z niego wzroku ułożyłem się wygodnie i zacząłem rozmyślać nad jego odpowiedzią na moje wcześniejsze pytanie. Fakt, ich relacje na pewno nie są takie same, jak były wcześniej, ponieważ było to zwyczajnie niemożliwe, ale nie powiedziałbym że były one specjalnie złe. Brałem oczywiście pod uwagę fakt, że nie widzieli się przez... dziesięć lat? Albo nawet i ponad. Nie za bardzo wiem, kiedy mój tata porwał i sprzedał Shingo. Tak czy siak, nie tylko ta długa przerwa wpływa niekorzystnie na ich relacje, ale i sytuacje, przez które oboje musieli przejść. Mimo tego miałem wrażenie, że Shingo stara się utrzymać relacje na przyzwoitym poziomie, nawet jeżeli średnio mu o wychodzi, dla niego to też musi być ciężkie. Miałem nadzieję, że ich relacja stanie się tak dobra, jakiej oboje pragną, a moja obecność tego nie zepsuje. 
Przekręciłem się na plecy i przymknąłem oczy, napawając się ciepłymi promieniami słońca padającymi na moją twarz. Chciałem się jak najdłużej nacieszyć ciepłem i cudowną pogodą, ponieważ po dużych upałach nadchodzą zazwyczaj burze, a za nimi ani trochę nie przepadałem. Mogłem nawet pokusić się o stwierdzenie, że się trochę ich obawiałem, a precyzyjnie rzecz ujmując, głośnych grzmotów. Z powodu mojego czułego słuchu głośne dźwięki czasem bywały dla mnie bolesne. 
W pewnym momencie usłyszałem plusk wody. Podniosłem głowę, by móc mieć lepszy widok na jezioro i ujrzałem, jak mój narzeczony wychodzi z wody. Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło. Sądząc po położeniu słońca, leżymy tak dwie godziny, to dosyć sporo czasu. Podniosłem się z koca, by móc sięgnąć po torbę, z której wyciągnąłem ręcznik. Zaraz podałem go mojemu narzeczonemu, starając się jakoś utrzymać się z nim kontakt wzrokowy, ale jednak zaraz speszony uciekłem spojrzeniem w bok. Kiedy tak przyglądałem mu z daleka, nie czułem wstydu, ale sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy Taiki znalazł się obok mnie... rany, takie rzeczy nie powinny mnie zawstydzać, czemu to nadal ma miejsce? 
- W porządku? Troszkę czerwony jesteś. I strasznie rozgrzany – spytał zmartwiony, kładąc mi dłoń na policzku, która była w moim odczuciu tak lodowata, że po moim ciele przebiegły ciarki. – Mówiłem ci, że lepiej by było, jakbyś poszedł do cienia. 
- To nie od słońca – bąknąłem mając wrażenie, że rumienię się jeszcze bardziej. Jestem naprawdę beznadziejny, kto to widział, aby peszyć się na widok ciała własnego narzeczonego?
- Jesteś strasznie uroczy – powiedział rozbawiony, całując mnie w policzek. – Ale nie uważasz, że to jest lekka przesada? Przecież już tyle razy widziałeś mnie...
- Proszę, nie kończ, wiem, że to nie jest normalne – bąknąłem, chowając twarz w dłoniach, zawstydzony tym wszystkim jeszcze bardziej niż kilka sekund temu. 
- Wcale tak tego nie widzę. Po prostu uważam to za urocze i niezrozumiałe dla mnie – odpowiedział, chwytając moje nadgarstki i odsuwając je od mojej twarzy. 
- Nie tylko dla ciebie jest to niezrozumiałe – wymamrotałem, patrząc wszędzie, tylko nie na osobę. Był zdecydowanie za blisko, dodatkowo nie skorzystał z ręcznika, który mu podałem, więc krople wody spływały po jego ciele, przez co wyglądał znacznie bardziej atrakcyjnie niż zwykle... mój boże, o czym ja w ogóle myślę, powinienem przestać i skupić się na... nie wiem, czymkolwiek innym. 
- Więc chyba trzeba nad tym popracować i przełamać tą twoją nieśmiałość, co ty na to? – wymruczał i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, nie pozwalając mi tym samym na udzielenie odpowiedzi. 
Chłopak popchnął mnie na koc, napierając na moje ciało. Oczywiście pozwoliłem mu na to, nie widząc niczego złego w delikatnych pieszczotach, zwłaszcza, że wtedy nie za bardzo myślałem o wstydzie, jaki odczuwałem. Wsunąłem jedną z dłoni w jego mokre, potargane włosy, a drugą położyłem na karku, pogłębiając pocałunek. Nagle poczułem, jak Taiki zaczyna rozpinać moją koszulę, co lekko mnie zaskoczyło i zdezorientowało. Dopiero kiedy zaczął dobierać się do moich spodni, w głowie pojawiła się czerwona lampka, on naprawdę chce to zrobić teraz i tutaj...? Może to jednak on dostał udaru, a nie ja.
- Czekaj – odezwałem się, odsuwając się od jego ust i chwytając tę dłoń, która znajdowała się w pobliżu mojego podbrzusza. – Chyba nie powinniśmy robić tego tutaj. 
- Dlaczego? Nikogo przecież tutaj nie ma – odpowiedział, zaczynając pieścić moją szyję, przez co z mojej piersi wydobyło się ciche westchnięcie. Doskonale znał moje ciało i wiedział, jak mnie podejść, co zdecydowanie nie ułatwiało mi podjęcia prawidłowej decyzji. 
- A zwierzaki? – zauważyłem trafnie, kątem oka zerkając w ich stronę. Nie wydawały się być absolutnie zainteresowane tym, co robimy, ale nie oznaczało to, że nie zareagują, kiedy zaczniemy zachowywać się inaczej . 
- Nie są nami za bardzo zainteresowane, z tego co widzę – Taiki dalej uparcie trzymał swego nie za bardzo chcąc odpuścić. 
- A co, jeżeli ktoś będzie przechodził obok, i nas usłyszy, i sprawdzi, co to takiego, i... – nie zdążyłem dokończyć swojej wypowiedzi, ponieważ mój narzeczony mnie wpił się w moje usta, nie pozwalając mi na powiedzenie czegokolwiek. 
- Mogłeś od razu powiedzieć, że nie masz ochoty, uszanowałbym to – powiedział, gładząc delikatnie mój policzek. 
- Właśnie, że mam! – niemal wykrzyczałem, pusząc policzki. Jak mógł w ogóle tak pomyśleć? Wystarczył jeden jego dotyk, aby pobudzić moje ciało i wydawało mi się, że doskonale o tym wiedział i wykorzystywał, kiedy tylko chciał. – Tylko... nie tutaj – dodałem już znacznie ciszej, zawstydzony tym, że tak nagle wybuchnąłem. Poza tym, nie tylko tym byłem zawstydzony. Byliśmy na widoku, w bardzo dwuznacznej pozycji jeżeli ktoś by nas zobaczył, a to było bardzo prawdopodobne, umarłbym ze wstydu. Czułem się również źle, byłem wyprany z intymności, a jej mimo wszystko potrzebowałem. 
- Więc dokończymy to potem – zadecydował, a ja pokiwałem głową. Oczywiście, ze dokończymy później, a ja postaram się, by jak najlepiej wynagrodzić mu tę zwłokę, zwłaszcza, że już d jutra nie będziemy już mogli kochać się tak często. Chłopak odsunął się ode mnie, dając mi trochę przestrzeni, dzięki czemu mogłem w końcu zapiąć guziki swojej koszuli. 
- Mógłbyś się teraz ubrać, proszę? – poprosiłem, poprawiając swój kołnierzyk oraz włosy, które jak zawsze żyły własnym życiem. 
- Tylko, że mnie jest tak wygodnie. No i przecież mieliśmy pracować nad twoją nieśmiałością – odpowiedział szczerząc się do mnie szeroko i tym samym sprawiając, że zaczerwieniłem się bardziej. A już moja skóra zaczęła powracać do normalnego koloru... 
- Już mi na dzisiaj wystarczy tej pracy – bąknąłem, rzucając w niego jego własną koszulką. 
- Dobrze, dobrze już – odpowiedział smutno, jakby chciał wzbudzić we mnie poczucie winy, powoli zabierając się do ubierania. W sumie, to już się chyba raz zdarzyło... i jeżeli dobrze pamiętam, za tym pierwszym razem nie dałem się mu przekonać, podobnie jak teraz. Moja nieśmiałość jednak silniejsza, i nie uraczyłem go nawet jednym spojrzeniem. – Myślisz, że powinniśmy wracać? 
- Jeśli tylko chcesz – odpowiedziałem, wpatrując się w niezmąconą taflę jeziora czekając spokojnie na to, aż mój narzeczony się ubierze. W sumie, to suchy ręcznik leżał sobie obok mnie, czy to oznaczało, że zakładał ubrania na mokre ciało...? Albo był na tyle roztargniony, że o tym zapomniał? Powinienem mu o tym powiedzieć? Albo tak mu było najzwyczajniej w świecie wygodnie? – Mógłbym zacząć przygotowywać obiad, byś zdążył zjeść przed meczem i by nie kłopotać twojej cioci, w swoim stanie powinna wypoczywać – dodałem, cicho wzdychając. Jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłem się do myśli, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się mój brat, albo siostra. Nie miałem nawet pewności czy będę dla tego dzieciaczka dobrym bratem, a bardzo bym chciał, nawet jeśli ten miałby się nigdy o tym nie dowiedzieć. Podejrzewałem, że pani Kato nie będzie chciała powiedzieć prawdy, by nie skrzywdzić zarówno Shingo, jak i własnego dziecka. Miałem także nadzieję, że podobieństwo nie będzie za duże, bo to mogłoby rodzić pytania... czemu ja w ogóle o tym teraz myślę? Przecież to się zdarzy dopiero za kilka miesięcy, jeszcze nie muszę się tym przejmować. Teraz mogę się skupić na zacieśnianiu mojej więzi z Taikim oraz poprawieniu relacji z Shingo, to powinno być dla mnie w tym momencie najważniejsze.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz