czwartek, 3 czerwca 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Chyba przyszliśmy do domu w najgorszym możliwym momencie. Gdybyśmy przyszli wcześniej, ciocia by nas ostrzegła w porę i jeszcze zdążylibyśmy sobie pójść. A gdybyśmy przyszli później, zdołałbym wyczuć jej zapach i moglibyśmy się wycofać. Naprawdę muszę przynosić pecha, albo coś w tym stylu. Kiwnąłem głową, nie mając za bardzo innego wyboru, jak tylko się zgodzić. Nie chciałem rozmawiać z mamą sam na sam i zostawiać mojego chłopaka samego. 
Natsu chwyciła Taiki’ego za rękę mówiąc, że może się teraz w końcu z nią pobawić i pociągnęła go na górę, a ja posłusznie poszedłem za mamą do jadalni. Ku mojemu zdziwieniu, stół był nakryty dla trzech osób. Spodziewamy się jakichś gości? Była przecież zaskoczona, kiedy ujrzała mnie i Taiki’ego... chyba, że nie takich gości się spodziewała. 
- Będziesz musiał wyprosić kolegę i zmienić swój wygląd. Nie spodziewałam się, że przyjdziesz, ale twoja pomoc może okazać się bardzo użyteczna – powiedziała nagle, poprawiając sztućce najwidoczniej bardzo chcąc, aby wszystko było idealne. 
- Spodziewamy się kogoś? – spytałem niby od niechcenia, doskonale już wiedząc, że nie zrobię niczego, o co mnie poprosiła. Jeżeli Taiki ma opuścić ten dom, to ja wraz z nim. 
- Tak, dwóch bardzo ważnych gości. Muszę uregulować kilka starych spraw ojca, zależy mi więc na pierwszym dobrym wrażeniu – odparła, odwracając się do mnie i przyglądając sobie tym pustym spojrzeniem. Trudno mi było ocenić, czy była na mnie zła za ten mój ostatni wyskok czy też nie. Właściwie, już nie pamiętam, kiedy jej oczy, głos czy postura ciała wyrażały jakąkolwiek emocję. A nie, stop, przecież kiedy Natsu została porwana, przyszła do Taiki’ego zapłakana, chociaż nie mam pewności, czy nie zrobiła tego dlatego, by łatwiej przekonać go do pomocy. Wierzę, że jest zdolna do takich rzeczy. 
- Rozumiem. Powiem Taiki’emu, że to nie jest najlepszy moment i sobie stąd pójdziemy – starałem się utrzymać jak najbardziej neutralny ton. Nie wygania mnie z domu, fakt, ale też nie jest uradowana na mój widok. Zresztą, kto by był. 
- Nadal jesteś na mnie zły za tamto? – spytała, delikatnie marszcząc brwi. Zaskoczyło mnie, jak delikatnie ujęła tę sprawę. Naprawdę jest tak beznamiętna wobec krzywdy innych? Nigdy wcześniej w niej tego nie widziałem, myślałem, że skoro się za mną postawiła te prawie siedemnaście lat temu, to że jednak nie jest taka, jak tata i mimo wszystko jest wrażliwa na cudzą krzywdę... jestem strasznie ślepy, że kiedyś tak myślałem. Najwidoczniej nie przejmuje się niczym, poza sobą i dobrą opinią. Chyba, że jednak się mylę i inni choć trochę ją obchodzą, ale jeżeli tak jest, to kompletnie nie daje o tym znać. 
- Za tamto? Psychika Shingo oraz Taiki’ego jest zniszczona przez ciebie, a ty mówisz o tym tak lekko? – zmarszczyłem gniewnie brwi, zaciskając mocno ręce w pięści. Tylko spokojnie, Shōyō, nie możesz tutaj wybuchnąć. Zabiłeś jednego rodzica, gorszym mordercą stać się nie możesz. 
- Nie zauważyłam, aby Taiki był w złym stanie psychicznym – słysząc jej słowa poczułem obrzydzenie. Oczywiście, że nie zauważyła, ponieważ widzi jedynie czubek własnego nosa. Nie twierdzę, że z Taikim jest coś nie tak, ale jednak śmierć rodziców miała wpływ na jego psychikę. Moja mama odebrała mu szansę na normalne, szczęśliwe dzieciństwo, jego bratu zafundowała dramatyczne przeżycia, i jeszcze nie widzi nic złego. 
- Z wiekiem wzrok się pogarsza – mruknąłem, wzruszając ramionami. – Skoro zaraz mają przyjść ważni goście, to my już pójdziemy. Wytłumaczę tylko Natsu, dlaczego musimy już iść. 
- Wiem, że przechodzisz teraz przez okres buntu, ale jako twoja matka wymagam od ciebie choć odrobiny szacunku. Jestem twoją matką – powiedziała, najwidoczniej odrobinkę dotknięta moją uwagą. 
- Nie przypominam sobie, abyś to ty mnie wychowywała – zauważyłem, podchodząc do drzwi. – Niedługo nie będziesz musiała mnie oglądać, ani wymagać ode mnie szacunku. Wyprowadzam się – kiedy to powiedziałem, poczułem, jak serce zaczyna mi szybko bić. Nie planowałem tego, po prostu to tak nagle ze mnie wyszło i dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę, jak wielkie głupstwo zrobiłem. Nie powinienem jej tego mówić, bo przecież nie mam pewności, czy będę miał gdzie. Znaczy, Taiki mówił m niejednokrotnie, że mógłbym mieszkać u niego, ale przecież coś mogło się przez ten czas zmienić i może już nie mogłem? Tak też się mogło stać, nie mogłem przecież odrzucić takiej możliwości. Podobnie jak nie mogłem powiedzieć, że jednak się nie wyprowadzam. Czemu ja to w ogóle powiedziałem? 
- Gdzie chciałbyś się wyprowadzić w wieku szesnastu lat? Zresztą, wrócisz szybciej niż sam myślisz. 
- Nie wydaje mi się. Będę tutaj przychodził tylko po to, aby zobaczyć się z Natsu, a nie, by robić ci za służącego – mruknąłem, zostawiając ją samą w jadalni. Zrobiłem dobrze? Nie mam pojęcia, jeszcze wcale nie tak dawno temu zgodziłbym się bez mrugnięcia okiem i nikt nie miałby z tym żadnego kłopotu, a teraz... sam już nie wiem. Przynajmniej byłem już wolny i pewien ciężar spadł mi z piersi. 
Cichutko ruszyłem na górę podejrzewając, że moja siostra zaprowadziła Taiki’ego do swojego pokoju. Jak się okazało, nie myliłem się; kiedy zajrzałem do środka, mój chłopak siedział na podłodze uważanie albo mniej uważnie słuchając, jak moja siostrzyczka przedstawia mu po kolei swoje pluszaki. A tych miała mnóstwo. Pamiętam, jak bardzo byłem o nie zazdrosny, ponieważ sam miałem raptem jednego, którego dostałem do mamy, kiedy miałem te kilka latek. Jak się okazuje, to była jedna z niewielu miłych i niesamolubnych rzeczy, które zrobiła. 
- Natsu, mam przykrą wiadomość – zacząłem niepewnie, wchodząc do środka. – Musimy niestety iść. Mama ma gości i powiedziała, ze nie możemy zostać. 
Dziewczynka, słysząc moje słowa, posmutniała, a w jej brązowych oczkach pojawiły się łezki. Poczułem się źle z tego powodu, ale co miałem zrobić? Taiki nie mógł tutaj zostać, jego zapach mógłby zostać od razu wyczuty, a ja przecież nie mogłem mu tak po prostu kazać wyjść. To byłoby niegrzeczne z mojej strony, ale równie niegrzeczne było zostawanie Natsu samej w pokoju na Bóg wie ile. Z tego co zrozumiałem, nie było nikogo, kto mógłby się z nią pobawić. Mama miała rozmawiać z gośćmi, a ciocia ich obsługiwać. Nawet jeżeli już mogłem zostać, miałem zmienić się w małego służącego i pomagać cioci. 
- Wiem, mamusia powiedziała mi wczoraj, że będę musiała dzisiaj siedzieć cicho w pokoju... ale może zostaniecie ze mną? Będziemy siedzieć tutaj cicho i się bawić! – słysząc nadzieję w jej głosie, poczułem się jeszcze gorzej. 
- Nie możemy zostać, zwłaszcza Taiki. Gdyby wyczuli jego zapach, mama mogłaby mieć kłopoty – powiedziałem, głaszcząc ją po tych mięciutkich włoskach. 
- Więc mogę pójść do domu, a ty zostań z Natsu – mój chłopak odezwał się nagle, mocno mnie zaskakując. 
- Ale nie masz nic przeciwko? Nie będziesz zły? – spytałem cicho, patrząc na niego ze zmartwieniem. Mieliśmy spędzić ten dzień razem, a gdybym teraz został z Natsu nie wiadomo, kiedy wróciłbym do domu. Poza tym, to przecież nie było miłe tak go wypraszać. 
- Pewnie, zobaczymy się później, a Natsu będzie ucieszona, prawda? – dodał, posyłając mojej siostrze szeroki uśmiech, na co ucieszona pokiwała głową, a jej humor wyraźnie się poprawił. – Wrócisz, jak będziesz mógł – dodał, nachylając się nade mną, a ja przez ułamek sekundy miałem wrażenie, że chce mnie pocałować, ale zamiast tego w ostatnim momencie powtrzymał się i poczochrał moje włosy. 
- A przyjdziesz do mnie jutro? – spytała dziewczynka, wpatrując się w mojego chłopaka tymi swoimi wielkimi oczami. 
- Przyjdę, o ile będę mógł – odpowiedział, uśmiechając się do niej szeroko i serdecznie. 
Dziewczynka ucieszyła się na tę wiadomość, najwidoczniej bardzo chcąc się z nim pobawić. Niesamowite, jak bardzo dziewczynka się z nim zżyła i polubiła, a przecież nie miała aż tak wiele okazji aby z nim spędzić czas. Zdecydowanie jego urok osobisty działa nie tylko na mnie, ale i na nią. 
Po pożegnaniu z Taikim mogliśmy się cicho bawić. Z początku byłem nieco niepewny tego pomysłu, bałem się, że zaraz mama wejdzie i każe mi zejść na dół, by pomagać jej przy gościach. Na szczęście tak się nie stało i do wieczora bawiłem się z dziewczynką. Zdążyłem nawet pomóc jej się umyć oraz położyć spać, a goście nadal nie opuścili domu. Nie mogłem zatem wyjść po prostu frontowymi drzwiami jak człowiek, nie wzbudzając przy tym niczyjej uwagi. Zdecydowałem się zatem wyjść przez okno w swoim pokoju, co już nie raz robiłem i miałem pewną wprawę, jakkolwiek by to nie brzmiało. Dodatkowo mogłem jeszcze zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy zarówno dla sebie, jak i Vivi, skoro miałem się wyprowadzić... rany, nie wiem, co mnie podkusiło, ale kiedy rozmawiałem z mamą, targały mną głównie dwie emocje; złość oraz strach. Podczas tej rozmowy zdecydowanie to ta pierwsza emocja brała nade mną górę i mam za swoje, powinienem nieco lepiej zacząć panować nad swoimi emocjami. Miałem cichutką nadzieję, że Taiki nie będzie na mnie zły i pozwoli mi u siebie zamieszkać chociaż na kilka dni, a później jakoś sobie dam radę. Nie miałem wyboru, bo przecież nie mogę tutaj wrócić, swoją dumę też miałem. Swoją drogą, i tak ostatnio bardzo mało czasu spędzałem tutaj, więc pewnie brak mojej obecności nie będzie jakoś bardzo odczuwalny, a przynajmniej jak mi się zdawało.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz