Uniosłem wargi w półuśmiechu, wsuwając jedną z dłoni pod jego uroczą koszulkę. Przyznam szczerze sam przed sobą, ból w rannej ręce stał się na tyle znośny, że nie zwracałem już na niego uwagi i znacznie częściej starałem się nią ruszać, oczywiście uważając przy tym na swoją ranę. Niby powinienem ją oszczędzać, fakt, ale nie mogłem jej nie ruszać. Powinienem ją powolutku przyzwyczajać do wysiłku, może dzięki temu szybciej wrócę do jakiejkolwiek sprawności, bo na pewno nie będę tak samo sprawny, jak dawniej.
Powinienem przestać o tym myśleć, tylko skupić się na tym, aby jak najlepiej zająć się moim mężem, co może być trochę trudne i właśnie z tego powodu powinienem mieć na uwadze tylko i wyłącznie mojego uroczego aniołka. Uroczego i niezwykle w tym momencie szczęśliwego, co bardzo mi się podobało. Dobrze, że w końcu udało mi się go namówić do szczerej rozmowy, pomogło to zarówno jemu jak i mnie samemu. Już teraz wiedziałem, co tak właściwie czuje i że to wcale nie jest moją winą, chociaż z tym ostatnim nie do końca się zgadzałem, bo ta ostatnia moja akcja z treningiem była ewidentnie powodem tego, że czuł się tak a nie inaczej. No i też nadal nie do końca wiedziałem, co zrobić, aby uczynić go szczęśliwym i jakoś mu pomóc, ale za to dowiedziałem się, że każde moje najdrobniejsze wsparcie jest mile widziane, nawet jeżeli zachowanie Mikleo na to nie wskazywało.
- A mnie się wydaje, że doskonale wiesz, co należy zrobić – wymruczałem, trochę niezdarnie zabierając się za odwiązywanie chusty, która zakrywała tę cudowną obrożę. Kiedy już się jej pozbyłem, odrzuciłem ją gdzieś na bok, ona nie była nam w tej chwili potrzebna. Możliwe, że kiedyś zrobię z niej użytek, chociażby związując jego nadgarstki, by nie pchał nigdzie swoich rączek. Albo, by zakryć mu oczy, aby mógł się skupić tylko i wyłącznie na zmysłu dotyku... to nie były takie złe pomysły, tylko aby je zrealizować, muszę poczekać, by moja rana zabliźniła się na tyle, by mi nie przeszkadzała w absolutnie niczym. Może to jednak nie był najlepszy pomysł, aby odrzucać chustkę gdzieś na bok, teraz naprawdę nie chciałbym, aby się gdzieś zawieruszyła.
- Ale ja naprawdę nie wiem – wypowiadając te słowa użył tak niewinnego i uroczego tonu, że gdybym go nie znał, uwierzyłbym mu bez zastanowienia. Jednak jesteśmy już ze sobą troszkę czasu i doskonale wiem, że nie jest on tak niewinny, jakiego teraz udaje, w rzeczywistości to bardzo cwana bestia. Zdecydowanie to przeze mnie się taki się stał, z czego nie jestem do końca dumny, ale też nie narzekam, dzięki temu dogadujemy się w łóżku bardzo dobrze, a to jest także filarem szczęśliwego małżeństwa. Może nasze małżeństwo nie zawsze było szczęśliwe, zdarzały się nam wzloty i upadki, ale teraz wszystko nam się powoli układało i to się najbardziej liczyło w tej chwili. – Będziesz musiał mnie bardzo dokładnie poinstruować.
Na te słowa uśmiechnąłem się do niego szerzej, jego wypowiedź brzmiała bardzo kusząco. I bardzo mi się to podobało, chociaż znacznie lepiej byłoby, gdybym... może powinienem przestać myśleć o tym co by było gdyby, a skupić się na tym, co jest tu i teraz. Musiałem w końcu poinstruować mojego ukochanego aniołka, co ma uczynić, aby nam obu było dobrze. Przyznam, taka gra była bardzo przyjemna i jak dla mnie mogłaby mieć miejsce nieco częściej.
Po przyjemnie spędzonym czasie oboje postanowiliśmy chwilkę odpocząć, by unormować oddech. Mikleo mocno wtulił się w moje ciało, uważając oczywiście przy tym na moją ranę, nie chcąc zrobić mi żadnej krzywdy. Ja z kolei swoją mniej sprawną rękę położyłem na jego talii, a drugą zacząłem bawić się jego białymi kosmykami. Czy ja wspominałem o tym, że uwielbiam jego włosy? Są takie cudowne, delikatnie się kręcące, mięciutkie i wspaniale pachnące.
- Kocham cię – wymruczałem cicho, by zaraz ucałować go w czoło, tuż obok jego opaski, która tylko dodawała mu uroku. Powiedziałem mu to już któryś raz tego dnia, ale nie przejmowałem się tym. Jestem naprawdę wielkim szczęściarzem, że mam obok siebie kogoś tak cudownego.
- I ja ciebie kocham. Swoją drogą, słyszę to już chyba trzeci raz tego dnia – zauważył rozbawiony, opierając podbródek o moją klatkę piersiową, by mieć dzięki temu lepszy widok na mnie.
- I będę ci to powtarzał jeszcze wiele razy nie tylko tego dnia, ale i każdego innego – odparłem, przytulając go do siebie tak mocno, jak tylko pozwalała mi na to rana.
- Mam nadzieję, że doskonale wiesz, jakiej odpowiedzi będziesz się spodziewał z mojej strony – odpowiedział, całując delikatnie moją szyję. – Ale teraz chyba możemy się skupić na twoim faktycznym apetycie – dodał po dłuższej chwili, próbując wstać, ale ja nie pozwoliłem mu na to. Mikleo w końcu był spokojny, nie ignorował mnie i nie obarczał winą za wszystkie nieszczęścia, jakie mnie spotykają więc chciałem to jeszcze wykorzystać. Dzisiejsza noc nie należała do moich najlepszych, nie za bardzo mogłem spać, ciągle martwiłem się o męża, który wtedy milczał i odizolował się ode mnie.
- Mam lepszy pomysł – wymruczałem, wtulając nos w jego włosy i przymykając oczy. – Chodźmy spać. Jestem zmęczony.
- Mój biedny, wykończony chłopiec – Mikleo zaśmiał się cicho, a ja, słysząc magiczne słowo „chłopiec”, od razu napuszyłem policzki. Dawno już nie słyszałem, aby się tak do mnie zwracał i mnie się to absolutnie nie spodobało.
- Nie jestem chłopcem – bąknąłem niezadowolony, przytulając się do niego mocniej, trochę tak jak do misia. Muszę przyznać, że Mikleo idealnie sprawdzał się w roli przytulanki.
- Ależ oczywiście, jesteś w końcu poważnym mężczyzną – bardzo nie podobał mi się ten rozbawiony ton, i pewnie gdybym nie był zmęczony, kłóciłbym się z nim. – Daj mi chociaż sprzątnąć moje ubrania z podłogi, na wypadek gdyby ktoś tu wszedł i...
- Nie puszczę cię – powiedziałem dumnie. Do tego, aby leżał spokojnie, wykorzystałem swoją ranną rękę, którą trzymałem na jego ciele i którą Mikleo musiałby siłą zdjąć, jeżeli chciałby wstać, a tego oczywiście nie zrobi, bo boi się, że zada mi tym samym ból. To było genialne, może nie do końca czyste i miłe, ale genialne. Ja to jednak czasem wpadnę na coś mądrego.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz