poniedziałek, 23 marca 2020

Od Josha CD Lithium

Cisza.
Josh przez chwilę patrzył po prostu przed siebie - widział jak promienie słońca wkradają się do ciemnego pomieszczenia, słyszał nawet co jakiś czas świergot ptaków. Przymknął oczy i powoli wypuścił powietrze z płuc, bo najwyraźniej w ciągu tej chwili wstrzymał oddech.
Otworzył je ponownie i westchnął. Wziął parę głębokich wdechów.
Poprzedniej nocy spotkali prawdopodobnie młodego czarodzieja, który teraz nie żyje lub niedługo umrze. Z jednej strony nie było mu przykro - zasłużył sobie na to.
Ale był taki młody.
Wziął rękę i zaczesał włosy do tyłu i pomrugał zdziwiony. Spojrzał w dół i ujrzał, że był przykryty kocem, i - w tym samym momencie zdał sobie sprawę że leży na miękkiej poduszce. Powoli usiadł i zdjął z siebie materiał, patrząc na swój brzuch, który był owinięty bandażem. Potem spojrzał przed siebie, żeby zobaczyć... śpiącą blondynkę. Mógł przysiąść że było jej niewygodnie.
Zbliżył się na łóżku do niej i odgarnął włosy z jej twarz. Przy promieniach słonecznych, jej włosy wyglądały jakby były ze złota, a twarz wyglądała na spokojną. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął, rozglądając się. Przy łóżku znalazł swoje buty, a trochę dalej swój płaszcz. Zsunął nogi z materaca i schylił się, żeby je założyć, kiedy usłyszał dźwięk sprzeciwu.
- Ach, Josh, nie wstawaj z łóżka. Rana może się otworzyć - Dziewczyna wyprostowała się i odgarnęła kosmyk włosów, który wpadał jej do ust. Uśmiechnął się w jej stronę.
- Nic mi nie jest, Lith - mówiąc to schylił się i napiął jednocześnie mięśnie, żeby założyć buty - co skutkowało zabarwieniem się bandaża na czerwono.
W jednej chwili blondynka znalazła się przy nim i siłą go położyła - co wcale nie spotkało się bez jego reakcji. Próbował ją przekonać że nic mu nie jest, że wcale rana się nie otworzy, że przecież nic mu nie jest - ale gdy spojrzał jej w oczy, podczas gdy ona próbowała pchnąć go na łóżko (a jej ciepłe ręce na jego klatce przypominały mu że prawdopodobnie nie ma już koszuli), coś się w nim przełamało i westchnął, opadając z cichym *puff* na materac.
- Leżę - powiedział zrezygnowany. Nastąpiła chwilowa cisza, przerywana ich oddechami. Wyglądało to tak, jakby dziewczyna zastanawiała się nad czymś, więc jej nie przerywał.
- Jesteś uzdolnionym...? - Prawie nie usłyszał jej cichego pytania.
- Dlaczego pomyślałaś o czymś takim? - "Nie odpowiada się pytaniem na pytanie" - skarcił się w myślach, ale miał teraz powody. Spojrzał w jej błękitne oczy, oczekując odpowiedzi.
- Widziałam wtedy jak... ten lód po prostu rozpada się, zamiast normalnie cię trafić. A we wcześniejszej rozmowie, brzmiałeś jakbyś... próbował tłumaczyć ich zachowanie.
Zwróciła swoje spojrzenie, przez co teraz obydwoje patrzyli sobie w oczy.
Miała totalną rację.
Minęła trochę dłuższa chwila, którą w końcu przerwał, jednym, krótkim słowem.
- Tak.
Dziewczyna mrugnęła oczami, po czym się uśmiechnęła się lekko i... Josh mógł się założyć że ten wyraz twarzy przypominał mu coś niesamowicie dobrego, coś co sprawiło że jego serce szybciej zabiło, a jednocześnie boleśnie zakuło.
- To jest... Niesamowite.
Co?
Uważnie się jej przyglądał. Był totalnie zdezorientowany.
- Przepraszam, co? Co jest takiego niesamowitego...? - spytał półszeptem, ściągając brwi i kręcąc głową, próbując pomyśleć nad jakimkolwiek powodem, przez który fakt, że jest uzdolnionym, że jest chimerą, jest niesamowity.
- Sama nie wiem.
Pomrugał zdziwiony i rozluźnił się.
Tak po prostu, czy jak? Zaśmiał się delikatnie i założył ręce za szyję, jednocześnie strzepując z siebie koc, gdyż było mu trochę za ciepło.
- Nie rozumiem, ale powiedzmy że rozumiem - jeden z jego kącików ust poszedł w górę i spojrzał na blondynkę.
Cóż.
Stosunkowo dużo się wydarzyło odkąd ją poznał.
<Lith?>

Liczba słów:  568

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz