W jej opinii życie osoby uzdolnionej mogło być o wiele ciekawsze, niż byt jednostki takiej jak ona. Zapewne z tego powodu tak bardzo fascynowała się pochodzeniem Josha. Posiadanie jakiejkolwiek mocy wiązało się z odmiennością, a ta świadczyła o wyjątkowości. Lithium skrycie chciałaby posiadać coś takiego.
– Zanim wyjdę na zakupy muszę zmienić twój opatrunek oraz oczyścić ranę z krwi. – Spojrzała na niego z lekko zmrużonymi oczami. Rzecz jasna nie byłoby potrzeby zmieniać opatrunku, gdyby ten uparcie nie próbował podnieść się z łóżka.
– Nie mam wyjścia, prawda? – zapytał, na co dziewczyna skinęła od razu głową. Nawet gdyby się sprzeciwiał, ta i tak za wszelką cenę postawiłaby na swoim.
– Jestem zobowiązana się tobą zaopiekować. Zarówno jako medyk, jak i twoja uczennica - jej ton stał się nieco bardziej stanowczy. Nie mogła sobie pozwolić, by przez jakieś niedociągnięcia stan Josha się pogorszył. – Bardzo zależy mi na twoim zdrowiu. – Te słowa nie były przypisane do żadnej z jej ról. Należały do niej samej, Lithium Vane.
Na ustach mężczyzny pojawił się uśmiech. Dziewczyna nie zrozumiała za bardzo dlaczego, więc od razu przechyliła pytająco głowę.
– Nie ma potrzeby tak bardzo się martwić… – Przymknął na moment oczy, przy tym kładąc ręce wzdłuż swojego ciała. Blondynka w tym samym czasie podniosła się i sięgnęła po pudełko, które leżało tuż obok łóżka. Chwilę później znowu znalazła się obok mężczyzny w pozycji siedzącej.
– Musisz zacząć bardziej dbać o siebie. – Ujęła w dłoni nożyczki w celu szybszego pozbycia się jego bandaża. Zużyty opatrunek upuściła na ziemię. Po chwili wzięła do rąk butelkę ze środkiem do oczyszczania ran, w którego skład wchodziły różne substancje mające na celu zabić wszelkie bakterie. – Może trochę szczypać, ale myślę, że dasz radę. Skoro mogłeś wyciągnąć sobie nóż z brzucha, to i ten ból zniesiesz. – Spojrzała mu przez chwilę w oczy. Może nie znała go za długo, jednak ta sytuacja wywołała delikatny ból w głębi jej zimnego serca. Ból świadczący o mocnym zmartwieniu. Zabrała się za delikatne oczyszczenie rany małym wacikiem. Nie martwiła się o pobrudzenie dłoni, cały czas miała na nich rękawiczki. Co kilka sekund spoglądała na reakcję mężczyzny, by w razie potrzeby zaprzestać działań. Po paru minutach skończyła i nałożyła na ranę gazę. W końcu ujęła w dłoniach bandaż, po czym delikatnymi ruchami zaczęła owijać go wokół jego brzucha. Już wkrótce wszystko było gotowe.
– Dziękuję, Lith. - Z zamyślenia wyrwał ją głos Josha. Spojrzała na niego, ponownie lekko się uśmiechając.
– W ramach podziękowań zadbaj o to, bym nie musiała go za często zmieniać. – Zdjęła jedną ze swoich rękawiczek, przybliżając się jednocześnie do niego. – Wyglądasz na zmęczonego, musisz odpocząć. – Poprawiła delikatnym ruchem jeden z kosmyków jego włosów. Podniosła się zaraz po tym na równe nogi, zakładając z powrotem rękawiczkę.
– Tak zrobię – odpowiedział po chwili nieco ciszej. Lithium nie zauważyła jego wcześniej reakcji, która zapewne musiała być wyjątkowo ciekawa.
– Niedługo wrócę – dodała, po czym wyszła z sypialni. Od razu wpuściła do środka wilka Josha, który jak poparzony pomknął w stronę swojego właściciela. Obejrzała się krótko za nim, w trakcie ujmując w dłoni torbę na zakupy. Wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Ruszyła dosyć szybkim krokiem na zewnątrz. Po wyjściu z kamienicy skierowała się w stronę nieopodal przywiązanego wierzchowca, który również był własnością Josha. Odwiązała konia od drewnianego pala, chwytając go po tym za uzdę. Nie chciała - czy raczej nie była w stanie - go dosiąść, także pieszo ruszyła do okolicznej stajni. Na całe szczęście znajdowała się ona bardzo blisko jej mieszkania, więc już po kilku minutach była na miejscu. Przedstawiła właścicielowi zainstniałą sytuację i zapłaciła zaliczkę za pobyt wierzchowca w stajni. To również nie zajęło jej dużo czasu. Już wkrótce ruszyła w stronę pobliskiego targu.
Droga na rynek zajęła Lithium niespełna dziesięć minut. W jej trakcie rzecz jasna rozglądała się za ewentualnymi potrzebującymi. Na szczęście nie spotkała się z żadnymi, dzięki czemu szybko mogła przystąpić do zakupów. Z racji jej ograniczonych umiejętności gotowania, postawiła w większości na gotowe do zjedzenia produkty - między innymi owoce, czy różnego rodzaju wypieki. W jej torbie mimo wszystko znalazły się składniki na zupę, którą chciała spróbować ugotować. Rozgrzewający posiłek powinien pomóc w regeneracji organizmu. Spędziła prawie godzinę na targu, a co za tym idzie - uzupełnia swoją torbę po brzegi. Z dosyć sporym ciężarem przy sobie ruszyła w drogę powrotną. Jej spiżarnia zazwyczaj świeciła pustkami, bowiem ta przyzwyczajona była do rzadkich posiłków. Wkrótce ponownie znalazła się przed kamienicą. Weszła do środka, po czym skierowała się do swojego mieszkania. Otworzyła drzwi kluczem, by chwilę później przekroczyć próg. Lekkim pchnięciem zamknęła wejście. Ściągnęła buty, kierując się od razu do swojej kuchni. Wyjęła z torby składniki na zupę. Z resztą jedzenia poszła prosto do sypialni. Weszła po cichu do środka. Od razu w oczy rzuciła jej się z lekka poruszająca scena. Właściciel przytulający do siebie swojego czworonoga. "Ten widok… Czuję jakieś dziwne ciepło w swojej klatce piersiowej" - pomyślała, zbliżając się jednocześnie do łóżka. Wilk wyczuwając nową osobę w pomieszczeniu, z lekka uniósł swój łeb. Strącił przez to rękę Josha, która była ułożona przy jego pyszczku. Oczy ciemnowłosego już po chwili się otworzyły. Przeniósł w momencie swój wzrok na dziewczynę.
– Już wróciłaś…? Ile ja spałem? – Skierował przez chwilę swój wzrok na okno. Lithium stanęła przy łóżku, będąc jakby tuż obok niego.
– Półtora godziny – odpowiedziała krótko, spoglądając to na niego, to na wilka. – Zasnąłeś przytulając do siebie Egona. Czy to pomaga ci przy powrocie do zdrowia? – zapytała z nutką zaciekawienia w głosie.
– Znaczy… – Spojrzał w bok, przy tym jakby nerwowo drapiąc się po policzku. – Można tak powiedzieć – dokończył, wciąż z lekką niepewnością w głosie.
– W takim razie również będę musiała zastosować tą technikę leczenia… – Zamyśliła się na moment, nie spuszczając z niego wzroku. Jego reakcja była dosyć… Nietypowa. Jakby w jednej chwili dostał takich rumieńców jak przy przeziębieniu, czy gorączce. Zaniepokoiło ją to delikatnie, ale wolała na ten moment o to nie pytać. – Poza tym, mam kilka rzeczy dla ciebie. – Położyła torbę z owocami i różnymi wypiekami na łóżko, czekając jednocześnie na jego reakcje.
<Joshua? ( ꈍᴗꈍ)>
Liczba słów: 975
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz