Patrzył na miejsce w którym dziewczyna zniknęła, kiedy nagle poczuł na sobie ciężar. Jego wzrok momentalnie znalazł się na wilku, który najwyraźniej nie posiadał się z radości że w końcu mógł go zobaczyć. Cóż, Josh także.
- Egon! Wilczku ukochany, kuleczko futra, chodź tutaj - wręcz zaświergotał, czochrając psowatego po jego gęstej, szarej sierści i przytulając go. Cóż, zatęsknił za nim przez ten krótki okres czasu - w końcu, był z nim nierozłączny. Po dłuższym momencie, kiedy obydwoje uspokoili się, Black wtulił twarz w kark zwierzęcia. Westchnął głośno i przymknął oczy.
- To czas faktycznie odpocząć - szepnął, uśmiechając się pod nosem.
Było mu przyjemnie.
- Już wróciłaś…? Ile ja spałem?
- Półtora godziny - odparła. - Zasnąłeś przytulając do siebie Egona. Czy to pomaga ci przy powrocie do zdrowia? - Słyszał że była zaciekawiona, ale on. Cóż. To było trochę zawstydzające, zwłaszcza patrząc na fakt, ile miał lat.
- Znaczy… - Spojrzał w bok, nerwowo drapiąc się po policzku. - Można tak powiedzieć. - Dokończył niepewnie. Jak ma to jej wytłumaczyć?
- W takim razie również będę musiała zastosować tą technikę leczenia…
- Egon! Wilczku ukochany, kuleczko futra, chodź tutaj - wręcz zaświergotał, czochrając psowatego po jego gęstej, szarej sierści i przytulając go. Cóż, zatęsknił za nim przez ten krótki okres czasu - w końcu, był z nim nierozłączny. Po dłuższym momencie, kiedy obydwoje uspokoili się, Black wtulił twarz w kark zwierzęcia. Westchnął głośno i przymknął oczy.
- To czas faktycznie odpocząć - szepnął, uśmiechając się pod nosem.
Było mu przyjemnie.
- Josh, nie wierć się! Włosy mi się plączą jak tak robisz! - Równie czarnowłosa dziewczyna jak on, z tak samo długimi włosami, a nawet i dłuższymi, to była jego siostra. Zaśmiał się i znowu potrzepał głową.Josh jednak wybudził się ze swojego snu - a raczej, wybudził go ruch Egona. Otworzył swoje stalowe oczy i po chwili patrzył na blondynkę. Och.
- Jak chcesz! Hm! - Dziewczyna gwałtownie rozplątała wszystkie jego włosy, szarpiąc nimi i poczochrała je. Miał teraz czarne kosmyki we wszystkich stronach i nic nie widział.
- Siostra! - pisnął i wstał, po chwili potykając się o własne nogi. Spotkało się to ze śmiechem ich rodziców, którzy najwyraźniej zobaczyli całe to zajście. Matka podeszła do niego i zabrała kosmyki włosów z jego twarzy, przez co mógł zobaczyć teraz jej piękną, uśmiechniętą twarz.
- Już wróciłaś…? Ile ja spałem?
- Półtora godziny - odparła. - Zasnąłeś przytulając do siebie Egona. Czy to pomaga ci przy powrocie do zdrowia? - Słyszał że była zaciekawiona, ale on. Cóż. To było trochę zawstydzające, zwłaszcza patrząc na fakt, ile miał lat.
- Znaczy… - Spojrzał w bok, nerwowo drapiąc się po policzku. - Można tak powiedzieć. - Dokończył niepewnie. Jak ma to jej wytłumaczyć?
- W takim razie również będę musiała zastosować tą technikę leczenia…
Cóż. Momentalnie poczuł jak jego twarz zrobiła się czerwona. Tak, zdecydowanie było to trochę zawstydzające i złe. Tak, zdecydowanie. Zwłaszcza dla jego myśli i biednego serduszka.
- Poza tym, mam kilka rzeczy dla ciebie. - Mówiąc to, położyła na łóżku torbę z… owocami i przeróżnymi wypiekami. Momentalnie na jego twarz wkroczył szeroki uśmiech, który próbował ukryć. Bezskutecznie. Jego miłość do owych rzeczy była pokazywana w chyba każdy możliwy sposób.
- Dla mnie?! - odparł, a jego głos niebezpiecznie poszedł w górę. Nie mógł powstrzymać się od lekkiego podskakiwania jak dziecko, a oczy świeciły się, również jak u dziecka. Albo szczeniaczka?
Blondynka pokiwała głową i podsunęła mu torbę. Czarnowłosy wziął pierwszy owoc i wgryzł się w niego, po wcześniejszym przetarciu go o jakiś materiał. Kruchość, soczystość i kwaskowatość owocu przepełniła jego usta, które były rozciągnięte szeroko, a oczy były lekko przymknięte.
- Przepyszne…! - Wymruczał wysokim głosem. Tak, zdecydowanie, Dziecko.
- Dziwne uczucie… - usłyszał głos blondynki. Spojrzał na nią, cały czas uśmiechnięty i przepełniony najczystszą radością. Przez chwilę nic nie mówiła.
- Twoje zachowanie jest takie… Rozczulające. Tak, to jest dobre określenie. Jesteś uroczy.
Josh zagryzł wargi i spuścił wzrok w dół, czując jak znowu się czerwieni.
- Jeżeli… tak myślisz i tak czujesz - zaśmiał się nerwowo i wziął kolejnego gryza. Mógł zauważyć kątem oka jak Vane się delikatnie uśmiecha, a jej oczy znowu wyglądają tak pięknie.
Ta jednak nagle odwróciła się.
- Idę zrobić coś do jedzenia. - Powiedziała cicho i poszła do, prawdopodobnie, kuchni.
Josh skupił się jednak póki co na głównym powodzie jego szczęścia, dzieląc się co jakiś czas z Egonem i śmiejąc się z reakcji psowatego.
Było dobrze.
***
Nagłe, lekko “zdenerwowane” słowa wypowiedziane z innego pomieszczenia dość głośno, wybudziły zasypiającego mężczyzna. Otworzył oczy i rozejrzał się. Usiadł i zaczesał włosy do tyłu - grzywka posłusznie poszła do tyłu, ujawniając w pełni jego bliznę na lewym oku. Wstał i miał już iść do Vane spytać co się stało, co było powodem tych dźwięków, kiedy ujrzał ją wchodzącą do sypialni.
Z dość mocno zabrudzoną górą jej stroju. Zamrugał zdziwiony i bez słowa przyglądał jej się przez chwilę. Najwyraźniej nie zobaczyła że wstał z łóżka.
A on zobaczył co dziewczyna robiła, gdzie zmierzały jej ręce. Chwyciła za dół koszulki i pociągnęła do góry, w celu oczywistym - w celu jej zdjęcia. Josh zadziałał pod wpływem chwili - wręcz podbiegł do niej i chwycił za nadgarstki, ściągając je w dół i wściekle się rumieniąc.
I wściekle się karcąc za swoje myśli i za swój wiek i potrzeby.
Blondynka spojrzała na niego, a jej intensywny wzrok wręcz wypalał w nim dziurę.
- Ponownie się rumienisz... Będę musiała później sprawdzić Ci temperaturę. Możliwe, że jesteś przeziębiony.
- Co? - wydukał zaskoczony, kiedy chwilę później zaśmiał się. Zabrał dłonie z jej rąk, upewniając się że nie zrobił jej krzywdy przez wcześniejszy nagły ruch i przeczesał włosy dłonią, śmiejąc się cicho i krótko. Widział niezrozumienie wypisane na jej twarzy.
- Lith, następnym razem zanim się przebierzesz, proszę, upewnij się że w tym samym pomieszczeniu nie ma kogoś innego, zwłaszcza mężczyzn - powiedział i kręcąc głową, opuścił pomieszczenie i udał się, a przynajmniej tak myślał, do kuchni. Gdzie zobaczył mały nieporządek. Westchnął i wziął się za sprzątanie, jednakże uważając także na ranę.
Chwilę potem, do pomieszczenia szybkim krokiem weszła blondynka, która nie zauważyła mokrej plamy na podłodze, którą jednak Josh zauważył i przewidział następne wydarzenie. W jednym momencie znalazł się przy niej i przytrzymał, gdy ta się poślizgnęła - przez co przynajmniej uniknęła upadku. Przez chwilę ich wzrok spotkał się. Uśmiechnął się lekko i poklepał ją po głowie gdy ją puścił.
- Uważaj na siebie. Jak masz się mną zajmować, jeżeli sama zrobisz sobie krzywdę przypadkiem? Jaki byłby z ciebie wtedy za medyk? - Zaśmiał się delikatnie i usiadł na krześle, przyglądając jej się.
Tak po prostu.
<Lith?:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz