Uważnie wpatrywałem się w twarz demona, starając się odszukać jakiś gestów wskazujących na to, że sobie zemną pogrywa lub tylko żartuje. Jednak jego delikatny uśmiech wydawał się całkowicie nieironiczny, co było wręcz nienaturalne w jego przypadku. Wygodniej usadowiłem się na chłodnej podłodze, nie przestając głaskać Nortona. To, co właśnie usłyszałem, wydało mi się tak piękne, że nierealne.
- Nie pogrywasz sobie ze mną? – spytałem dla pewności, dalej doszukując się podpuchy.
- O to się nie musisz martwić – Kousuke westchnął cicho, możliwe, że był lekko zirytowany. – Uznajmy to za rekompensatę ostatnich wydarzeń.
Chłopak coraz bardziej mnie zaskakiwał. Najpierw przejął się moimi ranami i wręcz zmusił mnie, abym pozostał w szpitalu aż do pełnego wyzdrowienia. A teraz, po tym wszystkim, oferuje mi wolność. Zupełnie, jakby czuł się winny tego, co mi się stało. Chociaż… może faktycznie tak jest? Nie no, przecież to bezduszny, wredny demon, który na pewno nie odczuwa winy z tak błahego powodu. Prawda?
- Czujesz się winny tego, co mi się stało? – spytałem, lekko marszcząc brwi. Pies, zadowolony z tak dużej ilości pieszczot, położył się na moich kolanach i przymknął oczy. Poczułem, jak wzdycha głęboko, jakby wreszcie poczuł ulgę. Zdecydowanie ten psiak przeżył zbyt dużo stresu w tak krótkich odstępach czasu.
- Ja jestem temu winny – poprawił mnie, stanowczo podkreślając pierwsze słowa.
- Ale mnie odratowałeś – przypomniałem mu. – I zmusiłeś mnie do zostania w budynku pełnym istot, które gdyby dowiedziały o moim pobyciu tam, na pewno by mnie zabiły, ale to wyszło mi na dobre – dodałem, lekko uszczypliwym tonem. Demon wywrócił oczami, lekko zirytowany. Na ten widok lekko się uśmiechnąłem. – Nie powinieneś się tym tak bardzo przejmować, jestem pewien, że robiłeś wszystko, co w twojej mocy.
Kousuke nic nie odpowiedział, po wyrazie jego twarzy wnioskowałem, że zastanawiał się nad moimi słowami. Lekko ruszyłem nogą, przez co mój pies leniwie uniósł swój łeb – właśnie taki był zamiar. Podniosłem się z podłogi i otrzepałem spodnie z brudu, który wyraźnie odznaczał się na ciemnym materiale.
- Idę do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia – oznajmiłem chłopakowi i ruszyłem do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Zwierzak podążył moim śladem, radośnie merdając ogonem. Pewnie przez najbliższe kilka dni nie będzie odstępował mnie nawet na krok bojąc się, że znów zniknę na długi czas.
Zauważyłem , że w ciągu tych kilku dni mojej nieobecności chłopakowi udało ogarnąć cały ten pierdolnik spowodowany przez wrogiego demona. Co prawda, nie odkupił jeszcze wszystkich zniszczonych mebli przez co posiadłość wydawała się nieprzyjemnie pusta i większa niż w rzeczywistości, ale przynajmniej był porządek.
Przygotowując sobie posiłek, zastanawiałem się nad grą zaproponowaną przez demona. Wreszcie będę mógł wrócić do swojego starego życia. Już na samą myśl kąciki ust unosiły się samoistnie.
- Jutro wracamy do domu, piesku – powiedziałem do Nortona, rzucając mu kawałek mięsa.
***
Odkąd opuściłem posiadłość Kousuke minęło kilka dni. W tym czasie udało mi się jakoś naprostować sprawę mojego zniknięcia. Już wcześniej domyślałem się, że zacznie się masa pytań na ten temat i zdążyłem się przygotować. Wymyśliłem jakąś historyjkę, która nie odbiegała od prawdy bardzo daleko. Kousuke zastąpiłem innym demonem, nie chciałem sprawiać mu jakichkolwiek kłopotów. Co prawda, Pidge wątpiła trochę w moją wersję, ale głośno tego przy nikim nie mówiła.
Trochę tylko żałowałem, że nie zdążyłem pożegnać się z Kousuke. Kiery rano się obudziłem, dom był już pusty. Nawet przez ułamek sekundy pomyślałem, żeby jednak zostać z demonem. Na początku naszej znajomości traktował mnie dosłownie jak śmiecia, ale w porównaniu do teraźniejszego zachowania, zmienił się. Szybko odpędziłem te myśli, w końcu to była jedyna szansa, bym mógł wrócić do normalnego życia.
Teraz miałem przeprowadzić krótki zwiad w okolicach jednej z wiosek, której mieszkańcy byli przekonani o tym, że na pewno gdzieś tam jest wygnaniec. Ta wyprawa miała być bardziej rozgrzewką i przygotowaniem do poważniejszych misji po tak długiej przerwie.
Wszystko powoli wraca do normalności.
<Kou? Co tam u ciebie? C:>
616
616
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz