Po trzech dniach pełnych strachu i niepewności, podczas których nie ruszyłem się od wanny wypełnionej krwią, Reo otworzył oczy. Miałem ochotę piszczeć ze szczęścia, a jedynym co nie powstrzymało to nie mała widownia, która stoczyła się w pomieszczeniu. Były tu wszystkie demony domu, które zleciały się prawie natychmiast, gdy dowiedziały się, że białowłosy odzyskał przytomność. Podczas tych paru dni nawiązałem z demonami względną relację, a najbardziej zaprzyjaźniłem się z bliźniakami, które niejednokrotnie towarzyszyły mi podczas pielęgnacji pana domu. Lubiłem słuchać jak się przekomarzają, próbując opowiedzieć historię swojego pochodzenia. Oboje mieli cięty język co niejednokrotnie prowadziło do zaciekłych dyskusji. Koniec końców jednak zawsze się godzili.
Teraz, gdy mistrz już się ocknął czułem, że wszystko idzie ku dobremu. Odczekałem jedynie, aż większość demonów, po przywitaniu się z panem, a następnie powróci do dawnych obowiązków. A gdy tylko zostaliśmy sam na sam. Szybko zbliżyłem się do Reo i nieśmiało złożyłem mu delikatny pocałunek na ustach
- Dziękuję
Wyszeptałam, czując że całą twarz wraz z koniuszkami uszu zalewa dorodna czerwień. doprawdy. Od czasu połączenia stałem się zniewieściałą panienką. Jednak cóż mogłem poradzić, że nawet najmniejszy kontakt z tym mężczyzną mnie tak onieśmielał i wstyd się przyznać podniecał.
Od naszego “pierwszego” razu nie dotykał mnie w ten sposób. Najpierw nie miał w ogóle na mnie czasu, a później cała ta sprawa z jego rodziną...
A ja pragnąłem jego uwagi. Dotyku. Po części przez więź, a po części, że mężczyzna naprawdę mi się podobał.
Reo nadal był zbyt słaby. Całe szczęście demonom udało się zniszczyć truciznę i opanować rozlewające się węzły magii. Nadal jednak białowłosy musiał być bardzo ostrożny. Nie nadwyrężać się, a przede wszystkim bardzo ostrożnie i nie lekko myślenie korzystać z magii.
Pomogłem mu jak najdelikatniej wyjść z wanny, gdzie krew przybrała barwę głębokiej czerni, przez zawartą w niej truciznę i mimo ciągłej wymiany oraz filtrowania, nadal posiadała tak ciemny odcień. Owinąłem zmęczone ciało Choke puchatym ręcznikiem, a krew jak zwykle została przemieniona w wodę, nie brudząc materiału. Następnie zaprowadziłem mężczyznę do jego komnat i ułożyłem na szerokim łożu. Oczywiście połowa demonów siedziała mi na karku, patrząc mi na ręce i upewniając się, że w żaden sposób nie skrzywdzę mistrza. Nie miałem takiego zamiaru naturalnie, jednak te poczwary nie dały się przekonać. Prychnąłem urażony, gdy Erina z przyganą oraz niechęcią przesłała mi telepatyczne ostrzeżenia. Siły nieczyste chyba nigdy nie zaakceptują mojej obecności. Przecież gdybym chciał skrzywdzić Reo już dawno bym to zrobił. Upierdliwe czorty. Kolejne fuknięcie uświadomiło mi, że te cholerne demony, doskonale zdają sobie sprawę z uczuć jakimi je żywię. A właściwie w szczególności Erine.
~ Won z mojej głowy ~ warknąłem używając połączenia umysłowego i już po chwili mogłem cieszyć się spokojem
Gdy udało mi się już zawinąć mistrza w ciepłą pościel i nakarmiłem go gorącym bulionem, wdrapałem się na łóżko i zwinąwszy w kłębek, delikatnie wtuliłam w jego bok. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, że to uczucie, zdawało się mnie spopielać. Czułem, że długo tak nie wytrzymam.
<?>
484
<?>
484
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz