- Czuję się dobrze. Dziękuję, że pytasz, ale taka temperatura praktycznie w ogóle mi nie przeszkadza
- Huh! Jak to możliwe? Na zewnątrz jest koszmarnie zimno.
Wstręt zawarty w głosie dziewczyny, gdy wypowiadała słowo oznaczające chłód, nieco mnie zasmucił. Ona też nie lubiła śniegu ani zimy. Wolała prażące słońce, oraz duchotę wynikłą z parującej wody. W lasach deszczowych czuła się jak ryba w wodzie.
Potrząsnąłem głową odganiając raniące wspomnienia. Byłem teraz tu. Nie Tam. A przede mną siedziała Keya. Nie mogłem dopuścić by ktoś dowiedział się o tamtych wydarzeniach. Nie teraz kiedy udało mi się z tym względnie pogodzić, oraz otrząsnąć z żałoby.
- Oh. Przyzwyczaiłem się. Ostatnich parę lat spędziłem w Górach Wysokich. To futro, które właśnie odwiesiłaś na poręcz jest wykonane przez Tunmarskie kobiety.
Nie obawiałem się, że dziewczyna nie zrozumie o co mi chodzi, gdyż legendy o ludziach z Gór Wysokich, były często wspominane w tutejszym folklorze. Zawierały jednak dość mało konkretów. Jedynie wzmianki, że istnieją, korzystają z magii (co nieco mijało się z prawdą, ponieważ jedynie lamazy miały pierwiastek magiczny), są niesamowicie wytrzymali i oczywiście mieszkają gdzieś tam przy, niewidocznych zazwyczaj szczytach. Tak wysokie góry zazwyczaj spowija gęsta mgła. A pod największą zaporą chmurą zawsze znajdowały się wulkany, będące domami tych ludzi. Dotarcie więc do którejkolwiek z wiosek, graniczył z cudem i było śmiertelnie niebezpieczne. Mgła była w niektórych miejscach tak gęsta, że po wyciągnięciu dłoni przed siebie, widziało się jedynie niewyraźny kontur, kończący się w okolicach przedramienia. Dalej już była jedynie biała jak mleko ściana z ciężkiej nieco duszącej mgły. Dźwięki również wygłuszane przez parującą wodę sprawiały wrażenie niesamowicie odległych. Nie możliwym było dostrzec wszystkie przepaście i osuwiska. Sam niejednokrotnie uratowałem się jedynie dzięki wampirzym zmysłom oraz szybkości.
W tym też momencie, czarny kot krzątając się po domu, oparł przednie łapki o moją nogę i wyciągnął się a następnie miauknął ujmująco. Z pomiędzy moich ust niekontrolowanie uciekł cichy śmiech. Zwierzęta zawsze do mnie lgnęły. To był dla mnie dziwny fenomen. W końcu byłem wampirem. Powinny mnie unikać jak ognia, a tym czasem ciężko było mi się od nich opędzić. Po chwili zastanowienia wziąłem futrzaka na ręce. Miał niesamowicie miękkie futerko. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że bardziej niż futro lamaz.
Spojrzałem ponownie na Keye, która siedział wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. No tak. Czas chyba wyjaśnić parę spraw. Poszedłem, nadal drapiąc kota pod brodą i usiadłem w fotelu naprzeciwko.
- Widzę, że masz sporo pytań. Pytaj o co chcesz. Postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości..
<Przepraszam, że tak krótko ale starłam się jak najszybciej odpisać >
404
404
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz