środa, 18 marca 2020

Od Joshuy CD Lithium

Odgłosy za oknem były nie do zniesienia - rżenie Arno, chrumkanie i pobrzękiwanie Reinera i powarkiwanie Egona. Josh tylko pokręcił głową i zatrzepotał skrzydłami, podlatując do okna żeby spojrzeć co się dzieje. To co ujrzał lekko go zdziwiło - chłopiec na posyłki który w dłoniach trzymał list.
Momentalnie przybrał swoją ludzką postać i wyszedł z domku, natychmiastowo uspokajając trójkę zwierząt. Uśmiechnął się przepraszająco i podszedł do człowieka.
- Wybacz za tą trójkę, mam nadzieję że cię nie przestraszyły za bardzo - stanął przed nim, spoglądając lekko w dół. Chłopak przez chwilę jeszcze patrzył się lekko zmieszany, po czym nagle jednak się jakby ocknął i podał mu list.
- Pan Hammerschmidt?
Kiwnął powoli głową, odbierając przedmiot i otwierając go w tym samym momencie, żeby sprawdzić od kogo.
- Zarząd? - Człowiek kiwnął głową i zrobił krok w tył.
- Do widzenia więc, Panie Hammerschmidt.
- Miłego dnia - odpowiedział i przyglądał się oddalającej postaci chłopca.
Westchnął i wrócił do swojego mieszkania, wpuszczając do środka wilka.
Rozłożył list na stole i wrócił do swojej prawdziwej postaci. Poruszał przez chwilę skrzydłami i zaczął czytać treść wiadomości, a potem westchnął głęboko.
***
Dzień w którym miał się udać w krótką podróż w końcu nastał. Poprawił parę razy ekwipunek Arno, upewniając się że wszystko jest na miejscu, po czym zwinnie wskoczył na siwuska i ruszył kłusem, a wilk tuż obok niego. Krótka podróż tak naprawdę z miejsca jego zamieszkania taka krótka nie była - mieszkał na skraju miasteczka, toteż przyśpieszył konia do galopu, pochylając się i trzymając wodzy, przymykając lekko oczy.
Słońce delikatnie pieściło jego ludzką twarz, a wiatr spowodowany teraz cwałem ochładzał go. Przyjemnie. Uśmiechnął się lekko.
W momencie gdy zobaczył stolicę, zwolnił lekko konia i rozglądał się potajemnie. Czuł na sobie wzrok mieszkańców, z czego niektórzy rozpoznawali go nawet - z prostego powodu, z którego teraz został zmuszony w ta krótką podróż. Był medykiem, na dodatek, dość wykształconym mimo swojego nadal młodego wieku, jak na medyka. Uśmiechał się w stronę machających mu przeszłych pacjentów, czasami zwalniając na krótką rozmowę czy spytanie o stan zdrowia.
Pomimo bycia chimerą, lubił otaczać się ludźmi - zwłaszcza tymi, co mieli coś do powiedzenia. Uśmiechał się delikatnie, słuchając narzekania na dzieci pewnej gosposi, która trafiła kiedyś do niego pogryziona przez psa sąsiada - który swoją drogą w czasie tamtej sytuacji został od razu zabity przez męża kobiety. W pewnym jednak momencie, usłyszał wycie Ergona. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a kobieta zamilkła, przyglądając się nieufnie wilkowi.
- Coś się stało? - spytała, podpierając dłonie na biodrach. Josh tylko uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Nie. Niestety muszę jechać dalej. Życzę zdrowia, Pani - skłonił głowę i spojrzał na psiego towarzysza, jednocześnie ściskając boki wierzchowca, który stanął dęba i ruszył szybkim galopem.
***
Dziewczyna miała 18 lat i była medykiem o świetnej wiedzy teoretycznej.
- Zrozumiałam. - Odłożyła swoją torbę na ziemię. Ciekawe. Zauważył owy bagaż już wcześniej, ale dopiero teraz zastanowił się co mogło być w środku.
- Miło mi Pana poznać. Nazywam się Lithium Vane, liczę na owocną współpracę.
Uśmiechnął się delikatnie i ścisnął jej wystawioną dłoń. Była mniejsza, ale czuł że wcale nie była taka słaba. Dobrze.
- Joshua Hammerschmidt, także na to liczę. - Puścił jej dłoń, przez chwilę nadal lustrując ją wzrokiem. Miał cichą nadzieję, że dziewczyna nie będzie negatywnie wpływać na jego pracę, nie chciał żadnych utrudnień czy złej relacji z innym medykiem - nawet tym, który nadal był młody.
- W takim razie, nadal praca zaczyna się już teraz, w tym momencie. Zapraszam za mną - odezwał się i zrobił krok w bok, a następnie w stronę wyjścia - tym samym pokazując siedzącego za nim wilka, który ruszył tuż za nim, nie patrząc nawet na dziewczynę. Nie wyczuwał w niej niczego specjalnego najwyraźniej. Poklepał Ergona po łbie i odwrócił się lekko, patrząc wyczekująco na Lithium. Ta jakby ocknąwszy się z jakiegoś transu, pośpiesznie wzięła walizkę i ruszyła za nim.
- Mówiąc za mną nie miałem tego dosłownie na myśli. Nie gryzę, ani ja ani Ergon - kątem oka wyczuwał lekkie napięcie z jej strony. Reakcja ta nie była dla niego nowa - niecodziennie widzi się wilka, chociaż niektórzy uznają go po prostu za przerośnięte psisko. Głównie to były osoby co w życiu wilka nie widziały i nie wychodziły poza miasto. Wyjątkiem byli jego pacjenci, zwłaszcza ci z miasteczka w którym oficjalnie mieszkał. Niektórzy lubili go nawet pogłaskać. Uśmiechnął się w duchu na tą myśl i na widok merdającego szaraka.
- Przepraszam - cichy głos wyrwał go z zamyśleń. Spojrzał na złotowłosą, której niebieskie oczy zalśniły gdy okryło ich parę pasm słońca. Piękny widok.
- Słucham? - odpowiedział po krótkiej chwili, otwierając dla niej drzwi. Usłyszał jej podziękowanie, po czym także wyszedł.
- Ile ma Pan lat?
- 28 - Odpowiedział wręcz natychmiastowo.
- Wygląda Pan młodziej - dodała raczej pod nosem. Uśmiechnął się w ten rozumiejący sposób, nie próbując tłumaczyć dlaczego tak było. Nagle jednak jego uśmiech zniknął i spojrzał przed siebie.
- I proszę, nie mów do mnie per Pan. Josh mi zdecydowanie wystarczy. A, i jeszcze krótkie pytanie. Czy musisz coś zrobić, zanim zajmiemy się na poważnie naszą współpracą? - zagwizdał, a chwilę potem można było usłyszeć stukot kopyt i na widoku pojawił się siwy ogier. Mężczyzna podszedł do niego i pogłaskał go po pysku, chwytając w następnej sekundzie za wodze i podchodząc do dziewczyny, oczekując na odpowiedź. Oprócz tej oto wizyty i zapoznania się z, tak jakby jego uczennicą? Pewnie coś w tym rodzaju, musiał się nad tym jeszcze zastanowić, chciał odwiedzić parę jego pacjentów, a może nawet pomóc w nagłym wypadku? Skoro już tu jest, to bardzo chętnie zostanie jak najdłużej. Przy okazji także wypyta ją o sprawy medyczne.

<Lithium?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz