niedziela, 15 marca 2020

Od Lithium

Gdy tylko umieszczony na ścianie zegar wskazał godzinę piętnastą, niebieskooka dziewczyna jak na zawołanie podniosła się do pionu. Dzisiejszego dnia miała odbyć kilka wizyt domowych, a na pierwszą z nich była umówiona dokładnie za pół godziny. Chcąc dotrzeć na miejsce punktualnie, zawsze woli wyjść wcześniej z domu. Nie grzeszyła stażem w swoim zawodzie, jednak zdawała sobie sprawę, że w drodze potrafią dziać się przeróżne rzeczy. Szczególnie, jeśli chodzi o miasto, gdzie wbrew pozorom na każdym kroku można spotkać uzdolnioną osobę. Istoty magiczne w jej opinii dzielą się na dwa, główne typy. Jednemu z nich zależy na pozostaniu przy życiu, z kolei drugiemu jest to całkowicie obojętne. Pierwszy będzie zachowywać wszelkie środki ostrożności, by nie zostać nakrytym na wykorzystywaniu swoich zdolności. Drugi natomiast z głupoty, szaleństwa lub nadmiernej pewności siebie będzie chciał za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę społeczeństwa. Może to robić w pełni świadomie lub nieumyślnie. Wszystko zależy od poglądu na świat, charakteru, czy chociażby historii jednostki. Przynajmniej tak postrzega ich Lithium, która utworzyła taką definicję zgodnie ze słowami jej opiekunów.
Blondwłosa dziewczyna uchwyciła w jednej dłoni swoją walizkę z wcześniej przygotowanymi dla pacjentów medykaliami. Zawsze stara się dołożyć wszelkich starań, by zapewnić swoim podopiecznym godziwą opiekę. Ruszyła swobodnym krokiem w stronę drzwi. Będąc już przy nich założyła na swoje stopy skórzane, wysokie po kolana buty oraz niebieską, przykrótką kurtkę. Ponownie podniosła swoją walizkę i wraz z nią opuściła mieszkanie. Klucze od domu od razu znalazły się w jednej z kieszonek walizki. Zgubienie ich byłoby dla dziewczyny sporym problemem. Po chwili Lithium sięgnęła do drugiego schowka, z którego wyciągnęła poskładany kawałek papieru. Otworzyła go sprawnym ruchem palcami. Na ów karteczce zapisanych było kilka adresów, pod które miała się udać dzisiejszego dnia. Po krótkiej analizie rozpoznała niektóre z nich z poprzednich dni wizytowych. Jedynie ostatni na liście nie był jej znany. Już wcześniej pacjent wzbudził w niej delikatne zainteresowanie, ze względu na pustą kartotekę medyczną. Takie coś nie było spotykane zbyt często. W podświadomości Lithium przeczuwała spełnienie się jednego z mniej lubianych przez nią scenariuszy - osoba, do której miała się dzisiaj wybrać jest uzdolnionym. Dziewczyna nie dyskryminowała ich, można by nawet rzec, że sama definicja tego słowa nie jest dla niej do końca zrozumiała. Vane zwyczajnie nie przepadała za swoim obowiązkiem zgłaszania “podejrzanych” pacjentów do wyżej postawionych osób. Z ich strony nie doświadczyła w swoim życiu niczego złego, szczególnie, że swego czasu miała z nimi do czynienia praktycznie na co dzień. Dla niej czasami zwykli ludzie okazywali się większymi potworami, niż istoty magiczne.
Dalsze rozmyślanie na temat nowego pacjenta zajęło jej prawie całą drogę. Wewnętrznie zaskoczona własną nieuwagą, przybliżyła powoli dłoń do własnego czoła. Temperatura była w normie, więc z pewnością nie mógł mieć na to wpływu jej stan zdrowotny. “Za dużo myślę, za mało robię” - skomentowała w myślach swoje zachowanie, będąc już przed swoim pierwszym celem. Ze spokojem wymalowanym na twarzy zbliżyła się do drzwi odwiedzanego już parę dni temu domu. Zapukała do nich dwukrotnie, po czym zrobiła niewielki krok wstecz. W ten sposób rozpoczęła swój wspaniały dzień wizyt.

***

Po kilku godzinach pracy u poszczególnych pacjentów, Lithium dotarła w końcu do na swój sposób wyczekiwanego klienta. Dziwiła się wewnętrznie samej sobie, że cokolwiek, czy raczej ktokolwiek może wzbudzić w niej aż taką ciekawość. Nowe doświadczenia były codziennością dziewczyny, jednak ten przypadek poruszył nią szczególnie. Zapukała do drzwi, odkładając zaraz po tym swoją walizkę na ziemię. Nie musiała czekać zbyt długo, aż w wejściu pojawiła się pewna postać. Odsunęła swoją lewą nogę do tyłu, zginając przy tym kolana do delikatnego ukłonu. Jednocześnie uchwyciła obiema dłońmi swoją sukienkę, unosząc ją do góry, by ta nie miała kontaktu z ziemią. Swój wzrok skierowała w dół, przymykając po tym oczy.

- Nazywam się Lithium Vane. - Rozchyliła powoli powieki, puszczając jednocześnie swoją sukienkę oraz prostując się. Skierowała swoje spojrzenie w stronę stojącej przed nią osoby. Dłonie swobodnie złączyła przed sobą. - Jestem medykiem, przybyłam na wezwanie. -




<Ktoś?>


Liczba słów: 640


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz