sobota, 28 marca 2020

Od Josha CD Reverie

Medycy pracowali w szpitalach.
Josh to wiedział.
Jednakże, on już miał doświadczenie i pracował według własnych upodobań, o określonych przez siebie porach. Toteż nie był zbytnio zadowolony gdy razu pewnego dowiedział się że musi kogoś zastąpić.
Głównymi powodami było to, że ostatnio miewał gorszy nastrój, zwłaszcza gdy był zbyt długo oddalony od swoich zwierzęcych przyjaciół - towarzyszy. Westchnął głośno i ze sztucznym uśmiechem, w udawany miły sposób, odgonił od siebie pacjenta, który aż za bardzo jęczał, jak go to wszystko nie boli. Irytowało go to z lekka. Facet miał źle przespaną noc co było widać, a zachowywał się tak jakby spadł z drzewa, w międzyczasie uderzając o każdą możliwą gałąź. Przetarł twarz dłońmi. Dzisiaj zdecydowanie miał gorszy dzień. Wstał i wyszedł z pomieszczenia, mając w celu wyjście na zewnątrz i przewietrzenie się, czy zajrzenie nawet do stajni do Arno. Niestety, nie było mu to dane. Został zatrzymany przez czarnowłosą dziewczynę o pięknych, zielonych oczach. Kolor ten nie był jego ulubionym, ale musiał przyznać, że ten odcień był naprawdę śliczny.
- Jest pan lekarzem? - jej poważny ton głosu sprawił, że przypomniał sobie, po co zapewne tu przyszła.
- Tak, co się stało?
- Wracamy z misji zwiadowczej, mój dowódca leży w tej sali, ma odgryzioną jedną dłoń i rozszarpane jedno ramię. Potrzebuje natychmiastowej pomocy inaczej zginie - mówiąc to, odwróciła się w stronę sali w której prawdopodobnie facet leżał.
Zdusił w sobie chęć przeklnięcia pod nosem i szybko ruszył do sali. Z krótkiego opisu który usłyszał, zdążył się dowiedzieć wystarczająco. Odgryziona dłoń oznaczała amputację, utratę sporej ilości krwi, a rozszarpane ramię? To akurat musiał zobaczyć.
Gdy w końcu znalazł się obok rannego mężczyzny, stanął przez chwilę, analizując jego stan tylko wzrokiem. Jednocześnie czuł na sobie spojrzenie dziewczyny, na którą zerknął jedynie kątem oka - nie miał w tej chwili najprzyjemniejszego wyrazu twarzy. Jedyne co chciał to odpoczynek, a teraz szybkie zajęcie się człowiekiem, które może wydusić z niego resztę energii i chęci - podobnie może stać się też z nim, ale w innym kontekście. Może wyzionąć ducha.
- Jak masz na imię? - powiedział głośno, zabierając się w końcu do pracy. Najpierw mocno zawiązał materiał wokół ręki, która pozbawiona była dłoni i spojrzał na dziewczynę.
- Imię? - Powtórzył pytanie, jednocześnie pokazując że chodzi mu o nią.
- Reverie - odpowiedziała. Reverie było za długie. Rev.
- Rev, nożyczki lub nóż poproszę. - Był skupiony teraz na drugiej ręce, ale zauważył że ranny był także w plecy. Już wystarczająco krwi stracił - pozostawienie ran z tyłu i od razu zajęcie się poszarpanym ramieniem było trochę głupie.
Wziął mokre, czyste szmaty i szybko obmył jego rękę, przyciskając je delikatnie - nie chciał naruszyć uszkodzonych tkanek jeszcze bardziej. Gdy już prawie skończył, widział jak czarnowłosa stała z ostrym nożem w dłoni. Ruchem głowy wskazał na pewien płyn, mając nadzieję że zrozumie, co ma na myśli - zwłaszcza że w ustach miał brudny materiał. Okropieństwo. Jednakże, liczył się czas.
Podniósł mężczyznę, który był teraz w pozycji siedzącej i wziął narzędzie gdy tylko było w zasięgu jego dłoni. Z niebywałą szybkością i sprawnością, rozciął jego ubrania i zdjął je w taki sposób, żeby nie ruszać kończyn. Wypluł szmatę w bok i wziął inną, która była czysta i spojrzał przenikliwym spojrzeniem na dziewczynę.
- Obmyj jego plecy. Rany może nie są najgorsze, ale może wdać się zakażenie - mruknął, biorąc ze stolika które stało przy łóżku zestaw do zszywania. Położył ramię w wygodnej dla niego pozycji.
Teraz czas na wykazanie swoich umiejętności i dobrego wzroku.
Odpowiednie zszywanie skóry wymagało wręcz sokolego wzroku i dobrych, sprawnych dłoni - dwóch najważniejszych cech, które u Josha były wręcz mistrzowsko rozwinięte. Jeżeli chciał, aby ręka zwiadowcy była potem w jak najlepszym stanie, musiał teraz mocno wytężyć swoje zmysły. Gdy skończył, czuł na sobie jej wzrok - rzucił jej lekko zirytowane spojrzenie, po chwili jednak gryząc się w policzek. Uspokój się albo z tego humorku odlecisz - warknął na siebie w myślach.
- Weź tamten słoik, wacik i tam gdzie ma szwy go posmaruj. Delikatnie wklepuj - Powiedział, sprawdzając czy cała ręka jest zszyta… I była. I to dosłownie.
Cóż, długo będzie się leczyła, ale przynajmniej ręka sprawna.
Wstał i skierował się teraz w stronę jego pleców, gdzie także miał do zszycia parę ran - zapewne po pazurach. Nie były one jednak tak bardzo wymagające, toteż zrobił to szybko i z łatwością.
- Rev, teraz plecy. - On sam natomiast wziął bandaże i zaczął mocno i starannie obwijać jego rękę, a parę chwil potem, jego plecy. Przy tym pomagała mu dziewczyna.
Po wszystkim, spojrzał na miejsce, gdzie brakowało dłoni i westchnął.
- Teraz prosiłbym, żebyś wyszła - odparł zmęczonym głosem, tylko na moment patrząc jej w oczy. Potrzebował teraz spokoju, podczas którego zająłby się jego ubytkiem - żeby to jakoś wyglądało.

Po tym razem dłuższym okresie czasu, skończył i wyszedł, zmęczonym wzrokiem witając dziewczynę. Był już wieczór, toteż jedynie pragnął wrócić do domu. Jednakże dał radę uśmiechnąć się do niej.
- Przepraszam za wcześniejsze moje niegrzeczne zachowanie - lekko skinął głową w geście przeprosin.

<Rev?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz