czwartek, 26 marca 2020

Od Lithium cd. Joshua

Lithium mimo swojej ułomności emocjonalnej należała do osób potrafiących postawić na swoim. Tak również było w tym przypadku. Siedzenie w przypadku podobnych ran brzucha również nie było zalecane, a nawet jeśli - to nie mogło ono trwać zbyt długo. Spojrzenie pochodzące zza błękitnych tęczówek dziewczyny nie przestało go przeszywać. Można powiedzieć, że nie miał wyjścia.
- Ale ja mogę sam- - powiedział krótko, jednak ta nie miała zamiaru odpuścić. 
- Nalegam - wtrąciła zanim ten dokończył. - Jako twój doktor i uczennica, powinnam się tobą zajmować. - Przysunęła łyżeczkę nieco bliżej. Jakby co najmniej była mordercą, który przyciska do szyi swojej ofiary nóż.
Mężczyzna westchnął cicho i posłusznie rozchylił swoje usta. Ta od razu skierowała łyżeczkę w jego stronę. Po krótkiej chwili Josh mógł zasmakować zupki, która de facto była pierwszym tego typu daniem przygotowanym przez dziewczynę. Widząc delikatne skrzywienie na jego twarzy, zdała sobie sprawę, że jej nie wyszło. Kąciki jej ust z lekka się obniżyły.
- To nie tak, że jest niedobre, spokojnie Lith. - Podniósł delikatnie jedną ze swych dłoni i pogłaskał ją po głowie. - Jest po prostu trochę za gorące. - Zaśmiał się cicho, opuszczając przy tym swoją rękę.
-  Przepraszam, powinnam o to zadbać. -  Skierowała szybko swoje spojrzenie na miseczkę, z której rzeczywiście unosiło się sporo pary. 
- Nic się nie dzieje, poza tym mogę sa- - Urwał tym razem przez zachowanie dziewczyny. Ta nabrała kolejną porcję na łyżeczkę, po czym delikatnie uniosła ją w swoją stronę. Ostudziła zawartość małym podmuchem. - Naprawdę nie musiałaś! - odparł z lekką paniką w głosie.
- Zrobię wszystko, by zapewnić ci najlepszą opiekę - dodała krótko, podsuwając ponownie łyżeczkę w jego stronę.
Już bez większych sprzeciwów Josh pozwolił się nakarmić. Po kilku minutach miseczka została całkowicie opróżniona, do ostatniej, małej kropelki. W oczach Lithium widoczna była duma - w końcu jej “mały” pacjent był bardzo grzeczny.
- Bardzo dobrze… - Odłożyła powoli naczynie z powrotem na tackę. Przeniosła po tym wzrok z powrotem na mężczyznę. 
- Dziękuję za posiłek - powiedział po chwili, gdy ich spojrzenia znowu się skrzyżowały.
- Jak mówiłam, to… - nie dane było jej dokończyć.
- “To drobiazg, bo zrobię wszystko, by zapewnić swojemu pacjentowi najlepszą opiekę” - dopowiedział za nią Josh, przy tym cicho się śmiejąc. - To bardzo miłe z twojej strony, ale powinnaś również czasem spojrzeć na siebie. - Na jego słowa wzrok dziewczyny powędrował w dół. W dosłownym znaczeniu spojrzała na siebie, co spotkało się z cichym śmiechem mężczyzny. 
- Nic nie widzę… Coś jest ze mną nie tak? - Przechyliła pytająco głowę, spoglądając przy tym ponownie w jego stronę.
- Chodziło mi o zadbanie o siebie, Lith. - Na jego twarzy wciąż widoczny był uśmiech. 
- Rozumiem, tylko… - ponownie coś ją zatrzymało od dokończenia.
Vane podniosła się szybko, słysząc dosyć donośne pukanie do drzwi. Tego dnia nie posiadała żadnych, umówionych wizyt, więc nawet nie schodziła do gabinetu. Najprawdopodobniej było to coś pilnego, zapewne nagły wypadek. Na drzwiach pomieszczenia służącego jako jej miejsce pracy, zawsze była zawieszona informacja gdzie można ją znaleźć, jeśli wydarzy się coś pilnego. Było to trochę ryzykowne i niebezpieczne, z czego nie do końca zdawała sobie sprawę. Lithium jako medyk po prostu chciała nieść pomoc ludziom, nie zważając na konsekwencje, a na pewno nie te, które dotyczyły bezpośrednio jej osoby. 
- To pewnie coś pilnego. - Zbliżyła się do swojej szafy i wyciągnęła z niej czyste rękawiczki. Posiadała ich bardzo dużo, jak przystało na lekarza. Z resztą, po prostu lubiła je nosić. - Proszę spróbować zasnąć w czasie, gdy mnie nie będzie. -
- Mogę iść z Tobą, czuję się dobrze - powiedział w trakcie gdy ta już była przy drzwiach pokoju.
- Jesteś bardzo uparty… - Spojrzała na niego, jednocześnie delikatnie mrużąc oczy. - Jeśli teraz odpoczniesz, później czekać cię będzie drobna nagroda. - Nie czekając na odpowiedź, wyszła na zewnątrz. Pospieszyło ją natarczywe pukanie, które z czasem zmieniło się w walenie w drzwi. Już po kilku sekundach Lithium stanęła przy drzwiach ze swoją walizką i szybkim ruchem je otworzyła. 
W momencie jej wzrok został zwrócony ku mężczyźnie w średnim wieku. Jego twarz była czerwona, w tym przypadku z powodu widocznego ze zmęczenia, jak i złości. Zamachnął się ręką, kierując ją po chwili w stronę szyi dziewczyny. Zapewne chciał pod wpływem gniewu uchwycić ją za fraki i nakrzyczeć za długie czekanie. Ta jednak w ułamku sekundy uchwyciła go za nadgarstek i zacisnęła na nim swoje palce. Chociaż musiała użyć sporej ilości siły, udało jej się przeciwstawić jego natarciu.
- Ty mała… - syknął pod nosem, wyszarpując przy tym swoją rękę. Odsunął się o krok od dziewczyny.
- Przepraszam za zwłokę, czy może pan powiedzieć co się stało? -

***

Cała akcja zajęła Lithium niecałe dwie godziny. Jak się później okazało w jednej z okolicznych posiadłości doszło do większego pożaru, w którym prawie cała rodzina odniosła jakieś obrażenia. Mężczyzna, który przybiegł po nią był mężem i ojcem, którego w tym czasie nie było w domu. Na szczęście mimo powagi sytuacji nie doszło do żadnych, zagrażających życiu oparzeń żadnego z poszkodowanych.
Pani medyk wróciła do swojego domu z delikatnym zmęczeniem wymalowanym na twarzy. Zajmowanie się kilkoma osobami na raz było dosyć trudnym zadaniem. “Już po wszystkim…” - powiedziała do siebie w myślach, wchodząc do swojego mieszkania. Odłożyła walizkę oraz ściągnęła buty, po czym od razu udała się do łazienki, by doprowadzić siebie do porządku. Całość nie zajęła jej dłużej niż piętnaście minut, po których skierowała się do sypialni. Wychyliła się zza progu, by spojrzeć jak się ma jej pacjent. Jak się okazało, nie spał, tylko bawił się ze swoim wilkiem. 
- Chciałbyś może napić się kawy lub herbaty? - zapytała, zanim ten jakkolwiek zareagował na jej powrót. 
- Poprosiłbym kawę - odparł jakby bez zastanowienia, przenosząc przy tym na nią wzrok. Lithium skinęła delikatnie głową i ruszyła do kuchni. Nalała wody do czajnika, by następnie postawić go na gazie. W trakcie jej gotowania przygotowała dwie filiżanki. Odczekała kilka minut do momentu, aż usłyszała dosyć głośny pisk. Świadczył on rzecz jasna o gotowości wody do zalania. Ujęła w dłoni czajnik, by wkrótce rozlać wodę do obu naczyń. W jednym z nich była “zamówiona” przez Josha kawa, natomiast w drugim herbata, którą przygotowała dla siebie. Przełożyła obie filiżanki wraz z podstawkami na tackę. 
Wróciła do sypialni, po czym zbliżyła się do łóżka. Przysunęła sobie do niego krzesełko, na którym powoli usiadła. Odłożyła utrzymywany w dłoniach przedmiot na szafkę nocną.
- Jak tam? - zapytał krótko, oczywiście mając na myśli akcję w której uczestniczyła dziewczyna.
- Nie było źle… - odparła w równie streszczonej formie, biorąc przy tym swoją herbatę wraz z talerzykiem. Mężczyzna wpatrywał się uważnie w dziewczynę, jakby wyczuwając głębszy sens jej odpowiedzi. Nie ujął nawet swojej kawy.
- Czy coś się stało, Lith? - zadał kolejne pytanie. Tym razem to on przeszywał ją wzrokiem. 
Vane uniosła delikatnie swoją filiżankę, po czym wzięła drobny łyk rozgrzewającego napoju. Jednocześnie odwróciła gdzieś na bok swój wzrok.
- Popełniłam kilka błędów - powiedziała w pełni opanowanym tonem. Mimo to nie potrafiła z pewnych przyczyn spojrzeć mu przy tym w oczy. - Nie mogłam przestać o tobie myśleć -

<Joshua? :3>

1114

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz