poniedziałek, 23 marca 2020

Od Koi CD. Lothara

Chimera przyglądała się mężczyźnie.
To co przed chwilą się stało - krótkie spotkanie ze zwiadowcami, było czymś czego nie chciała. Jednakże, byli blisko jej terenu - olbrzymiego terenu leśnego, który sobie przywłaszczyła. Nikt tutaj nie mieszkał, jedynie przez drogę co jakiś czas przejeżdżały grupy ludzi. Nikt nie zagłębiał się w te tereny sam.
Zdawała sobie sprawę z tego, że to co robi, jest trochę głupie. Ale instynkt to instynkt.
A ten człowiek... Nie był zwykły. Był librą.
Ale nadał wyglądał niczym zwykli ludzie.
Gdyby spotkała go w innych okolicznościach, pewnie by mu się przyglądała - jednakże teraz mu nie ufała. Szczerze, obawiała się go. Przez tylko moment spojrzała mu w oczy.
Miały podobny kolor.
Na zadane pytanie nie odpowiedziała.
Wyprostowała swoją sylwetkę, zadzierając głowę wysoko i rozwinęła kaptur, sycząc głośno. Ogon natomiast uderzał o ziemię, a wąsy poruszały się, tworząc wysokie i nieregularne fale.
Reakcja mężczyzny była natychmiastowa. Zwrócił się w jej kierunku cały.
- Hej, spokojnie. Nie chcę cię skrzywdzić, nie mam żadnych złych--
Koi otworzyła paszczę najszerzej jak mogła, po czym schyliła głowę w dół i zatupała przednimi nogami. Ogon stanął w miejscu, tak samo jak wąsy.
Chciała żeby odszedł. W głębi duszy, bała się trochę - mężczyzna był ogromny, wzrostem był wyższy nawet od niej, był librą. Może i była odporna na magię, co nie oznaczało że gdyby dostała z takiej pioruny co tamta szumowina to by nic się nie stało. Prawdopodobnie zostałaby poparzona i przemiana w ludzką formę byłaby dla niej trudna.
Ludzka forma.
Nagle przed nią pojawiła się i ona. Ogromny błysk światła był tuż przed nią, powodując u niej strach. Zwinęła kaptur i momentalnie podbiegła w bok, trzymając głowę nisko ziemi. Jej wąsy były teraz ściśnięte do jej ciała.
Ludzka forma.
Przemieniła się po chwili w człowieka.
Miała płytki i szybki oddech.
"Ludzie pokazują emocje znacznie bardziej."
W próbie uspokojenia się nie pomagał mężczyzna, który w tamtej chwili wydawał się jeszcze większy, jak i bogato zdobiona suknia, którą miała założoną. Przeklęła w głowie i w tym samym momencie znowu wróciła do swojej postaci. Niekontrolowane zmiany były okropne. Potrząsnęła głową i po paru chwilach czuła, że w miarę się uspokoiła. Spojrzała na zwierzęta i na białowłosego. Nie patrzyła mu jednak w oczy.
- Przepraszam za tą agresję - powiedziała, zniżając głowę. Gest pokazujący że się boi, który robiła równie instynktownie co inne.
- Nie dziwię się takiej reakcji.
Kiwnęła łbem i wyprostowała się, siadając.
- Mogę pomóc z koniem. Mieszkam blisko, posiadam stajnię, jak i dwa konie. Odnoszę wrażenie że całą grupą byliście w pośpiechu, więc tym bardziej nalegam na tą opcję.
Jej głos był delikatny, jakby czarujący - typowy gdy próbowała zachować spokój i przekonać kogoś do czegoś.
Nie musiała najwyraźniej za bardzo nalegać. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło.
- Byłoby miło.
I tak w następnej chwili, Estielle patrzyła jak białowłosy wskakuje na ogiera, mijając ją. Wciągnęła się jego zapachem, próbując go zapamiętać.
Mimowolnie uśmiechnęła się, co nie było widoczne. Pachniał dość przyjemnie.
Potem to była tylko kwestia czasu, kiedy z rannym koniem doszła do swojej chaty i zajęła się nim, jak i resztą.
***
Ogier spędził noc w boksie z Tango, który jakby zajmował się rannym towarzyszem. Uśmiechnęła się na ten widok i poklepała Sherry po łopatce. Ta parsknęła głośno i zastukała kopytem o ziemię.
- Już, idziemy - przekręciła oczami i chwyciła za uwiąz, wyprowadzając klacz z małej stajni, przed dom. Tam miała już uszykowane wszystko - pełny ekwipunek dla konia, który jakiś czas potem sprawił, że wyglądał on niczym koń jakiegoś arystokaty.
- Wszystko własnoręcznie robione. Pięknie wyglądasz, Sherry - pogłaskała ją po chrapach.
Koi może nie była najlepiej ubrana - bo miała tylko zwykłą szarą, jedwabną koszulę włożoną w beżowe, przylegające spodnie i długie, brązowe wiązane kozaki które podwyższały ją o parę centrymetrów. Włosy były luźne, układając się tak jak chciały na jej plecach.
Robiła ostatnie poprawki przy całym założonym sprzęcie, kiedy w jej nozdrza uderzył początkowo obcy zapach, który po paru sekundach rozpoznała.
Odwróciła się i momentalnie wpadła w jego ramiona.
Jak go nie poczuła? Przeklęła wiatr i jej skupienie, które były dzisiaj na jej niekorzyść. Ledwo się powstrzymała od zamiany w prawdziwą formę.
Zrobiła krok do tyłu, czując jak jej ludzkie policzki rumienią się wściekle, a serce przyśpieszyło swoją pracę.
Jak nienawidziła swojej reakcji na naruszenie swej sfery prywatnej.
Zadarła głowę do góry i spojrzała na przystojną twarz mężczyzny, tym razem pozwalając sobie na podziwianie jej. Artystyczna dusza i pragnienie podziwiania piękna było w niej zbyt silne.
<Lothar?>

Liczba słów: 720

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz