Musiałbym skłamać, żeby powiedzieć, że wcale nie byłem zaskoczony zachowaniem mężczyzny. Nie dość, że wstał jakoś tak wcześnie jak na niego i na dodatek miał podejrzanie zbyt dobry humor. Nie wiem co za tym się kryje, ale może prędzej czy później uda mi się dowiedzieć. Najwyraźniej przez ten czas kiedy był pogrążony we śnie, musiało się coś stać, jednak chyba nie wypada mi zapytać, gdyż mam przeczucie, że nie dowiem się od niego samego więcej na ten temat. Dlatego jak na razie odpuściłem sobie wszelkie myszkowanie, choć muszę przyznać, że będę miał na tego młodzieńca oko.
Otrząsnąłem się nieco, dopiero po jego wypowiedzi, która sugerowała, że gotowy jest na poranny posiłek. Na dodatek wspomniał coś o pracy, więc domyślam się, że jest nastawiony na ćwiczenia. Co prawda dzisiaj jest nawet ładny dzień, więc o burzy nawet nie ma mowy, no ale mam nadzieję, że zniechęci się przez inne czynniki.
- Tak, chodźmy - mruknąłem pod nosem, podążając dość niepewnie za księciem, który już zdążył opuścić komnatę, bez poczekania na mnie. Nie pozostało mi nic innego poza dogonieniem go i skierowaniu się ramię w ramię do jadalni, gdzie jak zwykle o tej porze, wszyscy w najlepsze urzędowali i rozmawiali na różne tematy. Oczywiście pozostałych domowników tej rezydencji również zdziwił pogodny nastrój Victora, który po grzecznym przywitaniu się, zasiadł do stołu. Zająłem miejsce obok niego, zauważając spojrzenie ciotki mężczyzny skierowane w moją stronę. Zapewne miała do mnie wiele pytań, ale na razie ja sam nie znam na nie odpowiedzi, więc czy tego chce czy nie, będzie musiała poczekać.
Zerwałem kontakt wzrokowy z kobietą i przeniosłem spojrzenie swoich oczu na mój jak na razie pusty talerz. Jakoś nie czułem głodu i bardziej wolałbym się zając czymś bardziej użytecznym, jak na przykład analizowanie zachowania księcia, który naprawdę, ale to naprawdę zachowuje się podejrzanie. Spotkał kogoś w nocy? Nie, to raczej graniczy się z cudem by ktoś mógł się tu zakraść i wejść do komnaty. No chyba że któryś z domowników, ale z tego co widzę, to każdy, bez wyjątku, jest zaciekawiony powodem uśmiechu na ustach młodego księcia. W takim razie może coś mu się przyśniło? Ale co mogłoby go wprowadzić aż w taki dobry nastrój? Westchnąłem ciężko i już miałem zamiar wrócić do dalszych rozmyślań gdyby nie wypowiedź mojego szanownego pana:
- Yuri? Czemu nic nie jesz? Nie będziesz miał siły, jeśli nie zjesz śniadania.
O proszę, ktoś tu się o mnie martwi, co nie jest w sumie okazywane mi zbyt często. Dlatego uśmiechnąłem się grzecznie, udając się wszystko jest w porządku i wcale nie zamartwiam się zachowaniem mężczyzny.
- Tak masz rację, mój książę - odparłem i postanowiłem sobie nałożyć choć trochę jedzenia, by ten siwus przestał się na mnie patrzeć tym drażniącym wzrokiem, który sprawiał, że czułem się zobowiązany by coś zjeść. Niech go cholera. Chwilami chciałem już wrócić do zamku, jednak wiedziałem, że wtedy nadejdzie konfrontacja Victora z jego dziadkiem, a do tego na pewno trzeba się przygotować. Przynajmniej mój młody podopieczny powinien się przygotować. Ja już byłem gotowy od dawna, w końcu przy naszym pierwszym spotkaniu obiecałem sobie, że będę go bronić kosztem nawet swojego życia. Dlatego w moim przypadku sprawa była dosyć prosta, ale co innego było z mężczyzną.
- Myślę, że skoro dzisiaj mamy taki ładny dzień, to będziemy mogli wznowić nasze "lekcje" - oznajmiła nagle pani tej całej rezydencji, na co uniosłem spojrzenie swoich oczy w jej stronę. Cóż to było do przewidzenia, ona sama widać było, że chciała nauczyć Victora jego prawdziwej natury. Pewnie sama zdawała sobie sprawę, że gdy wrócimy to już nic nie będzie tak samo jak kiedyś. Przynajmniej takie mam przeczucie i wolę go nie ignorować nim będzie za późno.
Victor zamyślił się chwilę, po czym przełknął to co trzymał w ustach po to by od razu odpowiedzieć:
- To bardzo dobry pomysł.
Tak to był genialny pomysł i idealna okazja by w końcu zrobić jakieś postępy. To nie tak, że nie robimy ich wcale, jednak zostało nam już coraz mniej czasu, więc wypadałoby się sprężać, chociaż sam tego na głos nie powiem. Nie chcę wywierać na mężczyźnie presji, bo znając życie potem by mi to jeszcze wypominał...
W pewnym momencie odłożyłem nadgryzioną kromkę chleba na talerz, nie mając szczerze teraz ochoty jeść. Zbyt wiele rzeczy zaprzątało teraz moją głowę, żebym mógł myśleć o normalnym jedzeniu. Poczekam cierpliwie aż wszyscy się najedzą a wtedy może w końcu przejdziemy do treningu Victora.
<Victor? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz