Z obecnej sytuacji były dwa oczywiste wyjścia. Chłopak pociągnie i dziewczyna się przewróci, lub pozwoli jej iść przed nią. Decyzja mogła należeć do trudnych dla większości normalnych osób, ale nie dla niego. Dobrze wiedział co trzeba. Mężczyzna cofnął się, był teraz za nią.
- Psy chodzą też przed Panem. Dużo szczekasz jak na taką chihuahue. – Na twarzy nie pojawił się uśmiech czy najmniejsza oznaka emocji, nadal widniała oschłość i powaga. Dla niego przypominała miniaturkę pieska, porównanie do rasy idealnie pasowało do srebrnowłosej według niego.
- Mówi to taki kundel jak ty. – Poszła do przodu, odwróciła się do niego i pokazała język. Można było zauważyć malującą się na tej buźce złość oraz chęć rozerwania kajdanek by móc się zemścić za takie upokorzenie. Z boku obecna sytuacja wygląda jak kłótnia nastoletniej pary. Dzięki wskazówką Ookurikary doszli do jego mieszkania. Nie miał wyboru, musiał z nią wrócić do własnego domu. Była dopiero druga w nocy. Wprowadził ją do swojego mieszkania. Nie zamierzał się do niej odzywać, wszedł przez drzwi. Dziewczyna stanęła w przejściu i spojrzała na niego.
- Co to za rudera? Jakaś bieda, wolałabym już iść żebrać niż siedzieć tutaj. – Poirytowany tekstem dziewczyny Bóg pociągnął mocniej łańcuch a dziewczyna wpadła do pomieszczenia, nim się pozbierała zamknął za nią drzwi. Jej cztery były wypięte w jego stronę, w jego głowie znalazła się myśl, że są nawet kuszące, ale jednocześnie odpowiadająca dla niej pozycja, czyli poniżej niego. Od razu przeszedł do kuchni i zaczął robić śniadanie z pozostałych produktów jakie miał, czyli szynka, masło i chleb. Brak składników do czegoś bardziej wytwornego dobijała chłopaka. Miał ochotę na Carbonarę, sam mógłby zrobić, ale składników brak, kupno jeszcze droższe. Nałożył 2 kanapki na talerz, dziewczyna siedziała jakieś 4 metry od niego, na tyle ile pozwalał jej łańcuch. Położył naczynie na ziemi i posunął do dziewczyny centralnie pod jej nos. Nie spojrzała nawet na zawartość, wpatrywała się w niego. Nagle się uśmiechnęła.
- Jakim to trzeba być skurwielem by zarabiać na sprzedawaniu swoich? Zignorował to pytanie, podszedł do kanapy i się położył. Wiedział, że dziewczyna chce go zdenerwować, ale on nie z tych. Nie minęło 5 minut a dziewczyna od razu rzuciła w niego talerzem. Dzięki swojemu instynktowi złapał go tuż przed nosem i odłożył na ziemię. Spojrzał na nią z podniesioną brwią. Dziwne, ale interesujące zachowanie zauważył u niej.
- Co za gówno ty mi dajesz? Otrułeś mnie pewnie. – Mimo narzekania kanapki znikły. – Zdrajca, pieprzony zdrajca! – Mężczyzna jedynie zamknął powieki, nie chciał brać udziału w bezsensownej sprzeczce. Po dwudziestu minutach ignorowania wyzwisk, dziewczyna się uspokoiła. Minęło kolejne dwadzieścia minut. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej. Myślał, że się już uspokoiła i może z nią normalnie porozmawiać jak z drugą istotą.
- Wyjaśnię sprawę jasno. Jestem łowcą wygnańców, to fakt, ale niewinnych nie łapię. Nie jestem taki jak każdy. – W tym momencie wybuchła śmiechem.
- Uważaj bo ci uwierzę. To tak jakby wilk nie jadł owcy bo nic mu nie zrobiła. Takie kłamstwa możesz mówić małym dzieciom i swoim kochankom. Taki skurwysyn pewnie musi być prawiczkiem. Rozwieje twoje nadzieje. Nigdy nie zaruchasz. – Lekko się zirytował jej zachowaniem, ale spojrzał na nią dokładniej. Bez tej maski była naprawdę ładna i na swój sposób słodka mimo zachowania. Nie widział w niej zabójcę a normalną dziewczynę, może to przez jej urodę, ale zrobiło mu się jej żal. Nie miał pojęcia czy odda ją straży. Wolał wpierw dowiedzieć się więcej dlaczego zabiła.
- Chciałbym żebyś wyjaśniła mi sytuację przez którą teraz tu jesteś. Za każdą odpowiedź na moje pytanie dostaniesz jedzenie. Myślę, że to uczciwy układ. Powiedz mi proszę czemu ich zabiłaś. Skąd jesteś, jak się nazywasz. Główne podstawowe dane, które są dosyć potrzebne dla mnie. – Wiedział na
co się porywa prosząc. Mógł zostać kolejny raz obrażony, nie otrzymać informacji czy nawet je dostać, ale wybrakowane. Musiał polegać na intuicji, mógł użyć oczu do zahipnotyzowania dziewczyny by mu wszystko powiedziała. Wolał być uczciwy względem siebie i jej, nie miał ochoty używać umiejętności. Wolał uważać na korzystanie z nich, jak już to usuwał z pamięci świadków wspomnienia o jego mocy. Sam fakt, że on istnieje wystarczał im, ale szczegóły były zbędne. Nieporządne plotki są często szkodliwe, zwłaszcza w jego fachu gdzie swój może polować na swego.
<Chihuahuo?>
Liczba słów: 686
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz