Ponownie uniosłam na niego trochę zagubione spojrzenie, by po niedługiej chwili spuścić je z powrotem w stronę podłogi. W głębi byłam strasznie zakłopotana przez tą całą sytuację, jednak wciąż potrafiłam jakoś ukryć to pod swoją twardą maską. Zbliżyłam się do łóżka, by następnie wyciągnąć z przeróżnych skrytek w swoim stroju różnorakie noże. W sumie zebrały się dwa podwójne zestawy oraz kilka zapasowych ostrzy. Odwróciłam się ponownie do niego, po czym przymknęłam oczy.
– Jako źródło Twej mocy nakazuję Ci - rozszyfruj prawa postaci i zmień postać mojego celu… – wskazałam na siebie, a w momencie moje ciało otoczyła delikatna mgła. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund, a już po chwili mogłam stać przed nim w zupełnie innej postaci.
– Jeśli wezmę ze sobą "czystą" katanę, skupią się u mnie jedynie na niej. Wtedy powinniśmy mieć ich z głowy… – wytłumaczyłam krótko, gdy mężczyzna trochę krzywo spojrzał na moją nową broń. – Poza tym jeśli zostaniemy wykryci, będzie trzeba się czymś obronić, prawda? – ukryłam broń w pochwie ukrytej po części między materiałem sukni.
– Racja… – westchnął cicho, jakby dopiero teraz do niego doszło, że wciąż stoi przed nim ta sama osoba. – Więc plan jest taki, Ty- – urwał, gdy zbliżyłam się do niego i wyciągnęłam coś z kieszeni. Było to nieduże pudełeczko, w którym znajdowały się dwie, złote obrączki. Uniosłam je trochę do góry, by ten mógł je dokładniej obejrzeć.
– Będziemy udawać małżeństwo na miesiącu miodowym. Dzięki temu możemy zrzucić z siebie więcej podejrzeń – powiedziałam nadzwyczaj pewnie siebie, a w mych oczach pojawił się błysk, jakby ta idea była czymś genialnym.
Mężczyzna trochę pobladł, słysząc co wpadło mi do głowy. Już rozchylał usta, by zapewne zaprotestować i opowiedzieć o swoim planie, gdy jednak uprzedziłam go szybkim uchwyceniem jego dłoni. Na jednej z nich położyłam pudełko, by po chwili wyciągnąć drobny przedmiot. Zlustrowałam go dokładnie wzrokiem. Wyciągnęłam wkrótce lewą dłoń mężczyzny, po czym
nałożyłam pierścionek na serdeczny palec.
– Posługujemy się Twoim, czy moim nazwiskiem? – Uniosłam na niego wzrok, będąc w tym co robię jak najbardziej pewna, chociaż od środka paliłam się ze wstydu, co zdradzał delikatny rumieniec na mych policzkach.
– Jak już trzeba, możemy posługiwać się moim – gdy to powiedział, automatycznie skinęłam głową. Westchnął cicho, przyglądając się obrączce. – Po co tak właściwie je ze sobą nosisz? – podpytał, spoglądając to na mnie, to na przedmiot.
– Pamiątka – skomentowałam bez przeciągania, wyciągając do niego swoją lewą dłoń. Szybko postąpił ze mną tak jak ja przed chwilą z nim, jednak po tym nie puścił mojej dłoni. Posłałam mu trochę pytające spojrzenie.
– Musisz udawać przerażoną, jako kobieta. Wiesz o tym? – dał mi genialną poradę życiową, na co moja mina trochę się skrzywiła.
– Tak, tak… Musimy odegrać niezły teatrzyk… – zwróciłam wzrok w bok. – Ale we wcielaniu się w inną osobę nie jestem taka zła. – Wzruszyłam delikatnie ramionami, a na moje usta wkradł się cień uśmiechu.
– Nie traćmy czasu i tak pewnie będziemy tam ostatni – stwierdził, na co zgodnie skinęłam głową. Pozwoliłam mu się prowadzić kurczliwym, ale delikatnym uchwytem za dłoń.
Gdy tak szedł początkowo pierwszy, przyglądałam się uważnie naszym dłoniom. "Jak to jest, że dłoń kobiety i mężczyzny tak idealnie pasują do siebie?" – zapytałam samą siebie w myślach, nie spuszczając nawet na moment wzroku. Nie ukrywam, że przez tą konkluzję mój umysł ogarnęły przeróżne myśli i rzeczy, których tak właściwie dotąd nie przyszło mi zrozumieć. "Jak to jest, że jedna osoba może być całym światem dla drugiej…" – zadałam kolejne pytanie z tej samej serii. Gdy Keith zwrócił na mnie ponownie swoje spojrzenie, ujrzeć mógł jedynie idącą za nim dziewczynę, z mocno czerwonymi policzkami. Odwróciłam szybko wzrok.
– N-Na co tak patrzysz… – zasłoniłam się szybko grzywką. – Ja tylko odgrywam rolę! – wymyśliłam sobie na poczekaniu, byleby jakoś usprawiedliwić swój rumieniec.
<Keith? (≧▽≦)>
Liczba słów: 601
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz