Oparty o futrynę drzwi przyglądałem się mu uważnie, zastanawiając się, czy za ten jego sarkazm łączony z niestosownym dla mnie zachowaniem nie powinienem dać mu w kość. Oczywiście mam świadomość, że jest to tylko głupi człowiek, nierozumiejący moich zasad więc przymykam, na to oko jednak nie będę tego długo tolerował.
Bez słów podszedłem do ciemnowłosego, chwytając jego ramię, odwracając go w swoją stronę, zabierając mu nóż z ręki, którym zacząłem kręcić w palcach.
Patrząc na jego twarz, z szerokim a jednocześnie psychopatycznym uśmiechem.
- Musisz, nauczyć się szacunku inaczej skrócę cię o głowę, nim zdążysz stąd odejść - Odparłem, przykładając mu narzędzie do gardła, wsłuchując się w jego przyśpieszony oddech, który był wręcz kompanią radości grającą w moich uszach.
Bez słów podszedłem do ciemnowłosego, chwytając jego ramię, odwracając go w swoją stronę, zabierając mu nóż z ręki, którym zacząłem kręcić w palcach.
Patrząc na jego twarz, z szerokim a jednocześnie psychopatycznym uśmiechem.
- Musisz, nauczyć się szacunku inaczej skrócę cię o głowę, nim zdążysz stąd odejść - Odparłem, przykładając mu narzędzie do gardła, wsłuchując się w jego przyśpieszony oddech, który był wręcz kompanią radości grającą w moich uszach.
Chłopak nie wiedział, co się dzieje, nic dziwnego nie na co dzień z zimnego dupka bez uczuć zmieniam się w potwora żądającego krwi. Nie bał się mnie wcześniej, lekceważył mnie, więc teraz niech znów spróbuje to zrobić, a odetnę mu głowę.
Szczerze powiedziawszy, to mogłoby wyglądać cudownie, odcinanie głowy jednak mimo wszystko byłoby za szybką śmiercią a przecież jeśli bym się bardziej postarał, mógłbym powoli odcinać mu wszystkie palce. Patrząc jak cierpi, ale byłaby zabawa.
- Ja.. - Zaczął, delikatnie cofając się, mimo wszystko obawiając się noża.
- Nie jąkaj się Słodziaku, wpadłem na genialny pomysł, jeśli jeszcze raz bardzo mnie wkurzysz, zagramy w grę, pytania nie będą łatwe, a ty za każdą złą odpowiedź stracisz, palca podoba ci się ta gra? - Zapytałem, czując trzęsące się z podniecenia ciało.
- N-Nie - Wydusił, zakrywając dłońmi twarz, dopiero teraz rozumiejąc, że jeśli przegnie, naprawdę go zabije i nie będę w tym za bardzo litościwy.
Kiwnąłem głową, zadowolony z jego wypowiedzi odkładając nóż na swoje miejsce, kładąc swoją dłoń na jego policzku, głaszcząc go po nim delikatnie.
- Podstawą naszej zabawy jest dobry start, ja nie chce wstrzymać walk, lecz jest mi przykro, gdy zachowujesz się właśnie tak, spróbujmy zrobić to wreszcie dobrze, nie chce, byś się mnie bał, walczyć z tobą też nie chce, lecz trochę strachu chyba posmakować czas - Wymruczałem, zbliżając się do jego ust, nie chciałem go pocałować nie. To była studnia jego duszy, gdybym tylko mógł, odebrałbym mu ją teraz.
- Co chcesz, zemną zrobić? - Wyszeptał, nie będąc pewnym czy dalej walczyć.
Odsuwałem się od niego, przybierając już swoją naturalną postawę, drapiąc się po głowie, poprawiając tym samym czarne jak kruk włosy.
- Wybacz, czasem mnie ponosi - Przyznałem, odsuwając się od niego, dając mu chwile wytchnienia, samemu musząc się uspokoić, by przypadkiem nie zwariować.
Jego cudownie pachnąca dusza zdawała się więzić moje zmysły, każąc mi ją pożreć, dawno już się tak nie czułem, to prawie takie uczucie jak by ktoś podał mi dragi.
Chłopak kiwnął głową, przybierając poważną postawę, pokazując, że wcale się nie boi, co wydawało się przeurocze właśnie w jego wykonaniu.
- Zdradzę ci coś, nie łam zasad, i zachowuj się dobrze, jestem pewien, że jakoś się dogadamy i przetrwasz, to wszystko a wtedy wypuszczę cię wolno - Podpowiedziałem mu jak grać w moją grę, by nie przegrać. - A teraz posprzątaj tu i zrób mi dobrą kawę, jestem zmęczony cało nocną pracą - Stwierdziłem, idąc na kanapę, czekając jak pan i władca na swoją kawę, którą mogłem zrobić sobie sam, ale po co? Od czegoś przygarnąłem sobie człowieka, nie tylko po to by na mnie patrzył.
<Skarbeńku? xD>
Liczba słów: 537
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz