niedziela, 9 czerwca 2019

Od Sarethe CD. Johena

Siedziałam na koniu z przygnębieniem patrząc na szczeniaka, który wyszedł nam naprzeciw. Nie rozluźniłam się ani na chwilę. Szczenię w tych okolicach wydawało mi się dziwne, ponieważ psy trzymają się blisko miast, często siedzą sobie przy domach na obrzeżach. Nie rozumiem więc co może robić samotna suka w lesie z małymi? Słysząc jego pytanie, czuję się już całkiem upokorzona. “Przecież moja intuicja i moc nie zawodzi”, myślę gorączkowo zeskakując z wierzchowca. Trzymam się pod boki robiąc dziwną minę zamyślenia. I co ja mam mu odpowiedzieć? Otwieram usta kręcąc głową i unosząc ramiona.
-Nie mam pojęcia mój Panie - odpowiadam krótko po czym dodaję swoje spostrzeżenia. - Jeżeli Książę sobie życzy, zabierzmy go. Co prawda całym wychowaniem i opieką zajmie się służba i wtedy pies nie będzie Ciebie miał za Pana, mój książę. Oczywiście, pewnie można go wychować w ten sposób żeby była łagodny do ludzi, wedle życzenia zacząć potem atakować innych. Tylko nie rozumiem jaki w tym cel. To nie ma najmniejszego sensu, jeśli nie chce się w to włożyć całego serca i całego siebie. Trzeba spędzać czas z takowym zwierzęciem. Zwierzęta bowiem mimo, że nie wyglądają - przykucam a szczenię podbiega z zainteresowaniem obwąchując moją dłoń. - One posiadają duszę i się przywiązują. Krzywdzące jest zatem dla nich jeśli się nagle go wyrzuci albo zmieni Pana - piesek wtyka głowę pod moje palce błagając o pieszczoty.
Uśmiecham się pod nosem tarmosząc puchatą kulkę szczęścia. Psina w tej chwilowej zabawie lekko powarkuje na moją rękę kiedy ta nie chce głaskać i za bardzo się sprzeciwia. Daję psinie podgryzać swoją dłoń. Unoszę głowę do góry patrząc się w miejsce z którego wyszło szczenię. Powoli wstaje i kieruję się w tymże kierunku z nieufnością.
-Coś się stało? Więcej “potworów” wyczuwasz? -słyszę drwinę z ust Johena.
Nieznacznie odwracam głowę w jego stronę z niemą prośbą.
-Nie uważasz Panie, że szczenię nie powinno trzymać się bardziej miasta? Albo przynajmniej swojej matki. Musi gdzieś tutaj być reszta - odparłam przejęta.
Ruszam dalej przed siebie, a zwierzę jakby wyczuwało moje intencje, ponieważ podbiega krótkimi łapkami do mnie, wyprzedza nieznacznie co chwilę się zatrzymując i patrząc na mnie dużymi oczkami.
-Coś w tym jest - odparł Johen. -Jego matka może go szukać teraz - oh, nie sądziłam, że jest w nich tyle empatii co do zwierząt.
Kiwam głową podążając za  psem. Zastanawiam się jakiej jest on rasy. Najpewniej kundel, nikt pewnie nie ma hodowli. Słyszę również kroki Johena, który wywiercał w mojej głowie dziurę. Ciekawe czy za takie zachowanie również zostanę skarcona.
-Co do jasnowidzenia - odezwałam się wreszcie. - Kobiety mają coś takiego jak intuicję czy szósty zmysł. Podobno tak jest i u mnie się sprawdza. Kobiety tego potrzebują żeby mogły być troskliwe i opiekuńcze, łagodne i zawsze przygotowane na wszystko. Dostrzegają niebezpieczeństwo zdecydowanie szybciej niż mężczyźni, czy to nie ciekawe? - zadaję pytanie lecz szybko się poprawiam. -Proszę o wybaczenie Panie.
-Zaiste, powiedz mi proszę, wychowywałaś się w sierocińcu, tak? - zatrzymuję się i odwracam na chwilę patrząc na jego minę. Pies poprawił mu nastrój, a mnie zaczął poświęcać więcej uwagi.
Śmiem twierdzić, że według niego zachowuję się zbyt dziwnie i podejrzanie. Dla niego intuicja wywowała już spore podejrzenia przez które niemalże zeszłam na zawał. Jest inteligentny i sam za siebie również odpowiada. Ba, dziwne gdyby tak nie było kiedy jest dojrzałym mężczyzną. Stracił pewnie równie dużo co ja, choć głupotą jest się do niego porównywać. Znów kiwam głową.
-W takim razie skąd o tym wiesz - zapada na chwilę cisza, w której starałam się zebrać swoje myśli w logiczną i spójną całość.
Mogłam powiedzieć całą prawdę, no może nie całą, pomijam aspekt magiczny mojej historii. Chociaż z drugiej strony mógłby ją sparować z incydentami 21 lat temu, z ówczesnymi wtedy egzekucjami. “Raz się żyję”. Nie jestem w stanie wymyślić innej historii. Chciałam zacząć opowiadać kiedy dostrzegam wilczycę. Leżała nieruchomo na ziemi. Szczenie podbiegło wtulając się do niej.
-Historia lubi zataczać koła - kwituję patrząc na to z lekkim bólem. Patrzę w górę, słońce jest nadal wysoko w górze. - Skąd mogę to wiedzieć  wychowując się w sierocińcu. Nie całkiem byłam niechciana przez swoich rodziców. Niefortunnie zachorowali i nie chcąc mnie całkiem zostawić samej w tym okrutnym świecie oddali mnie w ręce przyjaciółki mojej matki . Nie wiem ile wtedy miałam. Aczkolwiek samej kobiecie nie widziało się również mnie wychowywać więc i oddała do sierocińca. Czasami tylko przychodziła i udzielała mi lekcji jak już podrosłam na tyle, że zaczynałam rozumieć mechanikę życia. Od niej nauczyłam się wspaniałych rzeczy. Nie wiem jak ona to zrobiła, że w tak krótkim czasie przelała we mnie tyle wiedzy. Może dzieci szybciej ją chłoną - wzruszam ramionami. - Niestety nagle znikła. Nie wiem gdzie się podziała, nie chciałam jej szukać. Nie kochałam jej jak matki, ale nie była mi też obca. Była po prostu dobrym nauczycielem - uśmiecham się do Johena w ciepły sposób, ponieważ nie chcę, żeby myślał jak ta historia mnie dotyka. A nie dotyka mnie praktycznie wcale. Bolało mnie coś innego, czego wiedzieć nie mógł.
Cholernie bolało mnie to, że gdzieś we mnie i przy mnie jest dusza mojej matki. Jednakże nigdy mi się nie ukazuję. Prawie nigdy nie odpowiada. I najgorsza jest ta myśl, że ona nie chce się z tobą skontaktować. Może taki jest powód co do zakładania rodziny. Bycie matką to odpowiedzialność, której teraz jest ciężko. Różne choroby zwykłych ludzi zdecydowanie szybciej dotykają ludzi. Zakażenia. A magicznie uzdolnione bywają skazywane na śmierć.
-Wiele też można wynieść poświęcając się swojemu wnętrzu. Można je pielęgnować, wysłuchiwać jego błagań. Jeżeli nie zaspokoimy tego co siedzi w naszym środku, nigdy nie będziemy szczęśliwi. A przynajmniej tak mi się wydaję. Specem od życia jesteś ty, Panie - delikatnie dygam, ponieważ  nie mogę zapomnieć o mojej hierarchii. “Zwykła służącą, mów mu co chcesz, oddawaj należyty szacunek, zważaj na słowa”, myślę sobie spoglądając na szczeniaka, który podgryza mi buciora.

Johen?

Liczba słów: 948

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz