niedziela, 23 czerwca 2019

Od Yael'a Cd. Samuel

W momencie kiedy poczułem delikatny acz pewny uchwyt Samuela na nadgarstku, moje serce zatrzepotało mocniej, a na twarz wypłynęły niezbyt umiejętnie skrywane rumieńce. Cieszyło mnie, że chłopak nie przerwał dotyku. 
Gdy zaczęło padać miałem szczerą ochotę udusić ten przeklęty deszcz. I może brzmieć to dziwnie, ale w pewien sposób dotyk chłopaka był dla ,mnie uzależniający. Za każdym razem gdy czułem jego obecność coś w głębi mnie skakało ze szczęścia, a do tej pory posłuszny ogon, wędrował niekontrolowanie do góry, drżąc jednocześnie z niezrozumiałej ekscytacji.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że posłusznie idę za brązowowłosym w nieznanym kierunku. Co ja najlepszego wyrabiam?! A jeżeli to podstęp?! Co jeśli to jakiś skrytobójca, który odkrył kim jestem?! Co jeżeli chce mnie zamordować i samemu objąć tron, lub pomóc w tym komuś?! Albo jeszcze gorzej… co jeżeli jest przeklętym sługusem Króla?!
Zasyczałem strosząc sierść, by następnie wyrwać dłoń z uścisku Samuela. Czułem jak coś w środku mnie pęka wraz z każdą pojawiającą się nową wątpliwością. Trudno mi się przyznać, ale mimo wszystko bardzo polubiłem moją prywatną drapaczkę. Co prawda znaliśmy się bardzo krótko, ale podczas gdy go nie widziałem, moich myśli nie opuszczały jego ciepłe dłonie. A on teraz chciał mnie zabić? Kim on jest?! A może to tylko ja popadam w paranoję? Ale cóż się dziwić tak długo nie mogłem nikomu zaufać. Nadal nie powinienem tego robić! To wszystko mogło być ukartowane!
Moje użalanie się nad sobą, przerwało ciche kichnięcie ze strony chłopaka. Spojrzałem na niego badawczo i ujrzałem młodego mężczyznę o dość delikatnych rysach, zwykle z lekko kpiącym uśmiechem na ustach. Teraz stał jednak naprzeciwko mnie patrząc zdziwionym i może trochę… przestraszonym wzrokiem? Z jego przemoczonych włosów skapywał woda, której krople rozbijały się na jego nosie. Ubranie z resztą również miał najprawdopodobniej kompletnie mokre. Do tego trząsł się z zimna, co chwila delikatnie szczękając zębami i psikając na zmianę. A mimo tego wszystkiego oraz wysokiego ryzyka zachorowania, nie ruszył się z miejsca, tylko nadal patrzył na mnie uważnie. W pewnym momencie, zauważyłem coś w jego spojrzeniu, czego nie mogłem zignorować. Troskę. Tego było za wiele
- Καταραμένος, όμορφος βοτανολόγος* - sarknąłem pod nosem i nie przejmując się więcej, że chłopak odkryje kolejną z moich mocy, aktywowałem Toíchos. Zapewne świecącymi się oczyma,spojrzałem po otaczającym nas gęstym lesie. Musiałem wiedzieć, którędy prowadzi najkrótsza droga do domu przemarznięta do szpiku kości chłopaka, a drzewa zasłaniające mi widok, wcale tego nie ułatwiały.
Gdy wreszcie dostrzegłem znajomy kształt, a w jego wnętrzu wcześniej już widzianą kobietę, wyglądającą z niepokojem przez okno, pochwyciłem chłopaka i uniosłem go na pannę młodą, by następnie pomknąć przez las. Jak można był się tego spodziewać chłopaka chciał protestować
- Postaw mnie na ziemi idioto!
- Nie szarp się. Jesteś już wystarczająco ciężki. Z twoją kondycją, prędzej zejdziesz na zawał nim dostaniesz się do domu - to rzekłszy, przyspieszyłem jeszcze kroku
Pokonanie tego dość niewielkiego odcinka, zajęło mi jakieś 15 minut w pełnym biegu. Zatrzymałem się dopiero tuż przed domem chłopaka, jednocześnie pilnując, żeby kobieta stojąca w oknie nie zauważyła całego zajścia. Postawiłem delikatnie brązowowłosego na ziemi, by następnie zsunąć z ramion pożyczoną wcześniej kurtkę. Początkowo miałem jej nie oddawać i przywłaszczyć ją sobie na czas bliżej nieokreślony, by na moim strychu ćpać się jej zapachem… Czekaj… Wróć… CO???!!!
W każdym razie, okryłem nią delikatnie przemarzniętego Samuel. 
- Idź do domu - powiedziałem dziwiąc się samemu sobie, skąd we mnie jest tyle delikatności
- A ty? - odparł niepewnie
- Co ja? - w moim głosie mocno odczuwalne było zdziwienie. Czy on chciał mnie zaprosić do środka? Wygnańca? Czy on do reszty oszalał?! Jak by mnie u niego jakimś cholernym cudem znaleźli, całą jego rodzinę czekałaby paskudna śmierć! Nie wspominając już o jego rodzicielce, której zapach strachu, troski i wściekłości dało się wyczuć, aż na zewnątrz
- Nie wejdziesz? - może mi się wydawało, ale chłopaka był chyba trochę zawiedziony - Możesz się przecież przemienić w kota. Prawda? - Westchnąłem cicho - W domu mam ciepłe mleko
Przez twarz brązowowłosego przemknął chytry uśmiech. Perspektywa wygrzania się w ciepłym domu w towarzystwie Samuela była bardzo kusząca. Tak strasznie nie chciałem, wracać do cichego, pustego a przede wszystkim zimnego mieszkania na poddaszu, które teraz zapewne na w skutek deszczu było pełne wilgoci. A to zdecydowanie niezbyt zachęcająca propozycja. W końcu ulegając spojrzeniu zielarza, cholernego alergika aka przystojniaka, po raz trzeci użyłem tego dnia Morfi.
*- Przeklęty, przystojny zielarz [z gr.]

< Co ty na to? :3 >

Liczba słów: 704

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz