Czy aby przedstawienie swojego imienia Samuel’owi było dobrym pomysłem? Bądź co bądź był obcym… Był człowiekiem. A z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Naprawdę chyba nigdy nie zrozumiem ich pokręconej logiki, a raczej jej całkowitego braku. Na przykład jaki sens ma wydzieranie się na pół miasta, wychwalając swoje produkty. Jak ktoś szuka to znajdzie. Doprawdy… ludzie są dla mnie istotami czasem tak odległymi. Albo ta wstydliwość przed nagością… Chyba nie rodzą się od razu w ubraniach? Prawda? Skoro tak zostali pierwotnie stworzeni to po co katują się tak nieprzyjemnymi rzeczami jak są ubrania. Rozumiem gdy jest bardzo zimno, i ktoś nie chce zmarznąć, no ale żeby w środku upalnego lata katować się na przykład gorsetem? Czy ci ludzie lubią się czuć pokrzywdzeni? To podchodzi pod masochizm i to się leczy. Chociaż miejmy nadzieję, że w ten sposób tylko się osłabiają, a wtedy Wygnani odzyskają wolność. Czasem bierze mnie taka wściekłość, że mam ochotę z buta wbić do “króla” i obić mu tą jego szlacheckiej krwi mordę. Taki z niego władca jak ze mnie gołąb.
W tym momencie znaczące chrząknięcie uzmysłowiło mi, że czas pospieszyć się z odpowiedzią
- Y.A.E.L - odparłem dość niechętnie,m decydując się w końcu na użycie swojego pseudonimu. Mimo wszystko wolałem zostawić sobie ostatni pas bezpieczeństwa. Mur, zaporę. Nie byłem, aż tak łatwowierny. Porywczy? Owszem. Ale nie naiwny
- To wszystko? Po prostu Yael? - spytał nieco zdezorientowany chłopak
- Oczekiwałeś pełnego rodowodu? - prychnąłem jak zwykle, kładąc po sobie uszy - Wybacz ale w moim domu rodzinnym spis całej Θεσμός* zajmuje trzy osobne biblioteki.
Na to wspomnienie, rozluźniłem się nieco a przez twarz przemknął mi delikatny uśmiech. Bardzo za nimi tęskniłem. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że może już nigdy nie ujrzę tego domu ani kotołaków w nim mieszkających. Ten “wyjazd” przypominało mi bardziej wygnanie, aniżeli zapewnienie bezpieczeństwa. To bolało. Zawsze udawałem silnego i bezczelnego dupka, jednak za każdym razem gdy w myślach pojawiała się moja mama, miałem szczerą ochotę płakać. Tak tak… Znów się rozczuliłem
W ™ momencie aby wyrzucić od siebie te myśli i trochę się ogarnąć, przyłożyłem sobie z liścia twarz. Kątem oka zauważyłem jeszcze jak Samuel podskakuje lekko na pniu, a na jego odsłoniętych ramionach pojawia się gęsia skórka
- Áνανδρος**
Ludzie są dziwni. Trochę zaskakujący? Chyba tak. Wiedziałem jedno Brązowowłosy aptekarz siedzący obok mnie, zdecydowanie był całkiem intrygująco. Może zdradzenie jeszcze paru faktów o mojej osobie nie będzie wcale takie głupie?
- Y.A.E.L. Kotołak. Wygnaniec. Cholerny dupek. Leniuch, któremu nie chciało się przyjść na egzaminy wstępne dla skrytobójców. Singiel
Na razie nie chciałem jeszcze zdradzać swojego obecnego zawodu. Kto wie na jakie ścieżki zaprowadzi mnie los? Samuel mnie zainteresował, a przede wszystkim miał predyspozycje do zostania moją prywatną drapaczką, więc jak na razie nie miałem zamiaru go zostawiać, a tym bardziej olewać. Nie chciałem, żeby poczuł się ignorowany. Takie sytuacje zawsze był niezręczne. Musiałem się pilnować, żeby za dużo nie wypaplać. Było to wyjątkowo trudne ze względu na wrodzone umiejętności bruneta. Brązowo włosy miał w sobie coś takiego co ciągnęło mnie do zwierzeń. Trochę niepokojące.
W tamtym jednak momencie całkowicie straciłem ochotę na jakieś dłuższe rozmowy i nie czekając dłużej, położyłem głowę na jego kolanach, by następnie chwycić delikatnie (ludzie są tacy wrażliwi), acz zdecydowanie nadgarstek chłopaka. Wsunąłem jego dłoń pomiędzy moje włosy, a z głębi krtani*** wydobyło się głośne mruczenie. Tak bardzo tego potrzebowałem. Tak bardzo tęskniłem. Mogę sobie teraz brzmieć jak kotka w rui, ale za głaskanie ze strony bruneta dałbym się posiekać. I nawet odpuściłem sobie pomysł obcięciem jego rąk. To jakiś progres. Chyba
<Sam?>
*- Rodzina (chodzi o kocie rody na które dzielą się kotołaki) [z gr.]
**- Cykor, strachajło [z gr.]
*** - tak naprawdę koty mruczą przez przeponę ale nie brzmi to zbyt poetycko
Liczba słów: 578
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz