sobota, 1 czerwca 2019

Od Keitha CD Kousuke

Szkoda, że jedynym przedmiotem, jaki miałem pod ręką, była poduszka. O wiele lepszy byłby nóż. Przeczesałem nerwowo włosy, próbując uspokoić zszargane nerwy. Co za dupek. Jeżeli następnym razem będę mógł wybierać swoją „karę za nieposłuszeństwo”, wybiorę głodówkę. Przy moim lęku wysokości z dwojga złego wolę przez ten tydzień czy ileś nic nie jeść, niż jeszcze raz przeżyć wydarzenia sprzed chwili. 
Przynajmniej teraz miałem spokój. Będę sam przez bardzo długi czas. Na szczęście. Im mniej widzę jego przemądrzałą gębę, tym bardziej szczęśliwy jestem. Mogę się rozejrzeć bez obaw, że będzie mi się gapił na ręce i komentował każdy mój ruch. 
Zszedłem na dół po dłuższej chwili, kiedy byłem już bardziej opanowany oraz miałem pewność, że demon stąd zniknął. To był oczywisty test, który zamierzałem zdać pozytywnie. Uciekanie nie miało najmniejszego sensu, co już zdążył mi zakomunikować chłopak. Jedyne, co miałem tutaj robić, to być posłusznym, ale i tak pewnie znajdą się zadania, których nie wykonam bez odrobiny oporu. Nie ugnę się całkowicie, taki mój charakter. Coś mi się zdaje, że żyję tylko wyłącznie swojemu szczęściu. 
Do jedzenia przygotowałem sobie coś, co nie wymaga zbyt wielkich zdolności kulinarnych. Kousuke pewnie nie byłby szczęśliwy, gdybym zniszczył mu kuchnię. Chociaż... Może troszeczkę. Przypomniał mi się jego perfidny uśmieszek i ten zadowolony ton, kiedy wypychał mnie przez okno. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Pieprzony sadysta, gorzej trafić nie mogłem. 
Po szybkim posiłku i sprzątnięciu po nim wróciłem do pokoju, który przez następne dni będę zajmował. Na zewnątrz zdążyła rozpętać się istna ulewa. I bardzo dobrze. Może ten psychopata zmoknie do suchej nitki, przez co nabawi się zapalenia płuc i kopnie w kalendarz... to brzmi tak pięknie, że wydaje się nierealistyczne. Poza tym nie miałem pewności, jaką demony mają odporność na takie choroby. 
Byłem sam, więc postanowiłem jeszcze raz rozejrzeć się po domu dokładniej niż wcześniej. Szperałem po szafkach, przeszukiwałem szuflady w poszukiwaniu chociażby najmniejszej poszlaki odnośnie tego, gdzie się znajdowałem. I tym samym tylko zmarnowałem swój czas, całkiem dużo czasu. Było późno, a gospodarza nadal nie było. Nie, żebym narzekał, ale skoro nie ma go aż tak długo, może udałoby mi się uciec, znaleźć drogę i, co za tym idzie, wioskę… teraz było już na to za późno . Zmęczony dzisiejszym dniem, zdecydowałem się pójść spać.

***

Ze snu wyrwał mnie głośny grzmot. Nieprzytomnie rozejrzałem się po pomieszczeniu, powoli przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. To wystarczyło, żeby zepsuć sobie humor z samego rana. I jeszcze ta szalejąca na zewnątrz burza. Przeczesałem dłonią włosy sprawiając tym samym jeszcze większy nieład na mojej głowie. Z niechęcią wysunąłem się spod ciepłej pierzyny, ale coś przeczuwałem, że prędzej czy później demon tutaj wparuje. Wolałem wstać zanim się tutaj zjawi wymyślając jakiś brutalny sposób na obudzenie mnie.
W posiadłości panowała kompletna cisza. Mimo tego byłem przekonany, że gospodarz znajduje się w środku i zjawi się przy mnie w momencie, w którym będę się tego najmniej spodziewał. By rozeznać, w jakiej sytuacji się znajduję, skierowałem się do kuchni, by zrobić sobie coś w miarę jadalnego.
Po drodze go nie spotkałem. Dla mnie to dobrze, im mniej go widzę, tym bardziej jestem szczęśliwy. Złapałem za nóż i zacząłem przygotowywać jedzenie.
- Wreszcie wstałeś! – usłyszałem za sobą. Na dźwięk jego głosu mocniej zacisnąłem palce na rękojeści noża, powstrzymując się od próby wyrządzenia mu krzywdy tym narzędziem. Kilka godzin wystarczyło, żebym go znienawidził, co było całkiem dużym osiągnięciem. Jeszcze nigdy żadna osoba nie wywołała u mnie tak silnych emocji w tak krótkim czasie. – Jak się spało?
- Dobrze – odpowiedziałem głośno, by przypadkiem nie zechciał mnie ukarać za ciche mruczenie pod nosem. 
- Świetnie – mimo tego, że stałem do niego tyłem wyczułem, jak się uśmiecha. Pewnie jest zadowolony z mojego posłuszeństwa. – Będziesz potrzebował energii do dzisiejszej służby.
Świetnie, przemknęło mi przez myśl. Jeszcze więcej upokorzenia.

<Kou? :3>

Liczba słów: 616

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz